Zacznę w sumie od końca - od kibiców ostrowskiej Stali. I będzie bez tradycyjnej uszczypliwości. Wczorajszy mecz był zupełnie inny niż kilkanaście ostatnich naszych pojedynków - po raz pierwszy od… dawna bez zorganizowanych kibiców gości. Stalówka ma bowiem problem trochę podobny do naszego rok temu, czyli dziką kartę. Tym razem postanowili ją zbojkotować, a przynajmniej bojkotuje ją grupa USO, która dotychczas nakręcała ostrowski młyn. Walka z chorymi praktykami jest nam bliska, zatem po ostatnim gwizdku odśpiewaliśmy coś na pocieszenie dla pani prezes Drozd. Nie zabrakło też małego akcentu w kierunku (chyba nieobecnego wczoraj we Wrocławiu) ostrowskiego łamistrajka.
K jak Kosynierzy
Nasza skromna grupa usadowiła się w sektorze K, co czyni 4-ty z kolei sektor w tej hali - po H, O i B - który przyszło nam okupować. Po czterech latach w Kosynierce nowocześniejszy obiekt mocno stracił w oczach - fatalna akustyka, daleko do parkietu i brak tego niepowtarzalnego klimatu z Mieszczańskiej sprawił, że pierwsza połowa była w naszym wykonaniu bardzo niemrawa. Jedyny plus, to oczywiście “płot”, który w końcu pozwolił flagom nacieszyć się światłem. Wykorzystaliśmy też okazję, by “przymierzyć” literki do Orbity oraz odkurzyć giganta. W drugiej odsłonie gardła najwyraźniej się dostosowały do kubatury obiektu, bo było już znacznie lepiej, chociaż wciąż daleko od standardu, który by nas zadowolił.
Hali daleko było do kompletu. Co najmniej pół tysiąca biletów trafiło do Zgorzelca, więc nie ma się co dziwić pustym krzesełkom. Czy w normalnej sprzedaży udałoby się te bilety rozprowadzić? Nie dowiemy się, póki nie zorganizujemy spotkania w pojedynkę. Póki co, wiemy jedynie tyle, że niepełna Orbita zupełnie pozbawiona jest magii, której doświadczaliśmy pięć lat temu i wcześniej. Chociaż i nie brak było sygnałów o wzruszonych starych wygach, kiedy na ostatnią minutę cała hala wstała z miejsc.
Kolejki przed kasami były co najmniej do rozpoczęcia spotkania, więc na przyszłość warto zaopatrzyć się w wejściówkę wcześniej, by uniknąć niepotrzebnych nerwów.
Żurawski nie poszalał
Do wczoraj największe wrażenie w lidze w statystykach sprawiał Wojciech Żurawski. 36-letni center po serii trzech efektownych double-double został jednak kompletnie wyłączony z gry i zatrzymany na czterech skromnych punktach, do których dołożył raptem trzy zbiórki. Widać, że nasi podkoszowi, co do których było dotychczas najwięcej uwag, wzięli się ostro do roboty.
Mecz wygrany dość pewnie, nawet zaskakująco pewnie biorąc pod uwagę dotychczasowe wyniki Stalówki. Ulubiony trener ostrowian ma dziś pewnie spory ból głowy, ale to już nie nasz problem.
Wszyscy do Kosynierki
Najbliższe spotkanie Śląsk rozegra w środę, w stolicy, w ramach Pucharu PZKosz. W tym samym czasie, o 18:00 rezerwy podejmą Doral Nysa Kłodzko w Kosynierce. W barwach kłodzczan zagrają m.in. Marcin Kowalski oraz Piotr Magdziarz, więc dobrze nam znani zawodnicy, których miło będzie ponownie zobaczyć na wrocławskim parkiecie. Serdecznie wszystkich zapraszamy, by wesprzeć nasz młody zespół (celujący w tym roku w awans do II ligi).
Kolejne ligowe starcie wrocławianie rozegrają ze Startem w Lublinie. Początkowo spotkanie planowane było na sobotę, na co miłośnicy długich wojaży zacierali ręce, niestety termin przesunięto na piątek. Biorąc pod uwagę odległość z Wrocławia do Lublina - może być kłopot z dotarciem kogokolwiek. A szkoda.