kosynierzy.info

Urodzeni, żeby kibicować

kosynierzy.info

Trenerski problem polskiego sportu

admin

Z gówna bicza nie ukręcisz

“Polskie” orły zakończyły Euro po trzech meczach w najsłabszej grupie turnieju. Później była olimpiada i więcej wstydu niż łez radości. Podsumowaniem dna polskiego sportu był popis naszych piłkarskich drużyn na arenie międzynarodowej i odpadnięcie z rozgrywek zanim się jeszcze zaczęły oraz ratowanie się przed kompletną kompromitacją koszykarzy walczących w eliminacjach do Mistrzostw Europy.

Kiedyś lubiano powtarzać, że to wina infrastruktury, braku boisk etc. Tylko, że z roku na rok jest pod tym względem lepiej, a wyniki to od wielu lat równia pochyła. Z rzadka ktoś wystrzeli, coś zaskoczy, ale na końcu okazuje się, że to albo produkt zachodni (Kubica, Gortat), albo samorodny talent (Radwańska, Małysz), albo absolutny wyjątek na krajowym podwórku (Lewandowski).

Ostatnio modnym argumentem jest, że coraz mniej dzieciaków garnie się do sportu, bo McDonaldy, komputer i tysiące innych nowych pokus. Tylko dlaczego kraje o znacznie mniej licznych narodowościach wyprzedzają nas o mile świetlne? W takich Czechach komputerów nie mają?

I w końcu mityczna “polska myśl szkoleniowa”. Tylko, że prób z zagraniczną (i uznaną) myślą mieliśmy już sporo. Efekty często były nieco lepsze niż za rodzimych poprzedników, tylko że… ostatecznie i tak kończyło się katastrofami. Doskonale też pamiętam z jakim niezrozumieniem u zawodników spotkał się Rimas Kurtinaitis. Ostatecznie wyjechał, a sukcesy osiąga niemal co roku. Z wyborem na najlepszego trenera wszechczasów rozgrywek Eurocup włącznie.

Trzeba się zatem pogodzić, że mamy beznadziejnie słabo utalentowane geny?

Praca u podstaw

Poznałem X lat temu młodego chłopaka o nieprzeciętnych parametrach fizycznych. Namówiłem na grę w koszykówkę, po jakimś czasie wylądował w Śląsku. Serce rosło patrząc z boku jak szybko robi postępy - w przeciągu dwóch lat z kompletnego “drewna” przeistoczył się w zawodnika, który operował lewą i prawą ręką jakby używał ich na równych zasadach. Oczami wyobraźni widziałem go parę lat później ośmieszających rywali pod deskami PLK. Życie usłane różami jednak nie jest i prędzej, czy później przychodzi zniechęcenie, szczególnie jak ktoś jest niecierpliwy. Chłopak po jakiejś przerwie do treningów już nie wrócił.

Co w tej historii szczególnego? Ano to, że absolutnie nikt się tym faktem nie przejął. Nikt nie zadzwonił, nie odwiedził, nie zapytał. Nie wiem czy w tamtym czasie byłem bardziej wściekły, czy zaskoczony obrotem spraw.

Jakiś czas temu trener Grudniewski wybrał się na krótki staż do NBA, po powrocie udzielił ciekawego wywiadu w Polskim Radiu Wrocław - wywiadu, który poniekąd odpowiedział mi na pytanie “dlaczego?”. Bo dzisiaj trenerzy trenujący młodzież, by związać koniec z końcem, muszą brać na swoje barki mnóstwo grup dzieciaków, którym nie są w stanie poświęcić dość czasu. Zamiast szlifować diamenty, mogą się skupić co najwyżej na tym, by wsadzać dynamity w skały, licząc że akurat wpadnie im w ręce drogocenny kamień, już oczyszczony, by przypadkiem nie przegapić. I nie mają czasu latać za zgubami.

Trenerzy zamiast skupiać się, by przygotować młodych zawodników do gry w dorosłym sporcie, mogą co najwyżej skupić się na paru podstawach i robieniu “masy”, żeby rywali zabijać siłą i szybkością. Bo przecież trzeba wygrać ten turniej kadetów, żeby dostać premię i mieć co włożyć do garnka.

