kosynierzy.info

Urodzeni, żeby kibicować

kosynierzy.info

Zakazana lekcja historii

admin

Co to znaczy być legendą?

Na tak postawione pytanie teoretycznie każdy powinien mieć jakąś definicję. Jest nawet spora szansa, że definicje będą do siebie bardzo podobne. Kiedy jednak zapytać o konkretne nazwiska… o, tutaj już będą znaczne różnice.

Szczytna idea

Klub postanowił uhonorować wybitnych zawodników i trenerów w historii Śląska Wrocław. Postaci wartych wyniesienia na piedestał w 65-letniej historii sekcji trochę było, więc do wybrania tych najważniejszych zaproszono kibiców - swoje typy możecie oddać w serwisie polskikosz.pl.

Kontrowersje

Problem się zaczyna, kiedy przeczytamy listę nazwisk. Wyróżnianie osób, które nic nie osiągnęły, albo zagrały jeden sezon (a czasami jedno i drugie, albo i gorzej) to lekka kpina. Parę dodatkowych nazwisk, brakujących na liście, też by się znalazło - przede wszystkim śp. pułkownika Ryszarda Stasika, który jako trener (lata 1953-71!!) wprowadził Śląsk do ekstraklasy i zdobył pierwszy (i drugi) z siedemnastu Mistrzostw Polski (plus kilka srebrnych i brązowych krążków). Za jego rządów, jako szefa całego klubu, wrocławianie święcili swój najlepszy rok w historii - MP w sekcji piłkarskiej, koszykarskiej i szczypiornistów w 1977. No, chyba że nieobecność tej postaci wynika z faktu, że klub chce Go uhonorować pozakonkursowo, poza wszelką dyskusją. Np. stawiając pomnik przy Mieszczańskiej.

Konkurs piękności

Kolejny problem, to głosujący. Plebiscyty mają to do siebie, że głosujący głosują na swoich ulubieńców, szczególnie tych, których pamiętają. A ile osób pamięta i kojarzy Mietka Łopatkę (chociaż tu jest nie najgorzej), Kazimierza Frelkiewicza, czy Tomasza Garlińskiego? Zamiast na ludzi, którzy całą karierę grali w barwach Trójkolorowych tworząc jego historię, oddajemy głosy na jednosezonowe pseudogwiazdki, które zagrały kilka lepszych spotkań. I tu wracamy do postawionego na początku pytania - co to znaczy być legendą (klubu)? Być dobrym zawodnikiem? Dla nas to za mało. Dla nas legendami są ludzie, którzy - tak jak my - swoje życie poświęcili Śląskowi.

Oczywiście, istnieją od tego wyjątki. Są ludzie, którzy życie poświęcili wojskowym, ale nigdy nic specjalnego nie znaczyli. Albo znaczyli niezwykle dużo, odcisnęli wielki ślad w annałach, chociaż wybitnie długo barw wojskowych nie zakładali - jak Ray Miglinieks, Adam Wójcik, czy Dainius Adomaitis.

Na kogo więc głosować?

Mała podpowiedź

Nie będziemy was wyręczać w wyborach, nie mniej - poniżej skrócone zestawienie nazwisk i powodów, dla których nie powinniście ich pominąć.

Trenerzy.

1. Ryszard Stasik. Nieco inne to były czasy niż obecne, ale na trenerskiej ławce zasiadał w 3 dekadach! Zaliczył awans do ówczesnej najwyższej ligi polskiej, wywalczył 2 mistrzostwa, 2 vice-mistrzostwa, 5 brązowych medali oraz 2 Puchary Polski. I nie obchodzi nas, że go nie ma na liście.

2. Andrej Urlep. Słoweniec odmienił spojrzenie na koszykówkę w Polsce i to z nim utożsamia się Śląsk przełomu wieków. Pojęcie “obrona” będzie kojarzone z Urlepem na zawsze. W trenowanie zespołu wkładał mnóstwo energii, a same mecze w wykonaniu Urlepa były swoistym spektaklem. Nie bez powodu otrzymał ksywkę “furioso”.  Będąc trenerem wrocławian przez 4,5 sezonu zdobył 4 złote oraz 1 brązowy medal.

