Czy można być zadowolonym?
admin
Za nami wydarzenie sezonu w Polskiej koszykówce, czyli Śląsk - Anwil w Hali Orbita. Wojskowi musieli uznać wyższość rywala z ligi wyżej, tym samym odpadając z dalszej batalii o Puchar Polski. Podsumujmy zatem bilans strat i zysków po wczorajszej świętej wojnie.
W kasach ścisk
Pomimo powszechnie krytykowanego internetowego systemu sprzedaży biletów, wejściówki rozeszły się niemal w całości na dzień przed meczem, dzięki czemu udało się uniknąć koszmarnych kolejek przed kasami na Wejherowskiej. Publika poszła po rozum do głowy, co się chwali.
Zabrakło gości
Na trybunach komplet, nadkomplet na naszym sektorze, był Igor i emocje na parkiecie, na środku którego można było podziwiać ogromny herb. Do pełni szczęścia zabrakło jednego - sektora gości. H1 tłumaczy się terminem, który faktycznie nie sprzyjał zorganizowanym wycieczkom po kraju, z drugiej strony… liczyliśmy na większe ciśnienie wśród włocławian i choćby symboliczną reprezentację. Dla zasady.
Nasi rywale obiecują poprawę - za rok, w ekstraklasie.
Kłopot bogactwa
Wspomniany nadkomplet w sektorze K okazał się bronią obosieczną. Z jednej strony więcej gardeł, to więcej decybeli… z drugiej, wiele osób było po raz pierwszy, bądź po bardzo długiej przerwie. Sami zresztą dawno już nie graliśmy w dużej hali, przy pełnych trybunach i liczącym grubo ponad setkę gardeł młynie, więc zapanowanie nad tymi wszystkimi elementami wymagało nieco czasu.
Tej cierpliwości zabrakło… nieobecnym. Mówiąc ściślej - tym, którzy ostatnio na meczu Śląska byli co najmniej pięć lat temu, w ekstraklasie. Cóż… oni pod transem “Doświadczeń wiele z minionych lat mamy…” raczej nie mogą się podpisać.
W drugiej połowie udało się częściej włączać halę, a co starszym kibicom oczy wilgotniały ze wzruszenia. Do pełni szczęścia zabrakło zwycięskiego wyniku, ale co się odwlecze…
Ciepłe słowa
![15069510151196257531314_1961408317_n](http://kosynierzy.info/wp-content/uploads/2013/01/150695_10151196257531314_1961408317_n-199x300.jpg)Ilość pozytywnych głosów przeszła nasze wyobrażenia. Niektórzy dostali zastrzyk energii i motywacji jak po wyjeździe do Prudnika w półfinałach. W największe osłupienie wprawił mnie jednak komentarz osoby związanej z piłkarskim Śląskiem, że _doping był świetny, fajnie dostosowany do sytuacji na parkiecie, a nie jak na piłce. Ciekawy kontrast w porównaniu do farmazonów szerzonych przez pewne elementy.
Szkoda szansy
Paweł Kikowski już w paru spotkaniach pokazał, że jest zawodnikiem z nieco innej planety. Wczoraj tylko to potwierdził i chyba wszyscy zdążyli mu zapomnieć mecze ze skutecznością poniżej 20%. Zasłużył na to.
Szkoda natomiast szans wychowanków. Norbert zagrał krótko, a ciekaw byłem jak wykaże się w obronie przeciwko szybkim obrońcom rywala. Kapitan po kapitalnej trójce mógł pomóc w trzymaniu wyniku, ale akcję później zabił chyba całą pewność siebie. Bochen, który wbrew podejrzeń M. wcale nie gra z gipsem na rękach, po meczu był chwalony za walkę na tablicach, ale dwie i pół minuty w grze to też niewiele. Nie brakowało również głosów o braku minut Prostaka, szczególnie że ostatnio notował niezłe występy.
Co teraz?
Przeżyliśmy świetne widowisko, a rzesza ludzi po raz pierwszy została dotknięta magią Śląska. Przed nami wyjazd do Ostrowa, a potem… kilka miesięcy szarzyzny, zanim rozpocznie się faza play-off. Mecze ze Startem Lublin, czy MOSiRem Krosno u siebie oraz wyjazdy do Kielc, czy Siedlec. I, z całym szacunkiem dla tych zespołów, to nie ma co liczyć, by ci rywale wywołali poruszenie jak mecz z Anwilem, czy wyjazd do Ostrowa.
Prawdziwą miarą sukcesu wczorajszego święta będzie zainteresowanie tymi spotkaniami.