Kiedy w połowie 2006 roku Waldemar Siemiński kupił od Grzegorza Schetyny nasz klub nie brakowało głosów, że tak naprawdę nic się nie zmienia – za sznurki pociągać będzie dalej ta sama osoba, a zmiana prezesa jest jedynie kosmetyczna. Bo Schetynie klub zaczął być trochę kulą u nogi, przeszkadzał w rozwinięciu politycznych ambicji. Tezę tą wydawało się potwierdzać pozostawienie na stanowiskach ludzi Schetyny – Łuczaka, Waśniewskiego, czy nawet Kaliny Schetyna, żony ministra.
Szybko jednak nowy właściciel obalił to stwierdzenie, wymieniając kadrę – do tego stopnia, że zwolniono również… cheerlederki. Pozostawał jedynie niewzruszony i flegmatyczny Waldi Dementi, wróć – Waldemar Łuczak, ale i on w końcu padł, na początku minionego sezonu, a teraz – jeśli wierzyć doniesieniom – będzie zabawiał swoimi działaniami wąsatych kibiców Turowa Zgorzelec.
Plotki jednak nie ustępowały. Na początku minionego sezonu, jakoś w okolicach listopada, w pewnych kręgach krążyło przekonanie, że Waldemar Siemiński tak naprawdę niedługo koszykówkę zarzuci, a już w kolejnym sezonie do władzy wróci Schetyna. Wygrane wybory przez PO miało, wg tych plotek, oznaczać początek budowania potęgi Śląska.
W międzyczasie nastał sezon pełny zawirowań, szlag trafił trzyletni plan odbudowy klubu, Śląsk prowadziło kolejno trzech trenerów, przewinęło się przez niego wielu zawodników, a zamiast wzmacniania młodych fundamentów na kolejne lata mieliśmy ściąganie starych wyg, żeby uratować sezon. Sezon zresztą udało się uratować dość efektownie, rozpalając olbrzymie nadzieje na finał, uwieńczone ostatecznie brązowym medalem.
I po tym wszystkim, kiedy kibice i media budowały już skład na kolejny sezon, nastąpiło trzęsienie ziemi – Waldemar Siemiński rezygnuje z prowadzenia klubu i miasto albo przejmie Śląsk, albo Śląsk zostanie rozwiązany.
Kiedy mijał pierwszy szok, człowieka dopadało mnóstwo pytań:
- czy Siemiński serio jest tak głupi, żeby ot tak grozić miastu, czy może ma jakiegoś asa w rękawie?
- Siemiński obiecywał dokończyć inwestycję BASCO, a jednocześnie zainwestować 1,5 mln zł w budżet klubu na przyszły sezon – te 1,5 mln zł, które miasto miało wyłożyć na odkupienie klubu. Czy tak reaguje człowiek, który grozi, że rzuci to wszystko w diabły?
- w końcu – Siemiński zwracał się z ofertą do miasta. Wrocław to PO. PO to Schetyna.
Niektórzy prorokowali, że nagle zjawi się rycerz na białym koniu, mający powiązania z PO i Schetyną, który uratuje klub i na dzień dobry będzie miał kibiców u stóp.
I w tym momencie na scenę wchodzi Tomasz Kurzewski, który otwarcie przyznaje, że do pomysłu wykupienia Śląska namawiał go prezydent miasta Rafał Dutkiewicz oraz minister Grzegorz Schetyna. Ktoś jest zaskoczony?
Coraz głośniej mówi się też o wejściu Polsatu w Śląsk. Ten piłkarski. Bo ATM to Polsat. A Polsat to Solorz. A Solorz to kumpel Schetyny. A to wszystko razem to Wrocław. I powstałby wówczas jeden Śląsk. Ale to już temat na inną rozmowę.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo mam wrażenie, że ktoś tu stara się grać na emocjach, żeby ugrać jak najwięcej dla siebie.
Wykorzystano najpierw możliwości i pieniądze pana Siemińskiego, żeby klub oczyścić. Oczyścić ze starych grzechów. Długów, błędów w księgowości, bałaganu. Teraz wykorzysta się marketingowy i finansowy potencjał Kurzewskiego, żeby przywrócić dawny blask firmie “Śląsk Wrocław”. Przy każdej zmianie towarzyszą odpowiednie działania, żeby kibice żegnali stare z ulgą, a witali nowe z nadzieją i błyskiem w oku. Przy tym wszystkim zachowując odpowiedni margines bezpieczeństwa – jeśli coś nie wypali, to przez błędy poprzedników, nam potrzeba czasu, żeby to wyprostować. Kiedy tak naprawdę za sznurki pociąga cały czas ta sama osoba…
Co z tego wszystkiego wyniknie? Czy jesteśmy świadkami narodzin mocnego Śląska, który nie tylko wywalczy upragnioną 18-tkę, ale też będzie walczyć o laury w Eurolidze, a także – na Oporowskiej, bądź Maślicach, w Lidze Mistrzów?
Tylko jedno jest tu pewne – nie zabraknie nam brudnej polityki i masy plotek.