W zestawieniu tym nie ma najbardziej utytułowanego trenera w historii Śląska gdyż… postanowiliśmy go uhonorować jako gracza.

Inni warci odnotowania: Mieczysław Łopatka (8-krotny MP jako trener ze Śląskiem), Arkadiusz Koniecki (2-krotny MP).

Rozgrywający.

1. Raimonds Miglinieks. Nie było, nie ma i nie będzie drugiego tak unikalnego playmakera, który - podobnie jak Urlep to co wyczyniał na ławce - zmienił pogląd na to, jak zawodnik na pozycji nr 1 ma grać. Komentatorzy mówili o Miglinieksie “prawa ręka Urlepa na parkiecie”, kiedy to konsultował z nim niemal każdą akcję. Ray grał w Śląsku 4 sezony i zdobył 3 złote oraz 1 brązowy medal. A te rzuty w finale 1999… łza się w oku kręci. Jeżeli ktoś nie wiedział/nie wie czym jest pick-and-roll, to panowie Miglinieks z McNaullem obrazowali to podręcznikowo.

2. Keith Williams. Nie był pierwszym Amerykaninem w polskiej lidze, ale był pierwszym, który wniósł nową jakość. Cytując Mieczysława Łopatkę za “Złotą Dekadą”: “To będzie najlepszy playmaker w historii polskiej koszykówki. Tak świetny zawodnik jeszcze tu nie grał”. Nie pomylił się. “Czarna Perła” zdobyła ze Śląskiem 4 tytuły mistrzowskie, częstokroć samemu wygrywając mecze. Z perspektywy czasu należy powiedzieć, że niewielu obcokrajowców zbliżyło się do jego poziomu. To bardzo dziwne, że nie został we Wrocławiu na dłużej…

Inni warci odnotowania: Jerzy Świątek (15-sezonów w Śląsku, awans do ekstraklasy i pierwszy MP), Ryszard Prostak (5 złotych krążków, dyrygent kadry Polski w jej lepszych latach)

Rzucający Obrońca.

1. Dariusz Zelig. **Takie to były ciekawe czasy, że **“Profesor” do Śląska trafił z Wybrzeża Gdańsk w ramach wymiany za… piłkarza ręcznego Daniela Waszkiewicza. W ciągu 13 sezonów w Śląsku zdobył 7 złotych, 4 brązowe medale oraz 3 razy Puchar Polski. W tabeli wszech czasów strzelców Śląska zajmuje 2 miejsce zaraz za… Maciejem Zielińskim, którego był wychowawcą na parkiecie.

2. Kazimierz Frelkiewicz. 17 lat w Śląsku. 12 medali (2 złote, 3 srebrne, 7 brązowych). 4 Puchary Polski. Zapewne niewielu już pamięta Pana Kazimierza w boju, ale nam wystarczą wspomniane liczby, aby docenić pomnikową postać. Jeżeli ktoś zasługuje aby zastrzec numer z jakim grał dla WKS-u to jest tą osoba pan Kazimierz.

Inni warci odnotowania: Tomasz Garliński (13 sezonów w Śląsku, 4 złote medale, świetny strzelec, wielokrotny reprezentant Polski), Ryszard Białowąs (2 MP), Jarosław Krysiewicz (5 MP)… to chyba najsilniej obsadzona pozycja, bo i jednosezonowi Greer oraz O’Bannon zasługują na jakieś wyróżnienie - różnica, jaką zrobiło ich pojawienie się na polskich parkietach sprawiła, że w naszej pamięci są swoistymi legendami.

Niski Skrzydłowy.

1. Maciej Zieliński…. i wszystko jasne.

2. Dominik Tomczyk. W ekstraklasie debiutował w wieku… 16 lat, co pewnie odbiło się na późniejszym zdrowiu “Domina”. O niewielu polskich graczach mówiło się, że posiadają wystarczające umiejętności do gry w NBA, ale o Dominiku na pewno. Wszystkie te “trójki” trafiane bez żadnych emocji, jakby to było takie oczywiste, że trafi - baby-face killer. “Wszechstronny”, dobry w obronie, skuteczny w ataku. Zakończył karierę po zdobyciu ostatniego medalu dla Śląska - kilka miesięcy przed wycofaniem WKS-u z ekstraklasy. Szkoda.  3 złote, 1 srebrny i 3 brązowe medale oraz Puchar Polski to dorobek Dominika Tomczyka w barwach WKS-u.

