kosynierzy.info

Urodzeni, żeby kibicować

kosynierzy.info

Toruń, 8 grudnia 2012

Masala

Po świątecznym meczu mikołajkowym, który odbył się w minioną środę, przyszedł czas na kolejny wypad w Polskę, tym razem do Torunia.

Podróż mimo niezbyt sprzyjających warunków przebiegła dość bezproblemowo, choć doszliśmy do jednego wniosku, że nie ważne jak wcześnie wyjedziemy z Wrocławia, to i tak na mecz dojedziemy na sam styk… Jednak czas spożytkowaliśmy odpowiednio - jedna ekipa bolidowa odnalazła hit na przyśpiewkę, a druga przerobiła pewien kawałek, aby wjechać na ambicje nieobecnemu na własne życzenie Y. :]  Na przeznaczony dla nas fragment sektora zameldowaliśmy się w 15 osób przy wyniku 5:5. Pierwsze spostrzeżenie - jak na halę ‘szkolną’ jest to naprawdę spora hala z całkiem fajna akustyką. Po drugiej stronie trybuny młynek ekipy gospodarzy. Dosyć ciężko było się dokładnie przyjrzeć, ale ~20 osób z dwiema flagami i bębnem, z dopingiem dość słabym, jednak prowadzonym przez cały mecz. My rozpoczynamy dosyć słabo, jednak z każda minutą rozgrzewamy gardła i ostatecznie lecimy z jak na tak małą liczbę osób dobrym dopingiem. Jednak porządne rozgrzanie nastąpiło później. W przerwie meczu możemy wychodzić tylko przez jedno, boczne wyjście i niby nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie proporcje ochroniarzy i policji na osobę. Spokojnie było do czasu gdy nazbyt ambitny ochroniarz wmieszał się w przyjacielską rozmowę dwóch osób z naszej ekipy. Dziwne, że stał się taki ambitny, w momencie gdy w korytarzu zostało tylko tych dwóch kibiców i pół plutonu policji z ochroniarzami… No to się zaczęły groźby dołkiem, zakazami itp. W odpowiedniej chwili przybył S. wraz z R. i w czwórkę przedzierając się pomiędzy czarnymi kamizelkami pojawili się na sektorze z początkiem III kwarty. To był jednak dopiero początek emocji.

Koszykarze grali słabo, nawet bardzo. Toruń gonił, a wraz z lepszym wynikiem gospodarzy budziła się publika. Tak się kibice obudzili, że już nawet kulturalne deprymowanie gospodarzy podczas wykonywania rzutów osobistych zdenerwowało przede wszystkim jednego osobnika w pierwszym rzędzie, któremu zdenerwowanie udzieliło się również po meczu. Tuż obok skromna grupka Apatora Toruń rozpoczęła napinkę. My odpowiadamy, po czym na sektor wbija ochrona (swoją drogą w przerwie miłe pogawędki prowadzili z chłopaczkami z Apatora…). Wymiana zdań z Apatorem oraz z ochroniarzami, jednak i tak ostatecznie na rozmowę dyscyplinarną, a w zasadzie monolog pana z psiarni został wysłany jeden z naszych kolegów. Po chwili wysłany w celu ogarnięcie sytuacji K. wrócił wraz z** “prowokatorem, chuliganem, który nigdy tu nie przyjedzie i dostanie zakaz halowy na całą Polskę”** :] W tym też czasie nastąpiła niespodzianka, gdyż dwóch wariatów dojechało na ostatnie 2 minuty meczu, przejeżdżając trasę w zawrotnym tempie, co zostało udokumentowane mandacikiem drogówki, która i tak okazała się dość wyrozumiała ;) Od tej chwili w 17 osób bawimy się na sektorze przy jednym z naszych tegorocznych hitów, czyli ‘Literce’.

