Długo pisałem poniższy artykuł. W zasadzie był już gotowy i czekał tylko na opublikowanie. Kilkakrotnie przeczytałem tekst nim wysłałem go naczelnemu i w ostateczności ugryzłem się w język. W ten sposób otrzymujecie notkę skróconą o coś, co mogło by sprawić iż jeszcze przed sezonem mielibyśmy niezłą wojenkę na linii Zarząd klubu - Kosynierzy.
Naturę mam dosyć wredną i lubię ponarzekać. A jak się uwezmę, to suchej nitki na delikwencie nie zostawię czego przykładem jest nasz nowy celebryta.
Gorzkich słów pod adresem machajpały w trakcie sezonu padnie pewnie sporo więc dziś gołodupca oszczędzimy.
Do rzeczy. Wiadomość o tym, że klub wypożycza “dla dobra samego zawodnika” Norberta Kulona podziałała na mnie jak przysłowiowa płachta na byka. Co prawda pisał już dziś na temat redaktor yanoo, który pewne informacje przyjmuje spokojniej ode mnie a, że sceptyk ze mnie okropny, więc zawsze muszę swoje zdanie wtrącić.
Śląsk to dla mnie - nazwa, herb, barwy, kibice robiący klimat i atmosferę wokół klubu, lata pięknej tradycji i historii oraz zawodnicy-legendy, którzy tę historię przez lata tworzyli.
Bycie fanatykiem Śląska dla mnie jak i dla wielu moich braci po szalu jest sposobem na życie. Dla jednych pasją, a dla innych życiową miłością. Tworzymy wizerunek klubu i staramy się go rozsławiać. A wszystko to ku wyżej wymienionym wartościom.
Zmieniają się czasy, a także i realia w sporcie. Trudno dziś znaleźć kogoś kto mógłby w polskich klubach stać się w przyszłości legendą na miarę Panów Mieczysława Łopatki, Kazimierza Frelkiewicza, Jerzego Świątka czy symbol ostatniej dekady - Macieja Zielińskiego.
Koszykarze, podobnie jak zawodnicy innych sportów zespołowych, stali się najemnikami. Gra się tam gdzie płacą więcej i gdzie jest wygodniej. Dawno skończyły się czasy sentymentów i przywiązania do barw. Ze świecą szukać zawodnika, który czułby się związany w sposób mentalny z klubem i kibicami. Dlatego też od dawna nie robią na mnie żadnego wrażenia wiadomości o wielkich transferach. Nie skacze mi ciśnienie na widok wielkiej gwiazdy, która i tak najczęściej ma gdzieś to gdzie i dla kogo gra. Ale jeśli już mam wybierać to wyznaję hierarchię: wychowanek klubu, wrocławianin, Polak, Europejczyk, a reszta jest mi obojętna.
Co do Norbiego… z racji tego iż większą część meczu zwykle spędzam stojąc plecami do parkietu nie mam możliwości aby na dłużej przyjrzeć się grze konkretnego zawodnika, ale akurat w jego wypadku nie dało się pewnych rzeczy nie docenić. Rzuciła mi się w oczy jego boiskowa zawziętość, walka do końca i spryt, którym nadrabiał często braki w umiejętnościach.
Ponieważ mam słabość do ludzi odważnych, walczących i uparcie dążących do celu nie mogłem nie polubić tego zawodnika za jego styl gry i podświadomie zacząłem mu kibicować.
Z natury jestem nieufny wobec ludzi, których bliżej nie znam, ale akurat ten małolat dość szybko wzbudził moją sympatię tym jak wypowiadał się na temat swojej przyszłości (skromy, ale pewny siebie i świadom tego co chce osiągnąć) i o Śląsku.
Wielu było takich, którzy deklarowali dozgonną miłość do Śląska a po roku lądowali w Wałbrzychu albo Włocławku, ale w tym wypadku rzeczywiście mamy szansę na swojaka przez lata. Kogoś z kim identyfikowali by się kibice i chłopaki z młodszych roczników.
Oficjalnie wypożyczenie do pierwszoligowego Kutna nasi działacze argumentują inwestycją w podniesienie umiejętności przez zawodnika. Uparcie twierdzę jednak, że pozostanie we Wrocławiu wyszłoby samemu zainteresowanemu na lepsze. Sezon jest długi, a nasz młody wychowanek już dwukrotnie pokazał, że zbieranie umiejętności w wyższej lidze przez kilka miesięcy procentuje w najważniejszych meczach sezonu.
Drodzy działacze. Przypomnijcie sobie sylwetkę młodego, perspektywicznego wychowanka sekcji piłkarskiej, Kamila Bilińskiego, na którego nosem kręcił trener Tarasiewicz, a następnie Lenczyk. Dlatego też wypożyczano go do niższych lig. Dziś Biliński strzela bramki z powodzeniem w Europie i gra w pucharach przeciwko polskim drużynom. A szanse na jego powrót do Śląska są praktycznie żadne.
Żebyście się kiedyś nie obudzili z ręką w nocniku.
To tak ku przestrodze.
K.