TO jest największy problem polskiego sportu. Nie korupcja, nie Lenczyk, nie Pipan, ani nawet nie krzywe boiska. Problemem jest, że ludzie odpowiedzialni za kształtowanie i wychowywanie przyszłej generacji sportowców mają źle ustawione priorytety. Nie mają czasu się doskonalić, ani indywidualnie pracować ze swoimi podopiecznymi, bo za 15 min muszą być w szkole odbębnić wf. “Macie piłkę chłopcy, podzielcie się na cztery drużyny i grajcie”.

Każda lawina ma swój początek

Niech ten przydługi wpis będzie kamyczkiem który rozpocznie lawinę. Mówcie o tym problemie, głośno o nim krzyczcie. Niech to trafi do ludzi odpowiedzialnych za polski sport, do prasy, do mediów. Trzeba zwrócić uwagę na problem, żeby ktoś zaczął myśleć jak zmienić ten stan rzeczy. Jak zorganizować polskie prawo, żeby dać trenerom komfort pracy, by mogli szlifować przyszłe diamenty, a nie zastanawiać się, czy będą mieli za co kupić dziecku lalkę pod choinkę.

Dobry kierunek

admin

Pamiętać i inwestować

Polacy, wśród niewątpliwie wielu zalet, mają też sporo wad. Jedną z nich jest skłonność do zapominania o własnej historii. Bardzo szybko powtarzamy te same błędy, a zarazem bardzo szybko zapominamy o wczorajszych bohaterach.

Inną narodową przypadłością jest myślenie wyłącznie o tu i teraz - rzadko kiedy o przyszłości (z tego też się biorą wszelkie dzikie karty, fuzje i inne chore wynalazki).

Problemy te nie omijały Śląska Wrocław. Byli wybitni zawodnicy zostawali co najwyżej trenerami (jeżeli wcześniej sami o tym wcześniej pomyśleli), inaczej popadali w zapomnienie. O gablocie w korytarzu, honorowym miejscu na trybunach i wynoszeniu na piedestał przy byle okazji najbardziej zasłużonych w historii 65-latka nikt praktycznie nigdy nie myślał. Ba, 60-te urodziny były jakieś jakby ich nie było, a jednego z największych do dziś nie pożegnano tak jak trzeba - na boisku.

Młodzież zawsze seriami zdobywała juniorskie medale, tylko niewiele z nich wynikało. Pozostawieni samym sobie, z nastawieniem na wyniki, produkowali graczy bez historii. Juniorskimi sekcjami interesowali się wyłącznie zapaleńcy, rodzice i od święta (finałowe turnieje) przyjaciele młodych adeptów koszykówki, którzy wypełniali na moment trybuny hali przy ul. Mieszczańskiej.

Zasada małych kroków

Tony archiwów i pełna historia na facebookowej  “osi czasu”, oraz stronie głównej klubu, konkurs na drużynę marzeń i plan uhonorowania tych najwybitniejszych, czy w końcu wielki herb na środku parkietu i równie wielka dziewiątka na ścianie Kosynierki. Stowarzyszenie Basket 96, podstrona poświęcona sekcjom juniorskim, wspólne treningi dla perspektywicznych młodych z pierwszą drużyną, czy indywidualne z Hyżym i innymi doświadczonymi zawodnikami “po godzinach”.

Mam nadzieję, że to dopiero pierwsze kroki w dobrym kierunku i na nich się nie skończy. Pielęgnujmy naszą historię, inwestujmy w naszą przyszłość. Tylko wtedy WKS Śląsk Wrocław będzie klubem wielkim.

Siebie warci

admin

Miasto Wrocław wystosowało kuriozalne sprostowanie. I kuriozalne nie tylko ze względu na format pliku, w jakim je opublikowano. Prezydent Dutkiewicz absolutnie zaprzecza, jakoby w jakikolwiek sposób firmował przedsięwzięcie pana Koelnera, które miało miejsce w minionym sezonie. To ciekawe co robił Piotr Mazur na konferencjach ekstraklasowej drużyny? Miasto widać lubi opalać się w blaskach chwały… i nie przyznawać do tonących okrętów. A na załączonym zdjęciu obok widzimy jak pan Prezydent ustępuje miejsca, żeby panowie Pilch i Koelner mogli razem usiąść do rozmów. Całość miała miejsce tuż przed wyborami - oczywiście przypadkiem - co nie ma znaczenia, bo przecież - jak widzimy - prezydent Dutkiewicz nie jest autorem reaktywacji.

