19 października 2003 roku, podczas rozgrywanego w Hali Orbita spotkania między Śląskiem Wrocław, a Spójnią Stargard Szczeciński pojawiła się po raz pierwszy zorganizowana, kilkunastoosobowa grupa, która stworzyła podwaliny dzisiejszego Klubu Kibica Kosynierzy. W tamto niedzielne popołudnie Śląsk wygrał wysoko, bo aż 95:69. W barwach wrocławskiej ekipy zagrali wtedy m.in. Dominik Tomczyk, Tanel Tein, Ryan Randle, Robert Skibniewski, długowłosy Radosław Hyży, czy Paweł Wiekiera (urazy leczyli Adam Wójcik i Maciej Zieliński). Kilka dni później do drużyny dołączył niezapomniany Lynn Greer. Po pięciu latach historia niejako zatoczyła koło – przyjdzie nam się ponownie spotkać ze Spójnią (6 grudnia mecz w Stargardzie). Tyle tylko, że w drugiej lidze.
To było niezwykłe pięć lat. Czterech prezesów, dwóch właścicieli, sześć firm skurwiających nazwę ukochanego klubu. Trzy medale, trzydzieści osiem wyjazdów i ponad dwieście osób, które przewinęły się przez nasze KK. Samo KK w trakcie swojego istnienia zdążyło już zmienić nazwę – naprędce wymyślone “Szlachta” zastąpiono historycznym dla koszykarskiej ekipy “Kosynierzy”. Powstało kilkadziesiąt flag, z czego dwie to duże sektorówki. Zakupiono kilka dużych bębnów. Chyba jako pierwsi w Polsce skorzystaliśmy z pirotechniki przy oprawach na meczach koszykówki. Od zwykłych “zimnych ogni” aż po tryskające fontanną iskier gigantyczne bengale. Udało się choć trochę zazielenić halę i przekonać widzów, rodziny z dziećmi, że doping może być różnorodny, śpiewany, a ultrasowa ekipa nie musi budzić pejoratywnych skojarzeń; że można kochać Śląsk fanatycznie, ale to nie musi rodzić niezdrowe sytuacje.
Są tacy, którzy twierdzą, że zrobiliśmy więcej niż się dało.
Najbliższa przyszłość zapowiada się nie mniej malowniczo niż przeszłość, choć mamy nadzieję, że dla samego klubu, będzie ona malowana w nieco jaśniejszych barwach. Rozwiązanie dotychczasowej spółki to paradoksalnie wiele korzyści dla koszykarskiego Śląska – powrót do herbu bez jakichkolwiek przeróbek, nazwa, która nie robi za baner reklamowy oraz zapowiedź odbudowy potęgi pod skrzydłami spółki, która zarządza już piłką. Jakie by decyzje nie zapadły, na pewno będzie ciekawie.
Tymczasem my sami kontynuujemy naszą misję dopingowania na meczach w Kosynierce. Realną siłą, jaką tak naprawdę stanowimy – bez żadnych przypadkowych osób, które przyłączały się do nas, choć w rzeczywistości z nami nie były. I na zdrowych zasadach, z czystym sumieniem, że kibicujemy prawdziwemu Śląskowi.
Jest nadzieja, że jeszcze będzie pięknie.
One thought on “Pięć lat”