Wieść o tym, że pierwszy mecz o brązowy medal rozegramy w Brzegu Dolnym wywoła wśród sympatyków Śląska nie lada zamieszanie.
No bo jak to? Tak ważny mecz, i to o medal, mamy grać poza Wrocławiem? Nie brakowało stwierdzeń, iż oba mecze gramy na wyjeżdzie, co paradoksalnie niektórym bardziej rozrywkowym fanatykom WKS-u było jak najbardziej na rękę.
My z meczu w Brzegu tragedii nie robiliśmy. Mimo, iż mecz odbywał się w środku tygodnia, a wielu z nas musiało pogodzić tę krótką “wycieczkę” ze szkołą i pracą.
Nie było sensu stawiania na zorganizowaną jazdę autokarem w tak bliską podróż bo i po co. Bractwo szybko się miedzy sobą dogadało kto, jak i z kim jedzie i tak oto już na dobrą godzinę przed meczem większość zameldowała się pod brzeskim obiektem sportowym “Rokita”.
Pogoda dopisywała, więc postanowiliśmy nie wchodzić od razu na halę, lecz zacząć “mecz” od zaspokojenia naszych spragnionych “wodopoju” gardeł na świeżym powietrzu. Atmosfera panowała przednia. Jednak zamiast typowego uroku Play-off, jaki zwykle wyczuwa się przed najważniejszymi meczami w Orbicie, towarzyszyła nam aura wakacyjna. Jakby to część nazwała “piknikowa”. Na potwierdzenie tych słów dodam iż znalazł się wśród nas jeden taki pomysłowy, który na ławeczce nieopodal hali rozpalił… grilla.
Zabawa zabawą, ale czas naglił i zbliżała się pora meczu, więc zaczęliśmy zajmować miejsca na hali. A skoro o niej mowa, to nie sposób pominąć zalet starego wysłużonego obiektu, w którym nasi koszykarze grywali już niejednokrotnie w latach dziewięćdziesiątych, podejmując m.i.n słynny Real Madryt.
Hala “Rokita” na pierwszy rzut oka kojarzy się z obiektami budowanymi w czasach PRL-u. Trybuny tylko po jednej stronie, zamiast plastikowych krzesełek drewniane ławki. Mimo to, obiekt w przeciwieństwie do naszej nowoczesnej Orbity posiada jakiś niepowtarzalny urok, a co najważniejsze – świetną akustykę, z której oczywiście w najlepsze korzystaliśmy.
Przez cały mecz staraliśmy się prowadzić zwarty, głośny doping i wstydzić raczej się nie musimy.
Oprawy tym razem z wielu względów nie przygotowaliśmy. Zaprezentowaliśmy tylko sektorówkę “Cała Polska w cieniu Śląska” oraz flagę hołdującą Macieja Zielińskiego.
Kibiców gości ok 10 osób, bardziej obserwujących wydarzenia na boisku, niż dopingujących.
Mecz na boisku jak najbardziej na plus. Nasi koszykarze udowodnili, że bez “gwiazd” świetnie sobie radzą, a zostawionego przez nich na boisku serca nie sposób docenić.
Po meczu zebrało nam się na refleksje. Część z nas chętnie odwiedzałaby “Rokitę” częściej. Tym bardziej, że po raz drugi (pierwszy raz 3 miesiące temu w meczu z Basketem Kwidzyn) okazała się dla nas szczęśliwa. Dopinguje się w niej z przyjemnością i osobiście nie mam nic przeciwko, aby w barwach Śląska jeszcze tam kiedyś wrócić…
Refleksja jest całkiem prosta. Mała hala, bo przecież brzeski obiekt pomieści około 1500 widzów, generalnie wszyscy obok siebie na jednej trybunie, nie licząc tych genialnych balkonów ! i dostawianych trybun. Ludzie siedzący sobie na głowach praktycznie, bo trybuny dosyć strome. Do tego akurat hala “Rokita” dziwnie dobrą akustykę posiada, być może ze względu na to iż jest np. wyższa od tej w Ostrowie moim zdaniem. Dużo łatwiej jest rozkręcic super doping w takim pudełku niż w zakichanej Orbicie któa ma trybuny ni z gruszki ni z pietruszki. No ale cudowna Hala Orbita przystosowana jest do rozgrywania meczy w hokeja na lodzie… Czy był jakis hokejowy mecz w niej ? Te kapitalne barierki miedzy rzędami w Brzegu Dolnym. Uwielbiam pionowe trybuny co niejednokrotnie mówiłem, nawet sektorówki przeciez lepiej sie na nich prezentują. Szkoda że nie ma we Wrocławiu takiej konkretnej hali na 4-5 tys miejsc z pionowymi trybunami własnie… jest jedna nawet większa … ech… jeszcze jedna moja osobista refleksja. Nastepnym razem jak bede w sandałach biegał po barierkach z ktorych mozna zleciec kilka metrów w dół i skręcic kark, prosze mnie powstrzymac albo ubezpieczac… :)