“Nie” dla gołodupca

wolinski_kitzinger_500Wieść gminna niesie, iż do rozmów o kontrakcie przy Mieszczańskiej usiadł ekshibicjonista… Nie to nie żart. Ów “striptizer” to gość, który niespełna dwa lata temu paradował z gołym zadkiem radośnie wymachując fajfusem przed kamerami w jakimś głupawym programie dla pustych panienek.

Od paru dni jest coś na rzeczy jakoby ten sam osobnik miał w przyszłym sezonie biegać po boisku w trykocie z herbem naszego klubu…

Żarty żartami, ale… nim głos zabiorą obrońcy “talentu” i koszykarskich umiejętności typa, przypomnę iż kilka ładnych lat wstecz zapowiadał się na koszykarza co najmniej przyzwoitego formatu. Po dwóch niezłych sezonach w Starogardzie Gdańskim i Zgorzelcu został powołany do kadry narodowej… z której z hukiem wyleciał. Podobno powodem były problemy charakterologiczne zawodnika. Po przygodzie z kadrą zrobiło się o nim cicho, po czym powrócił pod zmienionym nazwiskiem grając z różnym skutkiem (ostatnio w Rosie Radom) aby w minionym sezonie zostać bezrobotnym.

Zresztą umiejętności sportowe tego pana są nam obojętne. Zależy nam na dobrym imieniu klubu, a nie wynikach za wszelką cenę.

W dobie ogólnego społecznego ogłupienia, kiedy autorytetem moralnym najłatwiej zostać robiąc z siebie idiotę w tvn-ie, mody na pedalstwo, wszechobecnych hipsterów wśród których ciężko rozróżnić osobnika płci męskiej od żeńskiej, trzymamy kciuki za niepowodzenie w negocjacjach, a samemu gołodupcowi życzymy kontynuowania kariery gdziekolwiek indziej. Byle jak najdalej od Naszego Śląska.

K.

 

Łzy, radość i złość

krosno-kosynierzyKiedy 13 września 2008 roku, w dzień po ogłoszeniu upadłości przez ówczesne władze koszykarskiego Śląska, zebraliśmy się w kultowym dla nas miejscu przy ulicy Mieszczańskiej aby zamanifestować swoje niezadowolenie, nikt z nas nie wiedział jakie losy czekają nas i nasz święty klub w kolejnych latach…

Trudno w kilku słowach opisać to, jakie uczucia towarzyszyły ludziom, dla których Śląsk Wrocław był od lat niemal całym życiem. Nadziei na uratowanie ekstraklasowej drużyny nie było w zasadzie żadnej. Była za to rozpacz, gorycz, łzy i złość. Odpalone świece dymne w trzech słusznych barwach i nasza kultowa fana zawieszona na murach Kosynierki miały symbolizować jedynie to, że my kibice jesteśmy i zostaniemy wierni klubowi bez względu na wszystko.

Szczęściem w nieszczęściu był fakt iż w drugiej, a defacto trzeciej lidze, Śląsk posiadał drużynę rezerw, która nie należała do upadającej S.S.A., lecz do struktur Wojskowego Klubu Sportowego , dzięki czemu mogliśmy nadal trwać i robić to, co do tej pory, tyle że na mniejszą skalę.

Dzięki temu, że przetrwaliśmy trudne lata gry o pietruszkę, niemal pustą Kosynierkę i całą masę przeciwności…To, że w naszej grupie są osoby, które ani przez chwilę nie zwątpiły w to iż piękne chwile powrócą… a także dlatego, że te osoby motywowały tych co tę nadzieję tracili, kilka dni temu znów mogliśmy znaleźć się w tym samym kultowym miejscu przy ulicy Mieszczańskiej, kiedy to kilkanaście minut po czwartej nad ranem zajechały dwa wesołe autokary. Jeden z drużyną, która właśnie wywalczyła powrót do grona najlepszych, a drugi pełen zwariowanych, rozśpiewanych fanatyków. I znów, tak jak 13.09.2008, ponownie były race, świece dymne, głośne śpiewy i ta sama kultowa flaga, która towarzyszy nam już od wielu lat. Znów były łzy… i tutaj zacytuję M. która słusznie stwierdziła iż “warto było wówczas płakać, aby teraz wyć ze szczęścia”.

Patrząc z perspektywy czasu śmiało można stwierdzić, iż tamte wydarzenia wpłynęły pozytywnie na nas samych. W ciągu tych pięciu lat zmierzyliśmy się z wieloma przeciwnościami i pewnie z niejednymi jeszcze przyjdzie nam się zmierzyć. Skorzystała przede wszystkim nasza kibicowska mentalność, bo charakteru nie nabiera się będąc stale na szczycie, ale wdrapując  na szczyt będąc uprzednio na samym dnie. Tułając się po niższych ligach nasza grupa zebrała sporo doświadczeń, które – jak zresztą słusznie określił kiedyś Z. – były dla nas “kuźnią charakterów”. Nabraliśmy pokory i odporności.

Zmieniły się też personalia naszej grupy. Najsmutniejszym momentem było odejście od nas na zawsze Śp.Tomzika… Kilka osób zwyczajnie zniechęciło widmo drugiej ligi. Byli też tacy, którzy sobie nagrabili do tego stopnia, iż sami woleliby już więcej nie pojawiać się w naszym otoczeniu. Cieszy natomiast fakt, iż dołączyły do nas (i dołączają nadal) nowe twarze. Często bardzo ambitne i pełne zapału do działania.

Co przyniesie nam sportowo nowy sezon? Tego nie wiemy. Pewne jest jedno… co by się nie działo będziemy trwać i robić  swoje. Bo najważniejsze to kochać to co się robi i wkładać w to całe serce. A jak pokazuje przykład ostatnich lat… zostanie to wynagrodzone podwójnie.

K.