Quo Vadis Śląsku? Znowu…

Rok 2015 przypieczętowaliśmy kolejną, 9. z rzędu porażką na ligowych parkietach. Nie mówimy tu o wynikach Śląska w II lidze, kiedy to ekstraklasowa drużyna została wycofana z rozgrywek. Mówimy o wynikach drużyny, która w ciężkich i niezapomnianych bojach, z nożem na gardle i kijem bejsbolowym na kroczu awansowała w wielkim stylu do PLK prosto z II ligi. Zaścianka koszykówki. Odkąd wróciliśmy tam gdzie nasze miejsce zdobyliśmy Puchar Polski oraz… po raz pierwszy w historii nie awansowaliśmy do fazy Play-Off, odpadliśmy w 1/4 Play-Off z nad wyraz przeciętnymi na tamten czas Czarnymi Słupsk i choć do zwycięstwa było blisko, kilka sekund, kilka rzutów to jednak były bęcki. No i sezon obecny… Już pisałem o tym co sądzę o tym sezonie w naszym wykonaniu, wtedy jeszcze mieliśmy 4 obcokrajowców więcej, a młodym wychowankom doradzałem ucieczkę z Wrocławia. To się pozmieniało… podstawową jedynką ekstraklasowego Śląska jest Norbet Kulon, a starnieri mamy sztuk 1.

Każde spojrzenie w tabelę to szok, niedowierzanie, pukanie się w czoło i zniechęcenie. To co stało się przez 2.5 roku od awansu z I ligi, najlepiej oddaje słynna już pierwsza strona dziennika Fakt. Puchar Polski nie ratuje tych trzech sezonów. Błąd za błędem i pewnie brak szczęścia. Coś zostało ewidentnie, jakby to ująć łagodnie… dokumentnie spierdolone. A przecież to nie tak miało być przyjaciele. Wszystko nie tak, i Śląsk i My. Zęby bolą bo atmosfera jest najzwyczajniej chujowa. A było już momentami znakomicie, zwłaszcza w zeszłym sezonie, np. na meczu z Turowem, kiedy hala żyła jak niegdyś i jak nigdy żywo reagowała na beznadziejne sędziowanie.

Pozostaje mieć nadzieję, że szkoła jaką przechodzą obecnie nasi zawodnicy, Polscy zawodnicy, zaprocentuje już za chwilę, za momencik. Przyjemnie ogląda się to jak walczą. Taka degrengolada nie może trwać wiecznie, udało się wygrzebać z mułu poniżej dna, więc i od dna powinniśmy się odbić. Trzeba zakasać rękawy… Jeszcze kilka lat temu żywe były wspomnienia złotych czasów WKS-u, bo miały miejsce można by rzec “wczoraj”, przedostatni medal zdobyliśmy w 2007 roku. Nagle z wczoraj zrobiło się kiedyś, a z dzisiaj zrobiło się przedwczoraj. Jakie będzie jutro?

Nie smutnych

12366431_10153341242896314_3261499374388612494_nJuż za chwileczkę, już za momencik siądziemy do wigilijnych stołów i na chwilę zapomnimy o okrucieństwie obecnego sezonu. Ta chwila nieuwagi, w połączeniu ze zbliżającym się sylwestrowym znieczuleniem, to idealny moment, by się rozmarzyć i życzyć sobie mnóstwa nierealnych rzeczy, nie licząc się zbytnio z tym jak mocno zweryfikuje te życzenia brutalna rzeczywistość.

Zaczniemy zatem od naszego byłego kapitana, Adriana Mroczka-Truskowskiego, obecnie bez klubu, za to z kontuzją. Życzymy więc szybkiego powrotu do zdrowia i na zawodowy parkiet. Może nawet w domowych barwach?

Jak jesteśmy przy kontuzjach, to obecnemu składowi Śląska życzymy, by kontuzje szerokim łukiem omijały wszystkich, w szczególności naszego jedynego rozgrywającego.

Obecnemu kapitanowi, Kamilowi Chanasowi, życzymy by przestał się zamartwiać oraz by wróciła ta genialna bezczelność, którą podbił ekstraklasę dobre dziesięć lat temu.

Michałowi Jankowskiemu, by pod choinką odnalazł skuteczność, a swoim entuzjazmem nie przestawał zarażać kolegów z drużyny.

Wychowankom, którzy dostaną niepowtarzalną okazję zebrać parę lekcji w ekstraklasie – by te lekcje były jak najbardziej owocne, a jak najmniej bolesne. A także, jeśli nie przede wszystkim, by zebrane doświadczenie zaprocentowało grą w ekstraklasie w przyszłym sezonie. Grą, nie siedzeniem na ławce.

