Wpis sentymentalny

Kiedy grabarze ogłosili wycofanie Śląska z rogrywek PLK łudziłem się, że kibice we Wrocławiu pokażą swoją siłę i przywiązanie do Śląska przychodząc na mecze drugoligowych rezerw, które przeobraziły się w pierwszą drużynę najbardziej utytułowanego klubu w Polsce. Jeszcze na pierwszych dwóch spotkaniach po wspomnianych wydarzeniach, hala Kosynierka zapełniała się dość tłumnie jak na swoje możliwości.

Niestety na dzisiejszym spotkaniu z MKKS Rybnik – tak, wiem, że to zacny rywal niezmiernie – Kosynierka zapełniła się już tak, jak to zwykle bywało na meczach II ligi. Czyli słabo. Dostosowała się do tego też i nasza grupa, która potraktowała ten mecz jak piknik. Wypić piwko, pogadać. Parę minut pośpiewać.

Wracając do głównego wątku – nie wiem czy to fatalna postawa w ostatnim spotkaniu (przegrana 60-cioma punktami w Tarnowie Podgórnym faktycznie nie zachęca, by taki zespół oglądać…), czy też może dłuższa przerwa od grania we Wrocławiu, a co za tym idzie totalny brak informacji w mediach o koszykówce i Śląsku? Czyżby co niektórzy tak szybko zapomnieli, że Śląsk dalej gra i można go oglądać i wspierać?

Smuci mnie ten stan również dlatego, że dzisiaj mogą się zaśmiać ci, którzy twierdzili, że Ludowa, czy Orbita zapełniała się tylko dlatego, że były sukcesy. Że ten klub nie ma rzeszy kibiców wiernych Śląskowi, ale wiernych sukcesom. Nie ma sukcesów, ekstraklasy, nie ma kibiców.

Nie oczekuję walących tłumów na mecz, w którym juniorzy dostają baty w drugiej, a de facto trzeciej lidze. Łudziłem się jednak, że ludzi wiernych Śląskowi starczy, by wypełnić skromną Kosynierkę. Na meczach, które przecież nic nie kosztują, w przeciwieństwie do drogich biletów, jakie były w Orbicie.

29. listopada Śląsk podejmie AZS Politechnikę Opole. Byłoby pięknie, gdyby okazało się, że Śląsk wciąż ma wielu prawdziwych kibiców. Tych na dobre i na złe.

Leave a Reply

Your email address will not be published.