Połowę naszej historii spędziliśmy poza ekstraklasą, mamy zatem porównanie i możemy z całą pewnością stwierdzić, że to jakby dwa różne światy. To trochę jak przeprowadzka ze wsi, gdzie jest swojsko i wszyscy się znają, do miasta, które oferuje większe możliwości. Za czym tęskniliśmy i do czego wracamy… a za czym będziemy tęsknić w najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju?
Głos Zgorzelca
Spikerzy są lepsi, albo gorsi. Wielu z łezką w oku wspomina ppłk. Tadeusza Haducha, który niezapomnianym głosem pytał “kto wygra mecz?!” Marian Czajkowski, za swe językowe potknięcia, czytanie z kartki, czy dojeżdżanie do Brzegu Dolnego pociągiem, dorobił się pochwalnej przyśpiewki. Ogólnie jednak spikerzy mają być niezauważalni.
Pana z kitką w Zgorzelcu nie sposób nie zauważyć. On również dorobił się przyśpiewki, tyle że o zupełnie innym wydźwięku. I jestem pewny, że jego wycie będzie głównym tematem w drodze do przygranicznego miasta.
Znacznie przyjemniejszym wspomnieniem związanym ze Zgorzelcem jest Bar Węglowy. Na wspomnienie pań biegających do sklepu, bo chleba zabrakło, a wcześniej łapiących się za głowę na widok tylu gęb do wykarmienia, a przede wszystkim na wspomnienie ogromnych grillowanych szaszłyków - pysk sam się uśmiecha i nie może doczekać wyjazdu.
Halo, czy to Włocławek?
Namiastkę emocji z legendarnych już pojedynków mogliśmy doświadczyć w Pucharze Polski. Do pełni wrażeń zabrakło kibiców gości. Teraz będziemy mogli to nadrobić, a co więcej - odwiedzić ponownie Halę wiceMisiów, które to wizyty zawsze dostarczały wrażeń.
Prokom się wystraszył
Dni Prokomu są ponoć policzone, ale wciąż pozostaje Start Gdynia, Trefl Sopot oraz Kotwica Kołobrzeg. Jest więc szansa, że ponownie ktoś trafi na halę… mokrusieńki, świeżo po kąpieli w morzu. Nie dane nam też było odwiedzić największą i najnowocześniejszą halę w PLK, będzie zatem szansa to nadrobić.
Italiano
Skoro już jesteśmy na Pomorzu, to pora na wspomnienie Starogardu Gdańskiego i jedynej w swoim rodzaju pizzerii na dworcu PKP. Kto nie był, ten nigdy nie zrozumie o czym mowa. Zresztą, sama miejscowość - choć odwiedzana przez nas jedynie dwukrotnie (plus raz nie dojechaliśmy) - wiąże się z wieloma miłymi wspomnieniami, a wycieczka w marcu 2005 była naszą pierwszą autokarową.
Inne hale, inni kibice
Druga, czy nawet pierwsza liga, od PLK różnią się między innymi halami. Te w ekstraklasie są większe i raczej szczelniej wypełniane. I co ważniejsze - na trybunach można znaleźć podobnych nam rozśpiewanych kibiców, z którymi można rywalizować. Przez ostatnie pięć lat doświadczyliśmy takich aktywnie działających grup jedynie w Ostrowie, Pleszewie, Krośnie i Pruszkowie. Mało.
Magia betonu
I w końcu coś z lokalnego podwórka. Hala Ludowa/Lodowa/Stulecia. Po remoncie, ale wciąż unikatowa, ze starym duchem, lewym balkonem i giętą pod parasolem. Nie wiemy czy, kiedy, ani z kim moglibyśmy w tym magicznym miejscu zagrać. Wiemy jednak, że jeżeli jest jakaś hala we Wrocławiu, która może konkurować swoją wyjątkowością z Kosynierką, to właśnie ta przy ul. Wystawowej.
Pełnoletniość
11 lat. I wszystko jasne.
Ujeżdżalnia koni
[![55406396414f5892bab5_b](http://kosynierzy.info/wp-content/uploads/2013/06/5540639641_4f5892bab5_b-300x199.jpg)](http://kosynierzy.info/wp-content/uploads/2013/06/5540639641_4f5892bab5_b.jpg)I w ten sposób możemy przejść do rzeczy, za którymi będziemy teraz tęsknić. Hala przy Mieszczańskiej 11 będzie na szczycie tej listy. Ta rozpadająca się, bez światła w toalecie, jak i ta odmalowana, z podobiznami Stasika, Zielińskiego, Miglinieksa, Łopatki i wielu innych. Będziemy wspominać grille na pętli, mecze przy smutnych, niemal pustych trybunach, wyczekiwanie “ilu desperatów jeszcze dziś przyjdzie…?”. Ale i nadkomplet na Mistrzostwach Polski Juniorów Starszych i derbach, mgłę po odpalonych świeczkach, oraz mnóstwo pięknych chwil z ostatnich pięciu sezonów, spędzonych na trójkolorowych trybunach, na których przeszliśmy prawdziwe _katharsis.