Tym, którzy tej szansy nie dostaną w tym sezonie – by ich starsi koledzy udowodnili, że warto postawić na młodych.

Braciom Kulonom życzymy, by już nikt ich w lidze nie mylił.

Naszemu trenerowi, Emilowi Rajkoviciowi, życzymy wyrozumiałego sędziego dyscyplinarnego. I żeby przywrócił wrocławianom dumę.

Kibicom Stali Ostrów życzymy, by tak ciepło jak w Kaliszu, gościli w Ostrowie.

Kibicom Anwilu Włocławek życzymy zwiększonej skuteczności policyjnego wydziału kryminalnego ds. kradzieży flag.

Naszym młodym Kogutom życzymy niewyczerpanego zapału i chęci do pracy nad swoimi brakami.

Hali Orbita, by krzesełka nie przykrywały się kurzem.

Pawłowi Mrozowi, by na każdym meczu rozdawał kilka czapek.

Wszystkim Kosynierom, mniej wymówek.

Zespołowi KS Kosynierzy życzymy w końcu jakichś zwycięstw.

Radkowi Hyżemu, nie gasnącego głodu wiedzy.

Na koniec, wszystkim wymienionym i nie wymienionym, tradycyjnie – Wesołych, Spokojnych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!

Hej Śląsk!

Krok do normalności

srdjan-lalic-era-slask-wroclawOd początku naszej działalności wyczekujemy i wspieramy każdego wychowanka Śląska, który ma szansę przebić się do składu i zagościć w nim na dłużej. Nie chodzi tu nawet o wymiatacza, ligową gwiazdę rzucającą kilkanaście punktów na mecz. Zadowolimy się “zwykłym” rzemieślnikiem, gościem od czarnej roboty, którą będzie wypełniał z pełnym oddaniem dla klubu, który ma w sercu, a nie w czterech literach.

Zupełny brak takich postaci – przy w miarę niezłych wynikach w grupach młodzieżowych – najlepiej podkreśla beznadzieję naszego szkolenia, brak jakiegokolwiek planu i strategii. I jeśli się ktoś pojawia, to najczęściej przez przypadek – jak Kamil Chanas, który pierwsze minuty w ekstraklasie dostał, bo trenerem był Jankowski, w klubie brakowało pieniędzy, a na pozycji obrońcy konkurencji. Kamil szansę wykorzystał i to jego własna zasługa, wątpliwe jednak by ją w ogóle dostał, gdyby w ówczesnym Śląsku wiodło się lepiej.

Właśnie dlatego zawsze nas telepie, kiedy w składzie oglądamy “pana opaskę”, Burnatowskich albo inne Buble, których na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat było całe zatrzęsienie. Nie mówiąc o gościach, których obecność ograniczała się do pierdnięcia dwa razy w krzesełko za równowartość kosztu utrzymania trenera juniorów przez jakieś pół sezonu. I właśnie dlatego cieszymy się, że skład nam się skurczył o debili, którzy nie rozumieją, że kiedy mówi im się, że mają walczyć, to na parkiecie, a nie ze swoimi kibicami.

40 minut Norberta i 18 Maksyma w pucharowym starciu to najlepsze co nam się przytrafiło od awansu. I jeśli nawet mamy oglądać porażki, to jesteśmy pewni, że będą po walce, którą można nagrodzić brawami.

Dzięki tej “inwestycji” w przyszłym sezonie być może będziemy cieszyć się z własnego Filipa Matczaka (z którym biliśmy się w I lidze!), który wykręca dziś fantastyczne cyferki i jest liderem obecnie piątego zespołu ekstraklasy.

W poniedziałek podejmujemy Asseco Gdynia o 20:35 w Orbicie. Pewnie dostaniemy niezłe baty, ale to nie jest ważne. Ważne, że w końcu będzie komu kibicować, a jak dobrze pójdzie – to za kilka miesięcy będziemy wspominać te mecze jako początek czegoś dobrego. Dlatego zapraszamy do Orbity i na sektor K.

Bo jeszcze będzie pięknie.

Chuj dupa i kamieni kupa czyli dramat w każdej odsłonie

Cały sezon 2015/2016 jak na razie to porażka. W zasadzie kompromitacja. Dosłownie wszystko jest źle i żaden element do siebie nie pasuje. To czy jeszcze da się cokolwiek uratować, dopiero się okaże.

