Powyższe słowa (autorstwa Michała Lizaka) pochodzą z wydania specjalnego Słowa Sportowego, które można było dostać w Hali Ludowej przed/podczas/po pierwszym meczu finałów play off PLK w sezonie 1999/2000 pomiędzy Śląskiem i Anwilem. Czy teraz, po 13. latach od tamtych wydarzeń, jest to najtrafniejsza zapowiedź jutrzejszego meczu? Dla nas niestety nie, bo dwa razy Anwil nam zabrał “coś”. W sezonie 2002/2003 naszym kosztem włocławianie awansowali do finałów zdobywając w nich upragnione (jedyne) złoto w historii. Następnie, w sezonie 2004/2005, Joe Crispin postanowił pozbawić nas marzeń o medalu już w ćwierćfinale. Po dwóch latach nadeszła pora rewanżu czyli – brązowy medal w roku 2007. W kolejnym mieliśmy powtórkę z rozrywki pokonując Polpak Świecie, a następnie nadeszły chude lata…
W zeszłym roku, jako 2-go ligowcy, wygraliśmy w Ostrowie Puchar PZKosz (drużyny z PLK miały swoją imprezę, swój puchar, co jak wiele innych decyzji/pomysłów włodarzy polskiej koszykówki zasługuje na Nagrodę Darwina). W sezonie obecnym Pucharu PZKosz już nie zgarnęliśmy, ale 3. miejsce w turnieju Final Four rozgrywanym w Krośnie pozwoliło nam awansować do tzw. fazy centralnej Pucharu Polski.

Od początku tego sezonu losowania kolejnych par ww. pucharze budziło zainteresowanie do tego stopnia, że niektórzy już 30. grudnia wiedzieli, że wpadniemy na Anwil. No i wpadliśmy/wylosowaliśmy/ustaliliśmy… Jak zwał, tak zwał. Jutro w Pucharze Polski zmierzy się drużyna ekstraklasowa, mierząca w medale, z drużyną 1-ligową z aspiracjami do awansu. W dalszym ciągu wiele nam do PLK brakuje, chociaż czy aby na pewno…?
Radek Hyży narzekał w materiale filmowym stacji TeDe, że pojedynki wrocławsko – włocławskie powinny zostać spisane, najlepiej w formie książki. Bezapelacyjnie zgadzam się bez zbędnych wyjaśnień. Na dzień dzisiejszy (o dziwo) z rzetelną pomocą nadchodzi wikipedia. Rzecz w tym, że mecze Śląska z Anwilem to nie tylko statystki punktowe. Ogromna ilość emocji, wspomnień, łez szczęścia i smutku, wielki kawał historii, której nie da się ująć ot tak, w kilku słowach chociaż w powyższy fragment przytoczony ze Słowa Sportowego z tytułem włącznie oddaje to najlepiej…
A jutro? Jutro otworzymy zapomnianą księgę i dopiszemy nowy rozdział. Tak na parkiecie jak i na trybunach będzie coś do udowodnienia – czy to już powrót króla, czy jedynie jego namiastka.
Świetny tekst!! Mam nadzieje że Kosynierzy przy pełnej hali (a taka się zapowiada) nie będą śpiewać długich nudnych przyśpiewek tylko powrócą do starych metod gdzie przysługiwały proste przyśpiewki typu WKS! WKS! czy Hej Śląsk! a w przerwach lub w meczach ze słabym przeciwnikiem (czyli meczu pozbawionym emocji) intonowali dłuższe śpiewy..
Smutne to co piszesz, że długie przyśpiewki są nudne, ale to Twoja opinia której zasadniczo nie rozumiem. Ale dzięki za “świetny tekst” ;-)
Jesteśmy jacy jesteśmy i nasz styl kibicowania niezbyt się zmienia, a podczas jutrzejszego spotkania też raczej się nie zmieni.
Nudne są “długie przyśpiewki”? A monotonne ‘WKS’ i tak niezbyt podłapywane przez publiczność na hali jest dobre? Posiadam odmienną wizję od Twojej ;)
Krótki ale na temat :) Bardzo mobilizująco na mnie działa. Głosu nie oszczędze!
Speed08_
Był już jeden klub kibica, który na siedząco klepał w bębenki i jechał przez cały mecz z dwiema wymienionymi przez Ciebie przyśpiewkami. Jakoś szybko przestali “kochać Śląsk”. Hali, jakakolwiek by nie była, nie udaje się wciągnąć do dopingu przez 10 lat. Czy są to proste i krótkie przyśpiewki, czy klaskanie, czy cokolwiek innego. Ot, taka nasza, wrocławska natura.
Serdecznie zapraszamy na nasz sektor! I na wyjazdy! ;)