Siłą każdego klubu są kibice. Niekiedy są wyjątki, jak choćby Popcorn/Arka Sopot/Gdynia, którego siłą była (jest?) ambicja właściciela, ale powyżej pewnego poziomu takie pseudokluby nie są w stanie wyjść. W niektórych przypadkach siłą jest marka – jak Real Madryt, czy Barcelona na meczach których panuje atmosfera teatru, a większość widowni to turyści. Niestety, nawet niezwykle dojna krowa ma swój kres możliwości – o czym dane było nam przekonać się na własnej skórze; a zdechlaka postawić na nogi ciężko…
Nie mam jednak zamiaru dzisiaj przypominać po raz enty o naszej mizerii, ani wyrokować przyszłości wielkim europejskiego sportu. Chciałbym się dziś podzielić odkryciem jakie wynalazł na forum fanów Legii kolega drughi.
Czy trzeba cokolwiek dodawać? Bez żadnych dodatkowych komentarzy można dostać wytrzeszczu oczu. Pełen podziw i… nieukrywana zazdrość.
Galatasaray, bo tego klubu zawodników świętujących z fanatykami widzimy na zdjęciu, to jest Klub przez duże K. Sekcje piłkarskie, koszykarskie (męska, żeńska, na wózkach), siatkarskie i mnóstwo innych. O setkach szkolonych dzieciaków nie wspominając. I to wszystko ze wsparciem wiernych fanatyków, którzy nie marudzą na poziom, dyscyplinę, płeć, kolor skóry, czy inne wyimaginowane niedogodności. Dla nich świętością jest ich klub w każdej postaci.
A obowiązkiem wspieranie go.