X-lecie
admin
Jest nadzieja, że jeszcze będzie pięknie. Takim optymistycznym akcentem zakończyliśmy pięć lat temu artykuł na nasz skromny jubileusz. Rozpoczynaliśmy właśnie nasze katharsis w drugiej lidze i chyba nikt się nie spodziewał, że zajmie aż tyle czasu. Ci, którzy wytrwali, mogli poznać definicję piękna.
O pierwszych pięciu latach nie ma się co powtarzać. Dzisiaj można dodać, że dziesięć lat temu większość pukałaby się w czoło gdyby powiedzieć, że po tak długim czasie w Śląsku grać będą Robert Skibniewski i Radosław Hyży, a ten drugi powinien być w przyszłości wspominany jako legenda klubu. A już na pewno każdy patrzyłby jak na wariata na wieść, że za najlepszy wyjazd w dziesięcioletniej historii wielu uznawać będzie ten w drugiej lidze do Prudnika, na mecz o życie z miejscową Pogonią.
Historia minionych pięciu lat obrodziła zresztą w zdarzenia śmieszne, straszne, niezwykłe, piękne i obrzydliwe. Z tych lepszych należy wymienić, że przez cały ten czas gramy z prawidłowym herbem, bez dziwnych dodatków do nazwy. I jak na razie udaje się to utrzymać nawet w ekstraklasie, choć niektórym w niższych ligach członów w nazwie przybywa zamiast ubywać.
Niektórzy wciąż śmieją się na wspomnienie artykułu pewnego dziennika, który mecze Śląska podsumował jako widowisko dla nielicznych, którzy do hali przychodzą napić się wódki. Jakby mnie ktoś zapytał o największy nasz sukces, to wskazałbym na przemianę, której udało się dokonać: z meczów oglądanych w liczbie na granicy błędu statystycznego, przez takie, kiedy trzeba się było zastanowić “czy już zaczynamy doping, czy jeszcze czekamy na spóźnialskich/grillujących pod halą”, po mecze w miarę zapełnionej hali, z apogeum w postaci Mistrzostw Polski Juniorów Starszych, kiedy organizatorzy zmuszeni byli zamknąć Kosynierkę dla kolejnych widzów. Pomogły sieci społecznościowe, dzięki którym łatwiej było dotrzeć do ludzi, powiedzieć że Śląsk wciąż żyje i gra. Jednak bez uporu tej najtwardszej garstki, dzisiaj nas by tutaj nie było.
Świętowaliśmy dwa awanse, jedyne w swoim rodzaju swojskie wyjazdy, poczuliśmy zapach Mieszczańskiej, która dla wielu stała się drugim domem. Większość zgodnie uznaje, że to było najlepsze pięć lat w historii tej grupy. Poznikali pozerzy, pozostali Ci, którym zależy. Doszli też nowi: zwariowani mistrzowie kierownicy, wiecznie młodzi ojcowie, czy nowo odkryte talenty malarskie, którzy wnieśli swoim zapałem powiew świeżości w nasz stary, skostniały organizm.
Za nami dziesięć lat bogatych w doświadczenia. Czas przekuć je w kolejne lata budowania drogi na krajowy szczyt.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=-abv7CTE0bs[/youtube]
A na urodzinowy tort zdążymy jeszcze zaprosić.