Tarnobrzeg, 12.04.2014
admin
Dawno już nie mieliśmy wyjazdu, przed którym byłoby tyle emocji w kwestii przygotowań. Wszystko za sprawą nowych gatunków owoców na rynku, który w praktyce pogodził spór - pigwa (który to okazał się jednym z ulubionych smaków… kierowcy), czy orzech? Zgodnie uznano, że jednak śliwka, której dzielnie drepcze po piętach czarna porzeczka.
Trasa degustacyjna
Degustacja owoców przeplatała się z degustacją wędzonego mięsiwa. Nie zabrakło przy tym dyskusji filozoficznych -_ to facebook, or not to facebook_? Jak ktoś zauważył - był to pierwszy od dawna (nie samochodowy) wyjazd w gronie “samych swoich”. Z drugiej strony w sumie szkoda, bo wyjazdy zbliżają i wiele z nich pozwoliło na dobre wciągnąć nowe postaci w nasze grono.
Podczas jednego z postojów potwierdziło się, że waga robi swoje i w starciu wagi koguciej z ciężką, górą była ta druga. Rozluźniona atmosfera i nadzwyczajna cierpliwość kierowcy sprawiła, że na miejscu, w 21-osobowym składzie, pojawiamy się… w połowie trzeciej kwarty.
Mecz
Hala w Tarnobrzegu wygląda jak skrzyżowanie hali Akademii Rolniczej z halą w Prudniku. Obiekt malutki, z jeszcze mniejszą frekwencją. Ciekawe, czy to efekt słabej popularności koszykówki, beznadziejnych wyników gospodarzy, czy zmiany nazwy klubu?
O samym meczu trudno cokolwiek pisać, skoro widziało się jedynie półtorej kwarty, kiedy już zresztą dawno było po meczu, a Śląsk spokojnie kontrolował wynik i pogłębiał przewagę.
Ciekawiej było po ostatnim gwizdku - Skiba wykorzystał silne kosynierskie ramię na pomeczowy trening siłowy, a miejscowa ochrona poczuła efekt suszarki, kiedy spróbowała zablokować przejście wrocławskiemu oficjelowi. Pod halą spędziliśmy w sumie więcej czasu niż w środku, a najweselszą dyskusję prowadziliśmy z Radkiem (jak zawsze zresztą), który był pod wrażeniem pracy sędziów - jego zdaniem odbębnili mecz w rekordowo krótkim czasie.
Powrót
W drodze do Wrocławia najlepiej bawił się W., który pod profesorskim okiem K. niezmordowanie ćwiczył dawno nie odgrywany hicior naszego autorstwa. Czy hicior powinien wrócić było zresztą długo dyskutowane i kto wie, czy na którymś ze spotkań nie spróbujemy.
Sama podróż przebiegała bez większych przygód, a we Wrocławiu meldujemy się około 3 nad ranem.