Końcowa syrena i nagle… pół hali opustoszało. Jakoś tak bardzo szybko zostaliśmy prawie sami na hali co w niczym nam nie przeszkadzało, jednak mnie osobiście bardzo zdziwiło. Tradycyjna ‘Szkocja’ z zawodnikami (jeszcze parę wskazówek dla graczy i będzie już idealnie), ‘Kto wygrał mecz?’ i wzajemne podziękowania. Po dłuższej chwili policja wraz z ochroną pozwalają nam wyjść z hali. Przed halą trener Jankowski nieco się zagubił i nie mógł znaleźć autokaru, dlatego też zaproponowaliśmy powrót z nami, jednak zdecydował się zwiedzić najbliższą okolicę hali w poszukiwaniu wspomnianego busa. Podróż powrotna zajęła nam znacznie mniej czasu, mimo zabawy autami na naszej tradycyjnej miejscówce postojowej.

Prudnik!

Toruń za nami, a przed nami Prudnik. Arcyważny mecz, który odbędzie się (niestety…) w środę 12 grudnia, o godzinie 18:30 w hali Obuwnik. Jeśli wygramy, awansujemy do Final Four Pucharu PZkosz, gdzie pierwsze trzy drużyny uzyskają awans do fazy Pucharu Polski w którym zmierzyć się będzie można z drużynami ekstraklasowymi. Z taką grą, jak wczoraj wygrana nie przyjdzie łatwo, dlatego potrzebna będzie koncentracja zawodników i wsparcie kibiców, dlatego wszystkie osoby zainteresowane wyjazdem prosimy o maila na adres kontakt[małpa]kosynierzy.info

Trójkolorowi z orłem w herbie! Trójkolorowi kochamy Cię! Śląsku kochany, jesteśmy tu! Śląsku kochany dziś wygraj znów!

Po śliwowicę, czyli jutro Mikołaj

admin

Nie zwalniamy tempa i już jutro kolejny pojedynek Śląska. Rywalem będzie ostatni zespół pierwszej ligi, czyli AZS Poznań.

Głównym punktem programu mają jednak być nie emocje na parkiecie, ale te poza nim. Radek obiecał trzy nagrody dla najlepiej ubranych Mikołajów… albo Śnieżynek. Kibice, którzy przyjdą w Mikołajowych czapkach mogą liczyć na zniżkę przy zakupie biletu, a na najmłodszych czekają słodycze.

Zorganizowana zostanie również zbiórka artykułów szkolnych i zabawek dla dzieci z domów dziecka, zachęcamy do przyłączenia się do akcji.

Tradycyjnie też zapraszamy, by przyłączyć się do nas przy dopingu. Zamówienia na bilety do naszego sektora można składać pod adresem kontakt małpka kosynierzy.info.

Kutno, 01 grudnia 2012

admin

W minionym sezonie nieprzychylne nam jednostki śmiały się, że “projekt” Śląska, bazujący na awansach, pier… skończy się szybciej niż zaczął. Że robiony jest na szybko, bez głowy i tylko po to, żeby komuś zrobić na złość. Minął sezon zakończony awansem, a wspomnianych głosów - choć coraz mniej - to w całości nie udało się uciszyć.

+16, +10, +32, +41… to kolejne różnice z ekipami z czołówki tabeli. Dla niektórych to znak, by nabrali wody w usta.

Mecz w Kutnie przypominał niedawny pojedynek z MKS Dąbrowa Górnicza. Rywal niby nie gra źle, tyle że Śląsk, kiedy jest mocno skoncentrowany, jest w ataku po prostu nie do zatrzymania, a w obronie cholernie ciężki do przejścia. I rywal, żeby w ogóle nawiązać walkę i uniknąć blamażu, musi zagrać na 200% swoich możliwości.

Jeżeli sami się nie zatrzymamy, to nikt nas w tej lidze nie ma prawa zatrzymać. Celem tego zespołu powinien być nie sam awans do ekstraklasy, ale komplet zwycięstw w lidze i play off, oraz awans do finałów Pucharu Polski.

Złota 50

Wyjazd do Kutna był wyjazdem jubileuszowym - 50-tym dla Z. Z tej okazji koronowano kilka… 50-tek. W samym Kutnie pojawiło się nas 24 sztuki, z czego jedna z Gdańska, mocno wszystkich przy tym zaskakując. Pozdrawiamy serdecznie!

