Smutna Kosynierka

Hala przy ulicy Mieszczańskiej pamięta Mistrzostwa Polski, tłumy kibiców i drżenie ścian od ich dopingu. Niestety to tylko prehistoryczne wspomnienia, które mogą pielęgnować nieliczni, a dziś? Dziś pozostaje najsłabszy od lat juniorski zespół, osłabiony dodatkowo kontuzjami oraz brakiem leżącego w szpitalu trenera.

Podobnie to wygląda na trybunach. Marazm, smutek, zniechęcenie – tak można by w skrócie opisać to, co można było spotkać w sobotnie popołudnie na trybunach Kosynierki. Dochodzi strach o jutro (czy tak będzie już zawsze?), czy o los mistrzowskich (mniej lub bardziej) pucharów, które Śląsk zdobywał w tej dekadzie, a które mają trafić na aukcję. Oburzenie takim rozwojem sprawy wyrażają praktycznie wszyscy zapytani – łącznie z trenerem piłkarzy Ryszardem Tarasiewiczem. Jest kilka pomysłów jak sprawę uratować; czy się coś uda zdziałać czas pokaże – na pewno o tym napiszemy.

Wracając jednak do szarej codzienności. Jest źle zarówno na parkiecie, jak i na trybunach. Czy da się to poprawić? Chłopakom trudno odmówić serca do walki, ale raczej wybitni zawodnicy to nigdy nie będą. Szanse na wybicie się na pewno ma Mieczkowski, ale ten akurat jest kontuzjowany. Z nadziejami mówi się o Parzeńskim, ale to wciąż młodziak, a do tego straszne chuchro – aż strach wypuścić na parkiet, żeby go kto nie połamał. Podobnie swego czasu było z Pawłem Mrozem – i o ile ten ostatni jakoś w końcu sobie poradził i wyrobił sobie ścieżkę do gry w ekstraklasie (gry, nie siedzenia na ławie przez cały mecz), to nie da się ukryć, że była to droga strasznie długa – chyba zbyt długa – mozolna i na pewno gdzieś rodzi się pytanie, czy trochę tego talentu nie zmarnowano. Przywołuję Pawła głównie dlatego, że Parzeński to dość podobny zawodnik – wysoki, przeraźliwie chudy i preferujący rzucanie daleko od kosza nad walkę łokciami o zbiórkę. Nie wątpię, że ten chłopak może mieć niezły talent, ale w naszych warunkach pewnie zostanie zmarnowany.

Poza tym mamy bardzo przeciętną zbieraninę nawet jak na swój wiek, więc co tu dopiero mówić o konkurowaniu z drużynami seniorów. Oglądanie pojedynków, które się przegrywa różnicą 40-60 punktów działa depresyjnie, depresyjnie musi też działać na samych zawodników. Nie ma jednak co ukrywać, że szkolenie w Śląsku leży od wielu lat i w tym sezonie widać tego efekty najdobitniej. Pytanie tylko, czy znajdzie się ktoś, kto zrobi z tym porządek?

A na trybunach? Wspomniany marazm i zniechęcenie. I tu też pytanie jak akapit wyżej – czy zrobi się z tym porządek? Jestem być może naiwny, ale wierzę, że można. Nie będzie to łatwe, wymaga być może oswojenia się z pewnymi faktami, ale ten klub wciąż ma oddanych, zakochanych w Śląsku fanów, którzy są głodni nie tylko dobrej gry, ale również dobrego dopingu.

W każdym bądź razie ja się poddawać nie zamierzam… wszak Wrocław od zawsze poddaje się ostatni!

4 thoughts on “Smutna Kosynierka”

  1. Doprawdy piękny przykład hipokryzji Panie Mieczysławie.. Z całym szacunkiem dla tego co zrobił Pan dla naszej koszykówki, chyba wyliczanie zmarnowanych talentów powinien Pan zacząć od własnego syna.. Zawsze łatwo krytykować z drugiego rzędu. Szkoda tylko, że brudno jest na własnym podwórku.
    Doprawdy z żalem czyta się takie populistyczne teksty i to jeszcze wychodzące spod pióra osoby, która wydawałoby się doskonale orientuje się w realiach koszykówki w naszym kraju..

    ze sportowym pozdrowieniem

  2. Nie wiem skąd pomysł, że autorem tekstu jest pan Mieczysław? To serwis kibiców, a nie pana Mieczysława, który pewnie nawet nie wie o istnieniu tej strony…

    A na marginesie – ja nie mam pretensji do wymienionych zawodników o zmarnowanie talentów, ale do trenerów, którzy ich prowadzili (prowadzą), bo to głównie ich wina (np. w przypadku Pawła).

  3. Może stąd, że pod tekstem pojawia się podpis Mieczysław Łopatka…
    Może więc autor podpisze się pod artykułem…

  4. autor jest nad artykułem, tuż pod tytułem.

    fakt – jest to nieco mylące, postaram się w najbliższym czasie jakoś to poprawić.

Leave a Reply

Your email address will not be published.