Twierdza Kłodzko
Jedno z wielu miejsc, które podczas drugoligowych wojaży pokochaliśmy. Grill schodkowy, którego nie powstydziłby się sam Adam Słodowy, sympatyczni gospodarze i ogólnie szacunek do Śląska. Wygodny dojazd wygodnym pociągiem i radość B., że w końcu na mecz może wyjść w kapciach.
Jakkolwiek wyjazdy pociągowe charakteryzują się niepowtarzalną atmosferą, mają to do siebie, że “trochę” wolnego czasu niekiedy trzeba zagospodarować z przymusu. O ile pogoda w czasie topienia marzanny implikowała wspomnianą wyżej rozrywkę, o tyle aura zimowa już temu nie sprzyjała. Podczas wyjazdu w roku 2010, snując się bez celu po tonącym w śniegu mieście, M. zapragnął wbić się na lodowisko i pościgać się nieco z innymi spragnionymi rozrywki tego rodzaju. Na nic zdały się nasze tłumaczenia, że bez łyżew sobie nie poradzi. Zabawy zimowe jednak zostały zrealizowane chwilę później, w czasie bitwy o Twierdzę Kłodzko. Bitwę na śnieżki. Z perspektywy czasu można ocenić, że obrońcy twierdzy (czyli… my) przegrali tę potyczkę, gdyż opuścili swoje miejsca artyleryjskie bez większych chęci kontynuowania ostrzału.
Przepraszam, nie wie Pani gdzie tu się piwa można napić ?
Tym zdaniem, podczas jednego z wyjazdów zakończył rozmowę z ekspedientką w sklepie P. Następnie po dokładnym zmierzeniu wzrokiem pytającego i jego kompanów obwieszonych zakupami, zamknęła na 30 minut swój przybytek i zaprowadziła nas do drugiego, który to okazał się być mini barem/mini knajpą lub jak kto woli miejscową mordownią. Urzędowaliśmy w tym lokalu przed i po meczu, gdyż tym razem pogoda nie zachęcała do plenerowych harców. A przyznać trzeba, że ekipa grillowa woziła swojego “laptopa” na węgiel w różne miejsca, aż ostatecznie padł łupem złomiarzy… chyba złomiarzy…
Przerwana tradycja
Z ostrowską Stalą zaliczyliśmy 15 sezonów z rzędu. Los chciał, że nawet kiedy wypadliśmy z PLK, to zdążyliśmy jeszcze do Ostrowa pojechać, a już rok później Stal podzieliła nasz los i wylądowała w II lidze. Później był awans i kiedy wydawało się, że Stali już nie zobaczymy, ta wykupiła dziką kartę.
Teraz o dzikusie do PLK nie ma mowy, ale nie zdziwimy się jeżeli los nie pozwoli na przerwanie tej pięknej serii… i połączy nas ponownie. W Pucharze Polski.
Swojski Śląsk Wrocław
Koniec z drużyną zbudowaną z samych wychowanków. Ba, koniec z drużyną zbudowaną z samych Polaków. Teraz trzeba się będzie cieszyć z każdego rodaka biegającego po parkiecie, a wychowanek będzie prawdziwym rodzynkiem.
Chociaż szefostwo zapowiedziało ambicje tworzenia silnej bazy wychowanków i opieraniu na niej kadry. Trzymamy kciuki.
Nietypowe niespodzianki
Ekstraklasa, choć w wydaniu polskim nie zachwyca, to jednak spełnia jakieś wymagania i wiadomo czego oczekiwać. Trudno już zatem będzie się załapać na niespodzianki jak ta w Pleszewie, gdzie raz - ciężko było dojechać (jeszcze gorzej wrócić), a dwa… na miejscu okazało się, że stacja kolejowa oddalona jest ładnych parę kilometrów od samej miejscowości. Prawdziwa stacja Pleszew od wieków stoi zamknięta.
Kurnik jakich mało
Pogoń Prudnik to, oprócz nieprawdopodobnych braci Łakis, przede wszystkim niesamowita hala. Balkony tak nisko zawieszone, że pod nimi trudno nie wyrżnąć łbem. Sama trybuna połączona z ławką rezerwowych, więc siedzi się na zawodnikach. Dodajmy do tego dość żywą miejscową publikę, “zaczarowane kosze”, przedziwny parkiet, nadaktywnego mistrza mopa i mamy obraz typowego polskiego kurnika, przy którym Kusocińskiego, to nowoczesny, duży obiekt.