Liga kłamców

Po Waldemarze “grabarzu” Siemińskim największym czynnym kłamcą polskiej koszykówki został Janusz Wierzbowski, miłośnik organizowania dożynkowych festynów koszykówki w salkach gimnastycznych mieszczących po 500 osób maks. Januszek uwielbia w kółko powtarzać, że koszykówka ma się świetnie, lada dzień będzie sponsor dla ligi, liga jest coraz bardziej profesjonalna, a poziom rozgrywek coraz wyższy.

Tymczasem PLK grozi bankructwo. Liga ma problemy z kasą – powinno być 500 tys, a jest 25, ale na minusie. Żeby było weselej Januszek twierdzi, że ta suma to kompletna bzdura, choć po chwili przyznaje, że faktycznie jakiś tam minus jest… Nigdy nie spodziewałem się, że może być ktoś bardziej niekompetentny i niezorientowany w tym, w czym siedzi, niż nasz były pomagier od zarządzania Mariuszek “magister” Bałuszyński. Chociaż jedno mieli wspólne – magister też w kółko powtarzał, że “będzie dobrze”.

Fakt, że zgniły organizm dobrze jest ubić i dać życie nowemu, ale też świeże doświadczenia pokazują, jak ciężko coś zbudować, nawet operując wydawałoby się chwytliwymi sloganami i silnymi markami – Śląsk podczas reaktywacji jedynie zapadł w drugoligowy letarg. A i tam nie jest kolorowo, nawet jak na standardy tej amatorskiej drużyny. PLK to jednak nie Śląsk, który nawet wśród “szarej masy” budzi jakieś skojarzenia. Polska koszykówka? Polska liga? A co to jest?

Czy Polska Liga Koszykówki ma jeszcze szanse się podnieść i odbudować wizerunek z przełomu wieków? Obawiam się, że co najmniej do Euro 2012 będzie jeszcze gorzej niż jest – i nawet kolejna eksplozja gortatomanii niczego tu nie zmieni, w najlepszym razie przedłużając agonię.

Leave a Reply

Your email address will not be published.