Kutno chyba rzadko przeżywa odwiedziny kibiców przyjezdnych. Ochrona niemal spanikowała na widok kijków do flag i potrzeba było długich i cierpliwych tłumaczeń co to, po co to i że nikogo tym oka nie pozbawimy.

Kibice AZS-u przeżywają chyba nawrót Małyszomanii - tylu wuwuzel, co w sobotę, to chyba nawet w Prudniku nie mają. Uszy będą zapewne boleć… do wspomnianego Prudnika, z którym już niedługo przyjdzie nam się zmierzyć. Miejscowym trzeba jednak oddać, że publikę mają żyjącą meczem, a w osłupienie nas wprawiła pod koniec drugiej kwarty, kiedy wszyscy wstali z miejsc. Świetny materiał dla wszelkiej maści socjologów, czemu u nas nie ma równie “żywej” widowni.

Po Pruszkowie, Kutno okazało się przyjemną odmianą. Zamiast okrzyków z pornografią w tle, zapraszano nas… na flaszkę. Gospodarze w przerwie zagadywali, wspominali “stary Śląsk” i chwalili doping. Sielski krajobraz (poza wspomnianym trąbieniem w afrykańskie trąby) psuło tylko dwóch “fanatyków” RTS-u, którym nie udało się trafić na mecz z Koroną. Jeden z fanatycznych widzewiaków poużywał sobie zza pleców ochrony, a zgaszony krótkim tekstem z pianą na pysku opuścił obiekt.

Nasz doping chyba niezły. Nie licząc trzeciej kwarty, kiedy za naszymi plecami udzielano pomocy medycznej jednemu z miejscowych widzów, po tym jak zasłabł. Na koniec zagościła “literka”, której melodia brzmiała jeszcze długo po końcowym gwizdku. Po tradycyjnej już szkocji i okrzyku, jubilat miał ochotę przedłużyć wspólne z koszykarzami śpiewy na dwa głosy, ale chłopaki nie załapali. Może następnym razem.

O wyniku tak naprawdę, większość z nas… dowiedziała się po meczu. To chyba pierwsza hala, z tych które odwiedziliśmy, gdzie z naszego punktu nie było widać tablicy wyników.

Bochen na ratunek

Pomocy medycznej potrzebowała też P., której kontuzjowane kolano wybrało sobie fatalny moment na kapitulację. Z pomocą przyszedł Bochen i własnoręcznie ulżył poszkodowanej. Nagle się okazało, że pań z obolałym kolanem jest więcej :)

Podróż powrotna przebiegła bez zakłóceń, nie licząc setek wyzwisk w kierunku nawigacji. Elektronika niestety, ciągle bywa zawodna. Po drodze udało się jeszcze odwiedzić kultowy punkt zborny i prosto do Wrocławia, gdzie meldujemy się nieco po północy. Najpóźniej do domu dociera oczywiście B., którego czekała jeszcze ponad godzinna podróż. Respect!

Do Kosynierki

Dzisiaj o 18:00 rezerwy Śląska podejmą Spartakus Jelenia Góra. Nasz młody zespół idzie w ślady seniorów i od zwycięstwa do zwycięstwa kroczy do awansu ligę wyżej. Wstęp na mecz jest darmowy, nie pozostaje nic innego jak zaprosić na to spotkanie.

Starzejemy się

admin

Życie chyba każdego fana można podzielić na szereg etapów. Najpierw następuje młodzieńcza fascynacja. Peter Schmeichel, Zinedine Zidane, Michael Jordan, Maciej Zieliński… patrzymy na takich herosów nie jak na ludzi, ale postaci z innej planety, nieśmiertelnych i niezniszczalnych. Czasem, na ogół nieśmiało, jak mamy dryg nie tylko do oglądania, ale też uprawiania sportu, marzymy by stanąć kiedyś naprzeciw Nim. Albo nawet w jednym szeregu.