12336366_1154138777948064_1237822263_n

Terminarz jest do dupy

Obecnie mamy maraton spotkań w roli gospodarza. Poczynając od pseudo pucharów europejskich mamy kolejno mecze u siebie w dniach 2, 7, 11 i 21 grudnia. Mecze ligowe w poniedziałki to porażka (w piątki też), nie wiem na jakiej zasadzie ustala się ten terminarz – jeśli poprzez losowanie to sugeruje zmienić maszynę losującą, chyba że chodzi o dostępność Hali Orbita, ale nie wierzę, że w tym temacie nie można dojść do porozumienia.

Każdy mecz powinien być świętem, wielkim wydarzeniem na które się czeka z niecierpliwością. Przez takie, a nie inne ułożenie terminarza wszystko to powszednieje do bólu, a chyba nie o to chodzi? W weekendy: dom, wyjazd, dom, wyjazd i w środku tygodnia puchar krajowy albo puchary europejskie – taka forma byłaby zdrowa. Tyle że u nas stoi wszystko na głowie, mecze w poniedziałki, wtorki, środy, albo w niedziele o 20.00 kiedy większość ludzi myśli o zbliżającym się poniedziałku. A przepraszam, może chodzi o wzorce rodem z NBA. Nie tędy droga, nigdy nie było i nie będzie u nas NBA, mamy natomiast w lidze 17 zespołów, w końcu można zapłacić i grać (w sumie to czemu by nie 20?) to i trzeba było upchnąć w terminarzu 32 spotkania.

Europejskie pucha(hahahaha)ry

W piłce nożnej, pod egidą UEFA był rozgrywany Puchar Intertoto, plejada potęg jaka tam występowała przyprawiała o zawrót głowy. Te puchary w których aktualnie występujemy, mają dla mnie właśnie taką renomę jak ów rozgrywki UEF-y. Bo niby jakim cudem my w nich gramy skoro zajęliśmy miejsca 5-8 w lidze? Jak po pierwszych meczach cytowałem stwierdzenie „odpuszczamy ligę bo puchary”, to jeszcze było zabawnie. Po porażkach u siebie ze Startem Lublin, Zastalem Zielona Góra, Polskim Cukrem Toruń, Polfarmexem Kutno i Turowem Zgorzelec już nikomu do śmiechu nie jest. Jedynym sensowym argumentem przemawiającym za tymi rozgrywkami jest jakiś strumyczek pieniędzy który ewentualnie może do nas dopłynąć. Skądkolwiek…

Skład bez ładu i składu

Prawda jest taka że tego się nie chce oglądać. Przyjemniej się oglądało mecze w 1 i 2 lidze, tam był jakiś cel postawiony, wszystkim zależało na wyniku to i atmosfera była lepsza. A już do szału może doprowadzić świadomość, że w tych zakichanych rozgrywkach FIBA nagle się „naszym” chce, a kiedy przychodzi mecz w PLK, dopada ich taka niemoc, że zęby bolą ze zgrzytania. Zresztą odnośnie 1 czy 2 ligi to jestem przekonany, że Śląsk pierwszoligowy z sezonu zakończonego awansem wygrałby przynajmniej 10. oczkami z obecnym, bo ten ogólnie rzecz biorąc jest zbieraniną bez umiejętności, a co najgorsze bez charakteru. Daj Bóg! żebym mógł odszczekać te słowa.

Co sezon wymieniamy większość zawodników, nawet tych którzy w jakimś stopniu się sprawdzili. W bieżącym kaleczą nas najboleśniej zawodnicy typu Danny Gibson, Robert Tomaszek (to on umie biegać?), Robert Skibniewski, Jan Grzeliński… albo byli zawodnicy Śląska albo z Wrocławia. Nie będę się znęcał.

Trener?

Bardzo mi się nie podoba to co powiedział nasz trener po ostatnim meczu. Za stroną oficjalną:

“Są chyba dwa logiczne powody, dla których wygrywamy w Europie, a nie udaje nam się to w PLK. Pierwszy to zasady – czyli konieczność wystawiania bez przerwy przynajmniej dwóch polskich zawodników na parkiecie w Tauron Basket Lidze. W rozgrywek FIBA tego nie ma, choć ja nie korzystałem z tego jakoś często w poprzednich meczach. Dzisiaj jednak trochę minut graliśmy czwórką Amerykanów na parkiecie.”

