kosynierzy.info

Urodzeni, żeby kibicować

kosynierzy.info

Jeszcze Kosynierka nie zginęła

admin

5540639641_4f5892bab5_bJuż za niecały miesiąc start sezonu - 5. i 6. października turniej w Hali Ludowej/Stulecia, co prawda towarzyski, ale ze względu na rangę i miejsce obowiązkowy. Zawodnicy w najlepsze zapier… na treningach i grają sparingi. Jeden z nich miał miejsce dzisiaj… w Kosynierce.

W składzie oczywiście żaden z nowych nabytków, ani nawet zawodników, którzy rok temu wywalczyli awans do ekstraklasy. Za to mnóstwo uzdolnionych wychowanków, którzy również wywalczyli awans - do 2. ligi. Dzisiejszy sparing, minimalnie przegrany z rezerwami zielonogórzan (z Marcinem Chodkiewiczem w składzie), pokazał, że będzie to ciekawa ekipa, a kilku zawodników warto obserwować, bo za parę lat mogą stanowić ważny element drużyny seniorów. A kto, może któryś zasłuży na minuty już w tym sezonie?

Zapowiadają się długie weekendy ze Śląskiem - ze stadionu blisko do Orbity, z Orbity blisko do Kosynierki, z Kosynierki blisko na stadion. Z pewnością jeszcze nie raz i nie dwa zaprosimy was właśnie na Mieszczańską, bo po prostu żal nie korzystać.

Duma kibica

admin

godloMiało być pięknie. Miało być cudownie. I tradycyjnie - wyszło jak zawsze. Mowa oczywiście o dokonaniach naszej kadry na Eurobaskecie.

Temat reprezentacji jest u nas na uboczu. Tak jak nie lubimy dzikich kart, tak samo nie uznajemy innej metody oszukiwania - sztucznej naturalizacji. O ile w przypadku takiego “Józka” miało to jakieś uzasadnienie - facet zapuścił w Polsce korzenie i nauczył się języka - o tyle kolejne próby to była zwykła droga na skróty, by pozyskać zawodnika lepszego niż się umie samemu wychować. Szerzenie tego procederu znacznie ostudziło parę lat temu nasz zapał do biało-czerwonych, nie mniej - od kadry uciec się nie da. Gorzej - jest nam wszystkim potrzebna jak rybie woda.

Kilkanaście lat temu można było oglądać jak wzorcowo, na bazie reprezentacji, siatkówka ze sportu niszowego zdobyła popularność, która wypełnia dziś największe hale w Polsce na meczach kadry, a lidze dała w szczytowym momencie popularność na poziomie dwóch (!!) transmisji, jednej po drugiej, w otwartym kanale tv. W tym samym czasie koszykówka popisowo leciała na łeb na szyję, czego apogeum były upadające kluby. I ogólnopolskie wzruszenie ramion.

Eurobasket w Polsce spartolono i z szansy na poprawę sytuacji zostało jedno wielkie nic. Teraz mamy Eurobasket w Słowenii, gdzie pojechał ponoć super mocny skład, zdolny powalczyć nawet o złoty medal. Rywale osłabieni, a my niemal w pełnym składzie z Kelatim, Ignerskim, Lampe i mistrzem kreowania wizerunku poza parkietem - Gortatem. Kontrakt koszykówki na lata ze stacją podchodzącą na poważnie do tematu miał być wisienką na torcie w drodze powrotu na szczyt.

Za nami dwa spotkania z rzekomo najsłabszymi rywalami. Oba w plecy, co praktycznie przekreśla szanse na awans z grupy. I zamiast szczytu, wybuchu “koszomanii”, czeka nas kolejny sezon, gdzie bardziej niż na przypływ nowych kibiców, trzeba się będzie martwić, żeby starzy gdzieś nie zaginęli. I nawet jeśli Gortat to dla nas pajac, “naturalizacja” to chory wymysł, to można tak naprawdę powiedzieć tylko jedno słowo.

Szkoda.

Kto wyznacza trendy?

M.C.

Na łamach naszej strony nieco więcej mogliście ostatnio przeczytać na tematy czysto sportowe niż te, które przeciętnemu Kosynierowi są na co dzień najbliższe czyli… trybuny i wszystko to, co powszechnie związane z ruchem Ultras.

Koszykarskie wakacje dobiegają końca. Kończy się też laba dla tych, którzy w trakcie sezonu ogarniają całe to szeroko pojęte kibicowskie życie w naszym gronie. Nie ma co ukrywać, trochę poobijaliśmy się w między sezonowym okresie, a teraz czas zabrać się do roboty.

Pomysłów mamy sporo. Część została już wcielona w życie, a inne czekają na realizację. Rodzą się też pomysły na nowe hiciory dopingujące i sławiące nasz klub. Wraz z pierwszymi meczami nowego sezonu pojawi się również pewna niespodzianka.

