kosynierzy.info

Urodzeni, żeby kibicować

kosynierzy.info

Czy można być zadowolonym?

admin

555439_464151643645514_1157762539_nZa nami wydarzenie sezonu w Polskiej koszykówce, czyli Śląsk - Anwil w Hali Orbita. Wojskowi musieli uznać wyższość rywala z ligi wyżej, tym samym odpadając z dalszej batalii o Puchar Polski. Podsumujmy zatem bilans strat i zysków po wczorajszej świętej wojnie.

W kasach ścisk

Pomimo powszechnie krytykowanego internetowego systemu sprzedaży biletów, wejściówki rozeszły się niemal w całości na dzień przed meczem, dzięki czemu udało się uniknąć koszmarnych kolejek przed kasami na Wejherowskiej. Publika poszła po rozum do głowy, co się chwali.

Zabrakło gości

Na trybunach komplet, nadkomplet na naszym sektorze, był Igor i emocje na parkiecie, na środku którego można było podziwiać ogromny herb. Do pełni szczęścia zabrakło jednego - sektora gości. H1 tłumaczy się terminem, który faktycznie nie sprzyjał zorganizowanym wycieczkom po kraju, z drugiej strony… liczyliśmy na większe ciśnienie wśród włocławian i choćby symboliczną reprezentację. Dla zasady.

Nasi rywale obiecują poprawę - za rok, w ekstraklasie.

Kłopot bogactwa

Wspomniany nadkomplet w sektorze K okazał się bronią obosieczną. Z jednej strony więcej gardeł, to więcej decybeli… z drugiej, wiele osób było po raz pierwszy, bądź po bardzo długiej przerwie. Sami zresztą dawno już nie graliśmy w dużej hali, przy pełnych trybunach i liczącym grubo ponad setkę gardeł młynie, więc zapanowanie nad tymi wszystkimi elementami wymagało nieco czasu.

Tej cierpliwości zabrakło… nieobecnym. Mówiąc ściślej - tym, którzy ostatnio na meczu Śląska byli co najmniej pięć lat temu, w ekstraklasie. Cóż… oni pod transem “Doświadczeń wiele z minionych lat mamy…” raczej nie mogą się podpisać.

W drugiej połowie udało się częściej włączać halę, a co starszym kibicom oczy wilgotniały ze wzruszenia. Do pełni szczęścia zabrakło zwycięskiego wyniku, ale co się odwlecze…

Ciepłe słowa

![15069510151196257531314_1961408317_n](http://kosynierzy.info/wp-content/uploads/2013/01/150695_10151196257531314_1961408317_n-199x300.jpg)Ilość pozytywnych głosów przeszła nasze wyobrażenia. Niektórzy dostali zastrzyk energii i motywacji jak po wyjeździe do Prudnika w półfinałach. W największe osłupienie wprawił mnie jednak komentarz osoby związanej z piłkarskim Śląskiem, że _doping był świetny, fajnie dostosowany do sytuacji na parkiecie, a nie jak na piłce. Ciekawy kontrast w porównaniu do farmazonów szerzonych przez pewne elementy.

Szkoda szansy

Paweł Kikowski już w paru spotkaniach pokazał, że jest zawodnikiem z nieco innej planety. Wczoraj tylko to potwierdził i chyba wszyscy zdążyli mu zapomnieć mecze ze skutecznością poniżej 20%. Zasłużył na to.

Szkoda natomiast szans wychowanków. Norbert zagrał krótko, a ciekaw byłem jak wykaże się w obronie przeciwko szybkim obrońcom rywala. Kapitan po kapitalnej trójce mógł pomóc w trzymaniu wyniku, ale akcję później zabił chyba całą pewność siebie. Bochen, który wbrew podejrzeń M. wcale nie gra z gipsem na rękach, po meczu był chwalony za walkę na tablicach, ale dwie i pół minuty w grze to też niewiele. Nie brakowało również głosów o braku minut Prostaka, szczególnie że ostatnio notował niezłe występy.

Co teraz?

Przeżyliśmy świetne widowisko, a rzesza ludzi po raz pierwszy została dotknięta magią Śląska. Przed nami wyjazd do Ostrowa, a potem… kilka miesięcy szarzyzny, zanim rozpocznie się faza play-off. Mecze ze Startem Lublin, czy MOSiRem Krosno u siebie oraz wyjazdy do Kielc, czy Siedlec. I, z całym szacunkiem dla tych zespołów, to nie ma co liczyć, by ci rywale wywołali poruszenie jak mecz z Anwilem, czy wyjazd do Ostrowa.

Prawdziwą miarą sukcesu wczorajszego święta będzie zainteresowanie tymi spotkaniami.

