[caption id=”attachment_1298” align=”alignleft” width=”300”] Tak było rok temu. W tym podobnie.[/caption]
Magiczną datę postanowiliśmy uczcić wyjazdem do odległego o jakieś 130 km Prudnika. Niestety, hurraoptymizm co niektórych się nie sprawdził i powtórki z półfinału nie było - tłumów przy zapisach nie odnotowano. Co nie znaczy, że było nudno… ale po kolei.
Jazda
Środa, a więc z pracy, czy zajęć. A więc na szybko i z różnych lokalizacji. W dodatku za mało na autokar, nie było zatem innej opcji jak wybrać auta. Trasa błyskawiczna, bo w większości po autostradzie. Najszybsi musieli czekać na resztę składu grubo ponad pół godziny. Wcześniej, bo na bramce z autostrady, poprawiamy kasjerce humor szlagierem i ostatecznie meldujemy się w Prudniku w 14 osób tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Spóźnialski bolid z kolejną piątką na pokładzie dociera w połowie pierwszej kwarty i uzupełnia naszą liczbę do 19. Kilka głów wykruszyło się tuż przed wyjazdem - to efekt wirusa, który rozszalał się po wizycie na terenach Ojca Dyrektora.
Mecz na trybunach
Byłem zawiedziony. Hala niby pełna, ale jakby zapadła w zimowy sen. Młynek zmienił lokalizację, nawet zaopatrzył się w kilka flag, a zamiast bluz rodem z NBA były koszulki Pogoni. Poza tym bez wsparcia od reszty hali, która głośno krzyczała “Pogoń! Prudnik!” rok temu nie tylko podczas półfinału, ale również w sezonie zasadniczym. Nawet wuwuzele jakoś cicho brzęczały… A na pewno ciszej niż w Kutnie.
W naszych szeregach ponownie największym powodzeniem cieszyła się literka, przy której roztańczone towarzystwo wprawiło w drgania trybuny tak, że postronny ochroniarz z niedowierzaniem kręcił głową, a sąsiadujące z nami panie musiały się trzymać siedzenia, żeby z niego nie spaść. Zastanawia nas tylko, czy ta trybuna wytrzymałaby jeszcze jedną taką imprezę.
Pamiętny mistrz mopa nadaje się do reklamy pigułek na uspokojenie. Co prawda klejnotami się tym razem nie chwalił, ale dziwnych gestów i wymachiwania szczotką jak szabelką nie zabrakło. Pozdrawiamy dziadka serdecznie.
Po meczu spotykamy trzyosobową grupkę fanów Wisły, a oprócz nich, na trybunach można było wypatrzeć inną trzyosobową grupkę, ubraną w szaliki Śląska.
Mecz na parkiecie
Wynik niby zdecydowanie na plus, ale na parkiecie długo tak wesoło nie było. Nie zabrakło sędziowskich kontrowersji, wymownych spojrzeń trenera (cytaty oszczędzimy), no i obowiązkowego “Łakis Show”. Co ten gość wyprawia, to wciąż nie możemy się nadziwić.
Hitem dnia był jednak dach dla naszego kapitana za… rzucenie piłką w parkiet. Dosłownie, sędzia na pytanie trenera “za co?” odpowiedział “rzucił piłką”. Raczej nie wymaga komentarza.
Ostatecznie zryw w czwartej kwarcie nie pozostawia złudzeń, kto ma grać dalej. Finał rozgrywek o Puchar PZKosz wg plotek - w Krośnie. W fatalnym terminie, więc ewentualna wycieczka będzie wyczynem.
Sto lat na zero
Nasz rekordzista wyjazdowy wyrównał swój bilans zwycięskich i przegranych spotkań. Oj, można sobie podreperować bilans w te dwa sezony, można. Żeby mu za dobrze nie było, to na swoje urodziny usłyszał sto lat i niech mu zakaz wyjazdowy nigdy nie wygaśnie!
Kolejny wyjazd… znowu w środę. Za tydzień Wojskowi jadą do… Krosna. Nasza obecność stoi pod sporym znakiem zapytania. Ciekawsze jest natomiast to, z kim nam przyjdzie grać. Po rozszyfrowaniu skrótów, mecz można przedstawić jako starcie: Podkarpacki Bank Spółdzielczy Bank Efir Energy Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji Krosno kontra Wojskowy Klub Sportowy Śląsk Wrocław. W skrócie PBS Bank Efir Energy MOSiR Krosno - WKS Śląsk Wrocław. I niech mi ktoś powie, że sponsorzy tytularni nie szmacą nazw klubów?
Powrót
Byle szybciej do wozów, bo zimno. Wcześniej K. wychowywał młodzież, gdzie i jak można się zaopatrzyć w barwy klubowe. Hasło “byle szybciej, bo zimno” obowiązywało również na trasie, gdzie postojów zupełnie unikano. Byli i tacy, co urządzili tylko jeden - we Wrocławiu, przy pizzerii, by tuż przed zamknięciem lokalu uzupełnić braki w wadze. Innych na postoju wyprzedzili koszykarze. Humory biesiadne przeplatały się z przeżywaniem traumy… Szczegółami Czytelnika zanudzać nie będziemy.
W domach meldujemy się po 22, a kolejny pojedynek w niedzielę w Orbicie. Godzina nietypowa, 14:00. Bilety do “młyna” standardowo można zamawiać pod adresem kontakt[małpa]kosynierzy.info