Długo nie było nas na najwyższym szczeblu rozgrywek. Liga nieco się pozmieniała w trakcie naszej nieobecności. Patrząc na to z dystansu można dojść do wniosku, że spory postęp zrobili w Koszalinie. Ciekawe oprawy i doping na niezłym poziomie, jak na koszykarskie warunki, jeszcze bardziej zachęcają by w grudniu odwiedzić nadmorski kurort. Może nie porywający, ale jakiś tam stały poziom trzymają od lat w Słupsku i Starogardzie. Mimo wzajemnej antypatii, uznanie należy się ekipie, która ogarnia doping i oprawy we Włocławku. Mimo wszelkich niechęci szacunek dla panów z grupy H1 za to, że starają się wprowadzać coraz więcej elementów typowych dla ruchu Ultras.

Na zgorzelecki folwark wąsaty od lat patrzymy z lekkim uśmiechem i przymrużeniem oka. Zawsze przyjemnie jednak pojechać do przygranicznego miasteczka. Raz, że blisko, a kibicom z dłuższym stażem Zgorzelec kojarzy się przede wszystkim z pewnym przybytkiem nieopodal hali, w którym w wesołej atmosferze można było zaspokoić spragnione i zmęczone meczem gardła.

Nigdy nie mieliśmy okazji na własne oczy przekonać się co prezentuje sobą ekipa z Zielonej Góry. Z jednej strony zaakceptowanie zmiany herbu i nazwy to zupełnie nie nasza bajka, a z drugiej całkiem spory głośny młyn co z miejsca powoduje ciekawą rywalizację na trybunach.

Reszta ligi pod względem kibicowskim jest w zasadzie bezbarwna. O Gdyni nie ma co pisać. W Sopocie po rozłamie coś tam niby działają, ale jak to jest naprawdę przekonamy się na własne oczy.

Szkoda, że kibice Kotwicy Kołobrzeg nie za często odwiedzają koszykarską halę. Żałujemy, że na dłużej nie utrzymał się w lidze Łódzki Klub Sportowy, a ostrowski dzikus nie poszedł za ciosem i odpuścił w tym roku wykupienie miejsca w wyższej lidze. Ostatnie wycieczki do Ostrowa wspominamy przednio. Nieco gorzej kojarzą się natomiast fanom miejscowej drużyny.

Liga jest, jaka jest. Ale najważniejsze jest to, jak na jej tle wypadniemy my sami. Dlatego już dziś róbmy wszystko aby postrzegano nas jak najlepiej. Niech inni uczą się od nas dopingu i patrzą na nas z uznaniem.

Powraca do grona najlepszych Śląsk Wrocław… i niech to my, jego fani, będziemy tymi, którzy wyznaczają standardy. Ale aby tak się stało musimy włożyć w to sporo pracy i serca gdyż uznania nie zdobywa się ot tak…

K.

Ku przestrodze

M.C.

Długo pisałem poniższy artykuł. W zasadzie był już gotowy i czekał tylko na opublikowanie. Kilkakrotnie przeczytałem tekst nim wysłałem go naczelnemu i w ostateczności ugryzłem się w język. W ten sposób otrzymujecie notkę skróconą o coś, co mogło by sprawić iż jeszcze przed sezonem mielibyśmy niezłą wojenkę na linii Zarząd klubu - Kosynierzy.

Naturę mam dosyć wredną i lubię ponarzekać. A jak się uwezmę, to suchej nitki na delikwencie nie zostawię czego przykładem jest nasz nowy celebryta.

Gorzkich słów pod adresem machajpały w trakcie sezonu padnie pewnie sporo więc dziś gołodupca oszczędzimy.

Do rzeczy. Wiadomość o tym, że klub wypożycza “dla dobra samego zawodnika” Norberta Kulona podziałała na mnie jak przysłowiowa płachta na byka. Co prawda pisał już dziś na temat redaktor yanoo, który pewne informacje przyjmuje spokojniej ode mnie a, że sceptyk ze mnie okropny, więc zawsze muszę swoje zdanie wtrącić.

Śląsk to dla mnie - nazwa, herb, barwy, kibice robiący klimat i atmosferę wokół klubu, lata pięknej tradycji i historii oraz zawodnicy-legendy, którzy tę historię przez lata tworzyli.

Bycie fanatykiem Śląska dla mnie jak i dla wielu moich braci po szalu jest sposobem na życie. Dla jednych pasją, a dla innych życiową miłością. Tworzymy wizerunek klubu i staramy się go rozsławiać. A wszystko to ku wyżej wymienionym wartościom.

Zmieniają się czasy, a także i realia w sporcie. Trudno dziś znaleźć kogoś kto mógłby w polskich klubach stać się w przyszłości legendą na miarę Panów Mieczysława Łopatki, Kazimierza Frelkiewicza, Jerzego Świątka czy symbol ostatniej dekady - Macieja Zielińskiego.