W pewnym momencie człowiek łapie się na tym, że zaczyna kibicować swoim rówieśnikom. “Mógłbym biegać z nimi po boisku”, to chyba dość częsta myśl w głowie dorastającego kibica.

Kiedy okazuje się, że niemal cała drużyna jest młodsza od ciebie, uświadamiasz sobie, że się zestarzałeś. W międzyczasie kończą kariery ostatni z Wielkich twojej młodości, bo większość już skończyła. Alex Del Piero dogorywa gdzieś w Australii, a Radziu Hyży na zapleczu ekstraklasy…

… nagle budzisz się ze świadomością, że ci najmłodsi, którzy tak jak ty 10, 15 lat temu złapali bakcyla, nie znają twoich idoli z ich genialnych zagrań. Nie przeżywali pięciu mistrzowskich tytułów z rzędu. Że, to co dla ciebie jest zapisane złotymi zgłoskami w pamięci, dla nich jest tylko kartą z podręcznika do historii.

Żyjemy w czasach, kiedy przywiązanie do klubu to niemal mit. Nie zawsze z winy zawodników, bo często po prostu Murzyn jest tańszy, a Serb lepszy. Młodszym kolegom mogę co najwyżej życzyć, żeby doczekali się swoich idoli, takich, których będą wspominać, którzy zasłużą na wyróżnienie, by umieścić ich podobiznę na murach Kosynierki, czy chociażby skandowanie swojego nazwiska na każdym meczu.

Z drugiej strony zazdroszczę dzisiejszym młokosom. Raz tego, że wychowują się na Kosynierce, kiedy ja zawsze z zazdrością słuchałem opowieści H., czy B. z czasów, jak o hali Orbita nikt jeszcze nie myślał, a w Ludowej nie zawsze można było grać. Jakby tego było mało, młodym lekcję historii odrobić będzie łatwiej niż nam. Kilkanaście lat temu mieliśmy do dyspozycji, jak szczęście dopisało, parę starych gazet, “Złotą dekadę”, czyjeś wspominki i nieliczne taśmy VHS. Dzisiaj mamy youtube, aparaty w telefonach i masę odkopanych archiwów.

Nam przychodzi teraz zmierzyć się z kolejnym etapem w życiu kibica. Wychowaniem kolejnego pokolenia, pielęgnowaniem historii, czy pilnowaniem naszych nadziei, żeby nie roztrwonili talentu w pokusach czyhających za każdym rogiem. Jeżeli Majowie się pomylili, to czekają nas ciekawe czasy i sporo roboty do wykonania.

Cel: Kutno

admin

Za nami dość niemrawy pojedynek ze Scyzorykami, ale batalie lidera z outsiderem rzadko należą do porywających. Spragnionych lepszej koszykówki i wrażeń zapraszamy do Kutna, gdzie w sobotę o 17:30 przyjdzie nam się zmierzyć z wiceliderem, w całkiem nowej (oddana w 2007 roku) hali, która może pomieścić niecały tysiąc widzów.

Spotkanie lidera z wiceliderem będzie ciekawe także z innych względów. W odległym o 244 km od Wrocławia mieście, trenerem jest nie kto inny jak Jarosław Krysiewicz, pięciokrotny złoty medalista ze Śląskiem Wrocław. Dla większości z nas będzie to zaszczyt zobaczyć po raz pierwszy w życiu pana Jarosława w meczu o stawkę (i nie szkodzi, że “tylko” w roli trenera).

Innym, starym znajomym, będzie Krzysztof Jakóbczyk, wychowanek Śląska, jeden ze “złotych chłopaków” z 2005 roku. Jego statystyki w tym sezonie nie powalają, ale to nie cyferki biegają po parkiecie. I z pewnością zadziała znany efekt, że byli wychowankowie Wojskowych grają świetne mecze przeciwko nam.

Zawodników z ciekawą przeszłością w tym młodym klubie (data założenia: 2000 rok) jest zresztą więcej, zapowiada się zatem ciekawe widowisko. Chętni, by wspólnie wesprzeć na wyjeździe WKS, mogą się zgłaszać pod stałym adresem kontakt(małpka)kosynierzy.info.