Nie popaść w kompleksy

admin

SKARPETYDLUGIEZHERBEM3Oglądając narodowy zryw przed dzisiejszym spotkaniem zastanawiam się, czy przypadkiem wrocławian nie dotknął przypadek małomiasteczkowych kompleksów. Co prawda jeszcze nie wąchamy skarpetek rywali, ani nie pierzemy ich narzutek meczowych, ale ilość odniesień na łączach do “Rumunów” mnie przeraża.

I tak jak Nobiles/Anwil kilkanaście lat temu był od nas znacznie “mniejszy” i w myśl zasady, że małe pieski głośno szczekał, tak dzisiaj to wrocławianie zdają się zamieniać rolami. Ci sami, których na meczu Śląska nie widziano od lat, w czasie kiedy “Rumuny” rosły w siłę do tego stopnia, że dla nich młyn w sile 100 osób, to mało.

Z bufonady Wrocław słynął od wieków, widać tego się nie zapomina. Oby się dzisiaj nie okazało, że to jedyne co nasi mieszkańcy pamiętają. W Orbicie nie raz udało się zrobić kocioł taki, że człowiek dostawał gęsiej skórki.

I to chciałbym sobie dzisiaj przypomnieć.

Przemyśl, 12.01.2013

admin

kulon-przemyslNie ma w tym sezonie praktycznie bliskich wyjazdów. Gdyby nie pucharowe zmagania, regionalne losowania i mecze z Prudnikiem i Kłodzkiem, to na naszej mapie wyjazdowej zagościłaby tylko jedna wycieczka poniżej 200 km. Dokąd ta wyprawa, to wszyscy dobrze wiedzą i zapewne któraś z naszych mądrych głów napisze o niej niedługo. Tymczasem wybraliśmy się w najdalszy w historii naszego klubu kibica wyjazd do Przemyśla. Liczba oczywiście jak zwykle nie powalała a, że tuż przed wyjazdem zaczęły wypadać kolejne osoby, ostateczna liczba podróżników zatrzymała się - tak jak tydzień temu w Stargardzie - na okrągłej 10. Niekorzystne prognozy pogodowe sprawiły, że wyjechaliśmy znacznie wcześniej niż by na to wskazywał wujek google. I dobrze bo pierwszy raz od dłuższego czasu nie spóźniliśmy się na mecz jak to mamy w zwyczaju, a czasu na trasie i pod halą było tyle, że mogliśmy przyozdobić okolicę vlepkami i ponaparzać w szybę szatni naszych zawodników oraz stoczyć wojnę na śnieżki. Droga minęła na tyle spokojnie, że niektórzy z wyjazdowiczów ostatnie kilometry po prostu słodko przespali, inni z kolei podziwiali podkarpackie widoki. Najsmutniejszy był chyba F., który nie mógł odnaleźć sobie tarasu widokowego w celu napełnienia pamięci swojego smartphone’a zdjęciami wspomnianych krajobrazów. Pogrążony w smutku postanowił ulżyć sobie na naszym ulubionym odcinku specjalnym pod Krosnem i wykręcił czas o 1,5 minuty lepszy niż kolega P. podczas noworocznego wyjazdu.

Hala w Przemyślu dość oldschoolowa i pamiętająca dawne czasy. Niestety, tych czasów nie pamięta już miejscowa publika, która ograniczała swoją aktywność tylko do buczenia oraz dwóch czy trzech okrzyków “Polonia!”. Szczęście w nieszczęściu - obyło się bez wuwuzel. Niemniej jednak po raz kolejny nie spotykamy się z negatywnym odbiorem na jakiejś hali. Nasz doping przeciętny, ale jak może wyglądać doping w 10 osób. Niemniej jednak przy bierności przemyskiej publiczności i raczej spokojnej gry naszych prezentujemy dwa nowe kawałki. Wydaje się, że będą to nowe hiciory.

Po meczu tradycyjna szkocja, kto wygrał mecz i kilka słów zamienionych z zawodnikami pod autobusem. No i dawaj z powrotem ponad pół tysiąca kilometrów. Czas mijał na dyskusji o jakości i szybkości odśnieżania jezdni, oraz dziecięcych zabawach K. latarką, którą dostał w zakupowej promocji. Niemiłą niespodziankę zrobił nam Pan Gessler i zamknął budę z maczankami w Krakowie. A szkoda.

We Wrocku meldujemy się w środku nocy. Niektórzy mimo szumnych zapewnień nie zdecydowali się na wizytę w “Przedwojennej”. Ostatni w domciu stawia się tradycyjnie twierdzowy wyjazdowicz B., który drogę tam i z powrotem okraszoną meczem zamknął w 24 godzinach. Szacunek!

relacja autorstwa Z. z drobnymi wstawkami od V.

