Odwiedziłem Świecie przy okazji meczu miejscowego Polpaku z Prokomem Trefl w trzecim spotkaniu półfinałowym tych drużyn. Skorzystałem też tego dnia z okazji, by obejrzeć wcześniejszy mecz numer dwa oraz wiktorię świecian nad Anwilem w spotkaniu decydującym o awansie do półfinału.
Ze strony sportowej drobny szok – Garner (o nim zresztą wkrótce drobna notka) wyrasta na największego lisa przechwytów tej ligi, a sam Polpak – na najlepiej broniącą na całym parkiecie drużynę w PLK. To właśnie głównie dzięki obronie na całym “kartonowi” ograli Prokom – mieli z tego masę przechwytów, wymusili wiele błędów rywala, a “trójki” to była już tylko wisienka na torcie; to dzięki tej obronie Polpak – w oglądanym przeze mnie meczu – ze stanu 2:16 w pierwszej kwarcie, zdołał wyjść na remis przed końcem pierwszej odsłony. Jeśli przyjdzie Śląskowi zmierzyć się z drużyną z kujawsko-pomorskiego to mam spore obawy – wrocławianie strasznie się gubią, gdy rywal stosuje taką obronę, a dzisiaj, nie mając w drużynie rozgrywających, może się wręcz skończyć pogromem.
Tyle tytułem wstępu, czas na właściwy wpis. Od jakiegoś czasu znajomi nabijają się podśpiewując tytułową przyśpiewkę – nie miałem okazji jej wcześniej usłyszeć, więc nie do końca mogłem uwierzyć, że można coś tak debilnego wymyślić i śpiewać. A jednak. Prokomiacy nie dość, że to śpiewają, to jeszcze niezwykle często. To już popcornowe hasło “let’s go Prokom” brzmi poważniej. Ogólnie to “oficjalni chuligani – Prokom Trefl” wyrastają na najśmieszniejszych kibiców w Polsce – są grupą, która stara się wzorować na pomysłach rodem z NBA (na każdym meczu obowiązkowe transparenty na kawałku brystolu z “zabawnymi” hasłami, okrzyki “lets’ go” i “defense”), a ich dodatkowe, autorskie pomysły, tylko dodają całej farsie komicznego uroku. Efekt uzupełnia legendarny już, specyficzny zapach unoszący się w hali – zapach popcornu, ze wszechobecnych stoisk serwujących prażoną kukurydzę.
Zabawnym jest też, że kibice z Sopotu niesamowicie się cieszą z… odpadnięcia Anwilu. O ile jeszcze gratulacje dla Polpaku świeżo po awansie (i radość, że nielubiany rywal oberwał) są naturalne, to już ciągłe jaranie się przez kolejne spotkania, wspólne śpiewanie ze świeckimi kibicami jakim klubem (nie) jest Anwil, wydaje się być co najmniej chore.
Świecki Polpak to wydawałoby się drużyna powstała na podobnej do Prokomu zasadzie – bogata firma (choć to oczywiście zupełnie inny kaliber niż Prokom Software) wykupuje klubik z niższej ligi, zmienia nazwę na firmową i w kilka sezonów doprowadza do czołówki PLK.
Od strony kibicowskiej to już jednak zupełnie inna liga. W Świeciu mają ambicje na stworzenie grupy ultrasowej, działającej na zasadach takich jak ostrowska, włocławska, czy nasza. Grupy, dla której priorytetem jest oprawa, doping, atmosfera święta meczu.
Jak na klubik ze stosunkowo małego miasta, o krótkiej historii, udaje im się to całkiem nieźle, ale i tutaj nie brakuje rzeczy, których nie potrafię zrozumieć. Swego czasu próbowali, jak wiele już klubów w Polsce, stosować drobne piro z wykorzystaniem tzw świeczek tortowych. Wszystko fajnie pięknie, tylko konia z rzędem temu, kto wytłumaczy mi sens odpalania tego przy pełnym oświetleniu hali. Ani to wygląda, ani efektu. Sztuka dla sztuki? (btw – ma ktoś wtyki wysoko postawione we wrocławskiej straży pożarnej?)
O ile odpalanie świeczek przy świetle można potraktować w kategorii wpadki, to już zupełnie nie wiem jak nazwać tańczenie “labado” plecami do parkietu. Labado fajny taniec (jedyny, który umiem tańczyć ;)). Wesoły, spontaniczny, podoba się zwykłym widzom, przychodzącym do hal głównie dla koszykówki. Poklaskają przy tym, czasem nagrodzą tańczących brawami. Ale dlaczego tańczyć go plecami do parkietu?!
Z odwracaniem po raz pierwszy spotkałem się bodaj dwa sezonu temu, kiedy we Wrocławiu zagościła spora grupa z Włocławka. Anwil dostał wtedy spore baty, a w pewnym momencie H1 urzędując na sektorze H (sic!) odwróciło się plecami do parkietu. Zrozumiałem to wtedy jako swoistą manifestację, sprzeciw wobec tego, co prezentowali zawodnicy ich klubu.
Dziś w zasadzie też tylko w tej formie rozumiem odwracanie się. Gdzie tu więc miejsce dla wesołego tańca? Browar temu, kto mi to logicznie wytłumaczy.