Może i przepis o obowiązkowych dwóch Polakach na parkiecie jest głupi… ale to wypowiedź jest smutna. Dramat najogólniej. Przekaz jest taki: Norbert, Maksym, i inni – uciekajcie stąd, jeśli chcecie grać i osiągnąć coś poza odciskami i nie chodzi mi o ten na nogach od biegania. Lepiej grać 5-tką czarnoskórych joł joł braci. Są super. Bo nie ma drogi na skróty! 

A skoro już przy trenerze jesteśmy. Zamieniliśmy jednego co go załatwił mały czarny, na drugiego co chciał/zgodził się na 5 czarnych, żeby go z powrotem zamienić na tego pierwszego. Brawo. Jeszcze lepsze jest to, że dostał na asystenta tego, którego usilnie za wszelką ceną nie wpuszczał na parkiet. Pomimo tego, że wielokrotnie prosiło się o to w mniejszym bądź większym stopniu. Choćby na 5 minut.

Wyniki.

Najlepszym podsumowaniem wyników w tym sezonie jest ten fragment filmu “Jak się pozbyć celulitu”.

Dzisiaj przegraliśmy kolejny mecz, znowu u siebie. Tzw. derby z Turowem Zgorzelec. Kiedy oglądaliśmy drugoligowe baty młodocianych koszykarzy Śląska podczas banicji po wycofaniu przez Siemińskiego, nawet dało się to zrozumieć, usprawiedliwić, że przecież się uczą grać itd. Jak pierwszy raz w historii nie awansowaliśmy do play off PLK, po awansie z 1 ligi, pomyślałem że to wstyd ale może beniaminek musi zapłacić frycowe. W zeszłym roku wcale nie mniejsze rozczarowanie nastąpiło w 1/4 finałów play off, kiedy to dostaliśmy bęcki 0-3 od raczej średniej ekipy Czarnych Słupsk, a właściwie od jednego czarnego… ale przynajmniej “jakoś” to było. Tak w tym sezonie… porażki, kompromitacje, beznadzieja i wstyd, ale bardzo pragnę wierzyć, że przekujemy to wszystko w “coś” godnego. Przecież mówimy o bilansie klubu który zdobył 35 medali mistrzostw Polski w swojej historii. 

Pozytywów nie ma

Kosynierzy jego mać. Chciałem wrzucić kamyczek do naszego ogródka, ale aktualnie to powinien być nie kamyczek a głaz i nie ogródka, a raczej doniczki. Nie mniej jednak, wśród niewielu ale wielka wiara ciągle się tli… Wrocław od zawsze poddaje się ostatni…

Kalisz, 30.11.2015

andrzej-kowalczykPo krótkiej przerwie ponownie mogliśmy zmierzyć się ze Stalą na wyjeździe. Obie strony zdążyły wyraźnie za sobą zatęsknić, jednak ze względy na nagłą śmierć wieloletniego trenera ostrowian, Andrzeja Kowalczyka, postanowiliśmy wykluczyć ze spotkania zwyczajową wymianę uprzejmości.

Do Kalisza (bo hala przy Kusocińskiego nie spełnia wymogów ligi) wyruszyliśmy w skromne 34 osoby, z czego 9 z KKN-u. Słabo, delikatnie mówiąc, bo chciałoby się użyć mocniejszych słów. Podobnie jak Emil w zespole – musimy coś zmienić.

Najważniejsze, że ci którzy do Kalisza się wybrali, nie mają czego żałować. Świetny doping (choć akustyka hali beznadziejna) i nawet kolejna porażka jakoś specjalnie nie popsuła humorów – widać tak musiało być, zapewne “Kowal” po raz kolejny odprawił swoje czary nad obręczami. W skromnie wypełnionej (na oko jakieś 60%) Kalisz Arenie dało się wywiesić fanę, były pozdrowienia dla Adriana Mroczka i Tomka Ochońko oraz hołd dla tragicznie zmarłego.

O sportowej części spotkania ciężko napisać coś ciekawego. Oficjalne statystyki podają, że mieliśmy 4 bloki, chociaż oglądając zza parkietu można było odnieść wrażenie, że mamy ich ze 3 razy więcej. I w zasadzie tyle na plus. Przez sporą część spotkania wydawało się, że mecz mamy pod kontrolą, ale fakty są takie, że jesteśmy tak słabi, że rozwala nas Sroka do spółki z Żurawskim.

Po meczu, dzięki mistrzowskim umiejętnościom organizacyjnym gospodarzy, mieliśmy okazję podyskutować o wyższości dzikusa nad jego brakiem, oraz przybić kilka piątek. Było zabawnie, choć krótko, bo pies przewodnik się zniecierpliwił.

W domach zawitaliśmy po pierwszej w nocy.