Po dwóch żenujących spektaklach w Kosynierce – zarówno na parkiecie, jak i na trybunach, nareszcie nadeszła miła odmiana. Apele i mobilizacja zrobiły swoje, a młodzi podopieczni Tomasza Jankowskiego dołożyli cegiełkę grając mecz z zębem i pokonując rywali z miasta naszego kolegi “B”, Nysy Kłodzko, 62:61.
Krótkiego newsa dotyczącego meczu możecie przeczytać na “Szlachcie” – od siebie dodam tylko, że “Jankes” powinien popracować nad zespołowością drużyny. Gdyby nie determinacja Pawła Bochenkiewicza i jego twarda gra pod koszami, to partactwo kolegów, którzy zbyt często grali z klapkami na oczach, mogłoby drogo kosztować cały zespół. Możemy wybaczyć chłopakom, że nie mają wybitnych umiejętności, ale “colsonowania” już nie.
Wróćmy jednak do tego, co nas tutaj najbardziej interesuje. Po raz kolejny udowodniliśmy sobie, że można. Pomimo ciągle skromnej grupy, to pokazaliśmy głośny, urozmaicony doping przez cały mecz. O dziwo do Kosynierki zawitała też spora grupa kibiców gości uzbrojonych w bęben, chodź odniosłem wrażenie, że to byli raczej rodzice i przyjaciele zawodników rywali, niż jakaś stała grupa kibiców. Grzecznie siedzieli w swoim kącie hali za ławką Doralu, bębnili przy swoich akcjach, od czasu do czasu coś spontaniczne pokrzyczeli. Siedząc.
Za tydzień czeka nas pojedynek z Open Basket Pleszew, która ma swoich kibiców jeżdżących za klubem po Polsce – zapowiadają również wizytę u nas. Ok. 126 km to nie pół świata, ale i tak robi wrażenie w naszych – koszykarskich – realiach.
Mam więc nadzieję, że 20-tego grudnia, tuż przed świętami, pokażemy, że można nie tylko dobrze, ale i bardzo dobrze zaprezentować się na trzeciej lidze koszykówki. Już teraz zapraszam do hali przy ulicy Mieszczańskiej.