Koszykarze, podobnie jak zawodnicy innych sportów zespołowych, stali się najemnikami. Gra się tam gdzie płacą więcej i gdzie jest wygodniej. Dawno skończyły się czasy sentymentów i przywiązania do barw. Ze świecą szukać zawodnika, który czułby się związany w sposób mentalny z klubem i kibicami. Dlatego też od dawna nie robią na mnie żadnego wrażenia wiadomości o wielkich transferach. Nie skacze mi ciśnienie na widok wielkiej gwiazdy, która i tak najczęściej ma gdzieś to gdzie i dla kogo gra. Ale jeśli już mam wybierać to wyznaję hierarchię: wychowanek klubu, wrocławianin, Polak, Europejczyk, a reszta jest mi obojętna.

Co do Norbiego… z racji tego iż większą część meczu zwykle spędzam stojąc plecami do parkietu nie mam możliwości aby na dłużej przyjrzeć się grze konkretnego zawodnika, ale akurat w jego wypadku nie dało się pewnych rzeczy nie docenić. Rzuciła mi się w oczy jego boiskowa zawziętość, walka do końca i spryt, którym nadrabiał często braki w umiejętnościach.

Ponieważ mam słabość do ludzi odważnych, walczących i uparcie dążących do celu nie mogłem nie polubić tego zawodnika za jego styl gry i podświadomie zacząłem mu kibicować.

Z natury jestem nieufny wobec ludzi, których bliżej nie znam, ale akurat ten małolat dość szybko wzbudził moją sympatię tym jak wypowiadał się na temat swojej przyszłości (skromy, ale pewny siebie i świadom tego co chce osiągnąć) i o Śląsku.

Wielu było takich, którzy deklarowali dozgonną miłość do Śląska a po roku lądowali w Wałbrzychu albo Włocławku, ale w tym wypadku rzeczywiście mamy szansę na swojaka przez lata. Kogoś z kim identyfikowali by się kibice i chłopaki z młodszych roczników.

Oficjalnie wypożyczenie do pierwszoligowego Kutna nasi działacze argumentują inwestycją w podniesienie umiejętności przez zawodnika. Uparcie twierdzę jednak, że pozostanie we Wrocławiu wyszłoby samemu zainteresowanemu na lepsze. Sezon jest długi, a nasz młody wychowanek już dwukrotnie pokazał, że zbieranie umiejętności w wyższej lidze przez kilka miesięcy procentuje w najważniejszych meczach sezonu.

Drodzy działacze. Przypomnijcie sobie sylwetkę młodego, perspektywicznego wychowanka sekcji piłkarskiej, Kamila Bilińskiego, na którego nosem kręcił trener Tarasiewicz, a następnie Lenczyk. Dlatego też wypożyczano go do niższych lig. Dziś Biliński strzela bramki z powodzeniem w Europie i gra w pucharach przeciwko polskim drużynom. A szanse na jego powrót do Śląska są praktycznie żadne.

Żebyście się kiedyś nie obudzili z ręką w nocniku.

To tak ku przestrodze.

K.

Słodko-gorzki sezon

admin

lew-kutnoMirek Łopatka, Mateusz Płatek, Łukasz Diduszko oraz Paweł Bochenkiewicz w WKK Wrocław. Jak stwierdziła E. - bez “naszych” nie potrafią awansować.

Dzisiejszy news przyćmił jednak każdy inny, który dotychczas wykrzywiał miny w grymasie - w sezonie 2013/14 nie zobaczymy Norberta Kulona w barwach WKS-u w ekstraklasie. Młody obrońca zostanie wypożyczony do AZS-u Kutno, gdzie dołączy do wrocławskiego trenera Jarosława Krysiewicza i wychowanka Śląska Krzysztofa Jakóbczyka.

Rzadko tu poświęcamy notki pojedynczym zawodnikom, a jeśli już to raczej ich krytykując. Z Norbertem czujemy jednak specyficzną więź, bo to chłopak, który przebył z nami najdłuższą drogę od upadku. Wskoczył do składu w drugiej połowie sezonu 2008/09  i z miejsca zdobył nasze uznanie za przebojową i odważną grę przeciwko starszym i silniejszym rywalom. Na długo zapamiętamy jego fenomenalną końcówkę w Prudniku, a później Ostrowie dające awans w II lidze.

Odkładając na bok sympatie trzeba stwierdzić, że sezon spędzony w drugiej lidze i jedynie trenowaniu z 1. drużyną może dać mniej, niż powrót do pierwszej ligi w roli lidera zespołu bijącego się o awans - a taką rolę mamy nadzieję wywalczy Norbert w Kutnie.

I głęboko wierzę, że za rok, podbudowany dobrym sezonem, wróci do nas jeszcze lepszy Norbert by móc bronić barw Śląska Wrocław w ekstraklasie. Powodzenia!