Jedna myśl mi tylko nie daje spokoju… dlaczego u licha, nie mogę znaleźć sprostowań artykułów które - tuż przed wyborami! - głośno obwieszczały “Dutkiewicz i Koelner wskrzeszą Śląsk”?

Czasem aż oczy bolą patrzeć, jak się przemęcza dla naszego klubu

Pan Przemysław Koelner długo nie mógł się zdecydować, co chce tworzyć w ekstraklasie. Czasem opowiadał, że marzy mu się syn grający w wielkim Śląsku przeciwko Barcelonie, czasem przekręcał nazwę na “WKK Śląsk Wrocław”, albo stwierdzał wprost - to nie musi się nazywać Śląsk Wrocław. W końcu jednak przyznał to, o czym pisaliśmy od początku tej szopki - “jego Śląsk” to tylko nakładka na WKK:

Kiedy decydowałem się na ten krok, brałem pod uwagę dwa aspekty. Po pierwsze - zespół w ekstralidze miał być wierzchołkiem piramidy szkoleniowej WKK. Aby ci najbardziej uzdolnieni mogli się dalej rozwijać, muszą grać na najwyższym poziomie. Po drugie - chcieliśmy wskrzesić wielkie koszykarskie tradycje Wrocławia.

Ciągle pracuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki.

Trochę żali wylało się w kierunku byłych pracowników WKK Obiekty. Trochę zabawnie brzmią… szkoda, że nie można ich skonfrontować ze zdaniem zwolnionych, bądź tych co odeszli sami. No chyba, że pan redaktor Kucharski spełni swój dziennikarski obowiązek i dla obiektywnego obrazu pofatyguje się również i do nich.

Wojna dopiero się zaczyna

admin

Z najnowszego komunikatu WKK Wrocław - podpisanego, a jakże, przez Dominika Tomczyka - można wysnuć wniosek, że pan Przemysław Koelner wraca do planu pierwotnego. Tego, który zakładał, że co nagle to po diable i ekstraklasę należy wywalczyć na boisku.

Co prawda plan zakładał (a przynajmniej w mediach), że cel uda się osiągnąć wychowanymi u siebie zawodnikami, a nie zaciągiem… ale przecież nikt nie wypomni, że zamiast ogrywać młodzież, ściągamy “dziadki” w postaci Artura Grygiela i Mateusza Płatka - obok pozostałych, jak Diduszko, czy Bochno. A plotki mówią, że to nie koniec wzmocnień…

… ale to przecież nie nasz problem. Za tydzień, we wtorek będzie pierwsza okazja, żeby zobaczyć nasz odświeżony skład w akcji. Śląsk zagra z Turowem Zgorzelec w Kątach Wrocławskich. Początek tego spotkania o godzinie 18:00.

Money, money, money.

old school good style

O profesjonalizmie, powadze itp. Polskiej Ligi Koszykówki trzeba będzie przy okazji napisać poemat, natomiast dzisiaj tylko jeden cytat zaczerpnięty z odwołania (dostępnego na stronie głównej klubu) od decyzji tejże szacownej instytucji, o nieprzyznaniu licencji dla klubu występującego w niej jako “Śląsk Wrocław”.

“Nie wydaje się, by w interesie  - także finansowym -  PLK było niedopuszczenie klubów do gry.”

Podpisane przez Pana Leszka Kiliana.

Pomijając całą szopkę z tym: kto kiedy wysłał, a kto kiedy nie odebrał listu oraz czy wysłana została gołębiem pocztowym, czy pocztą lotniczą, bo zgubiłem w tym rachubę, to ten cytat pokazuje o co tak naprawdę chodzi :)))

Money

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=WCkOmcIl79s[/youtube]