WKS Śląsk Wrocław - WTK Anwil Włocławek

old school good style

Powyższe słowa (autorstwa Michała Lizaka) pochodzą z wydania specjalnego Słowa Sportowego, które można było dostać w Hali Ludowej przed/podczas/po pierwszym meczu finałów play off PLK w sezonie 1999/2000 pomiędzy Śląskiem i Anwilem. Czy teraz, po 13. latach od tamtych wydarzeń, jest to najtrafniejsza zapowiedź jutrzejszego meczu? Dla nas niestety nie, bo dwa razy Anwil nam zabrał “coś”. W sezonie 2002/2003 naszym kosztem włocławianie awansowali do finałów zdobywając w nich upragnione (jedyne) złoto w historii. Następnie, w sezonie 2004/2005, Joe Crispin postanowił pozbawić nas marzeń o medalu już w ćwierćfinale. Po dwóch latach nadeszła pora rewanżu czyli - brązowy medal w roku 2007. W kolejnym mieliśmy powtórkę z rozrywki pokonując Polpak Świecie, a następnie nadeszły chude lata…

W zeszłym roku, jako 2-go ligowcy, wygraliśmy w Ostrowie** Puchar PZKosz** (drużyny z PLK miały swoją imprezę, swój puchar, co jak wiele innych decyzji/pomysłów włodarzy polskiej koszykówki zasługuje na Nagrodę Darwina). W sezonie obecnym Pucharu PZKosz już nie zgarnęliśmy, ale 3. miejsce w turnieju Final Four rozgrywanym w Krośnie pozwoliło nam awansować do tzw. fazy centralnej Pucharu Polski.

[caption id=”” align=”alignleft” width=”281”] Radek Hyży aprobuje decyzje sędziowskie - Gazeta Wrocławska[/caption]

Od początku tego sezonu losowania kolejnych par ww. pucharze budziło zainteresowanie do tego stopnia, że niektórzy już 30. grudnia wiedzieli, że wpadniemy na Anwil. No i wpadliśmy/wylosowaliśmy/ustaliliśmy… Jak zwał, tak zwał. Jutro w Pucharze Polski zmierzy się drużyna ekstraklasowa, mierząca w medale, z drużyną 1-ligową z aspiracjami do awansu. W dalszym ciągu wiele nam do PLK brakuje, chociaż czy aby** na pewno…?**

Radek Hyży narzekał w materiale filmowym stacji TeDe, że pojedynki wrocławsko - włocławskie powinny zostać spisane, najlepiej w formie książki. Bezapelacyjnie zgadzam się bez zbędnych wyjaśnień. Na dzień dzisiejszy (o dziwo) z rzetelną pomocą nadchodzi wikipedia. Rzecz w tym, że mecze Śląska z Anwilem to nie tylko statystki punktowe. Ogromna ilość emocji, wspomnień, łez szczęścia i smutku, wielki kawał historii, której nie da się ująć ot tak, w kilku słowach chociaż w powyższy fragment przytoczony ze Słowa Sportowego z tytułem włącznie oddaje to najlepiej…

A jutro? Jutro otworzymy zapomnianą księgę i dopiszemy nowy rozdział. Tak na parkiecie jak i na trybunach będzie coś do udowodnienia - czy to już powrót króla, czy jedynie jego namiastka.

Uprzejmie donoszę

admin

kolejkaPatrząc na serwis kupbilet, to bilety na mecz z Anwilem schodzą póki co powoli. Podejrzewam, że to wina samego serwisu, a nie braku zainteresowania spotkaniem - ilość zapomnianych mord, które się nagle ożywiły na wieść o wyniku losowania w Pucharze Polski przekroczyła nasze wyobrażenia.

Wejściówkę na to spotkanie można nabyć na jeden z trzech sposobów: poprzez w.w. serwis, w siedzibie klubu na Mieszczańskiej, bądź w kasach przed meczem.

Tę ostatnią opcję zdecydowanie odradzam. Na załączonym zdjęciu kolejka przed spotkaniem z AZS Szczecin tuż po pierwszym gwizdku sędziego… a tamto spotkanie specjalnie wielkim zainteresowaniem się nie cieszyło.

Zakup przez internet wydaje się opcją idealną. Klik, klik i gotowe. Problem się pojawia przy płatności - gdzie użytkownik trafia na dodane koszty do wydrukowania biletu. Dziwna praktyka, z którą najpóźniej na przyszły sezon należałoby coś zrobić. Tymczasem mimo wszystko zachęcam dopłacić - wyjdzie i tak taniej niż bilety + paliwo + czas żeby dojechać na Mieszczańską.

No, chyba, że ktoś planuje wejść na ostatnie 2 minuty spotkania. Jak F. i V. w Toruniu.