Śląsk bijący się o swój 18. tytuł jest jak pierwsza miłość idąca do ołtarza. Niby chcesz życzyć jak najlepiej, ale w głębi duszy liczysz że to się rozsypie jeszcze przed papierowymi godami.

Zamiast radości i święta jest złość, smutek, żal, zazdrość i rozgoryczenie.
Złość, bo klub świętuje pod ręką złych ludzi, którzy mówią całemu światu “mamy rację”.
Smutek, bo na trybunach oprócz szokujących obrazków mamy nawrót tłumu obrzydliwego lansu obecnego zawsze tam gdzie są sukcesy i blask.
Żal i zazdrość, bo nie było nam dane.
W końcu rozgoryczenie, bo oficjalnie przegraliśmy walkę o serca i umysły wrocławian, kibiców Śląska. Zostaliśmy definitywnie zgredami, których nikt nie rozumie, za to wazyscy uznają za wariatów.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że Schetyna z Lizakiem dopięli swego i będą mogli ze sceny zejść niepokonanym. Po trupach do celu, ale skutecznie. Gratulacje.
A można było walczyć, zamiast się poddawać i odcinać od tych, którzy walczyć chcieli.
A można było walczyć, zamiast się poddawać i odcinać od tych, którzy walczyć chcieli.
Nie przegraliście, bo nawet nie podjęliście walki. To teraz patrzcie na to z tą świadomością. :)