Inni warci odnotowania: Dainius Adomaitis (fenomenalny Litwin zagrał we Wrocławiu 3 sezony zdobywając dwa złote i jeden brązowy medal), Tadeusz Grygiel (niemal cała kariera w Śląsku, 4 złote krążki).

Silny skrzydłowy.

1. Mieczysław Łopatka. Pominęliśmy pana Mieczysława przy ławce trenerskiej robiąc na niej miejsce dla 2 innych wybitnych fachowców, a trzeba powiedzieć że nie dość że Mieczysław Łopatka - trener - zdobył ze Śląskiem w sumie 19 medali ! (9 jako zawodnik) spędzając w naszym klubie 22 lata sportowo-szkoleniowej kariery. Jak grał ? Jaki był ? Za młodzi jesteśmy aby to wiedzieć, a wtedy pozostają nam przekazy, wywiady. Jak grał? Za artykułem na stronach PLK :  ”Po dojściu do pozycji - szybkie wyjście w górę i oddanie rzutu. Także rzut po jednym koźle w lewo, w prawo. No i niespotykana wówczas u zawodnika grającego na pozycji środkowego umiejętność gry w szybkim ataku, bo w tym czasie był jednym z pierwszych wysokich koszykarzy, który biegał do kontry. - Miał miękką rękę, był silny fizycznie, wysoki, jak na tamte czasy. Bardzo sumienny. Jak wszystkich zawodników reprezentacji trenera Zagórskiego, cechowała go nieprawdopobna ambicja i zaangażowanie - charakteryzuje go profesor Kajetan Hądzelek, wieloletni prezes PZKosz, który oglądał Łopatkę od początku jego kariery.”  Dla nas oczywistą sprawą jest pomnik.

 2. Adam Wójcik. Mieliśmy to szczęście, że kiedy był najlepszy grał u nas. Zabawne ile razy się mówiło o wielki Trio z Wrocławia (Zieliński, Wójcik, Tomczyk), a tak na prawdę razem grali tylko 2 sezony (1 złoty i 1 srebrny medal). Nie mniej jednak wg. oficjalnych statystyk absolutny król strzelców ligi polskiej. Ze Śląskiem 4 krotny mistrz oraz 1 krotny vice mistrz Polski.

Inni warci odnotowania: Radosław Hyży (jedyny z zawodników w naszym zestawieniu bez złotego medalu, ale piętno jakie zdążył już odcisnąć pozostanie w tym klubie na zawsze), Jerzy Kołodziejczak (wychowanek Śląska, 13 sezonów w trójkolorowych barwach, 5 złotych, 2 srebrne i 3 brązowe medale, reprezentant Polski)

 Środkowy.

1. Joseph McNaull. “Józek” zagrał u nas 4 sezony po tym jak w barwach Komfortu-Forbo Stargard Szczeciński do spółki z… Keithem Williamsem wyeliminował Śląsk w półfinale rozgrywek play-off. Był pierwszym naturalizowanym Amerykaninem, który zagrał z orzełkiem na piersi. I chyba jedynym, który w pełni na to zasługiwał - mówi po Polsku, ożenił się z Polką i zamieszkał w Polsce. Obok Keitha Williamsa i Raya Miglinieksa, Józek to chyba największy zagraniczny symbol Śląska.

2. Leszek Chudeusz 3 złote, 2 srebrne i 3 brązowe medale z Wojskowymi, “Chudy” spędził zresztą całą karierę w Śląsku. Jeden z najlepszych polskich centrów w historii Polski.

Inni warci odnotowania: w zasadzie brak. Z braku laku można wymienić Harolda Jamisona (Mistrz Polski), za jego unikalny instynkt do zbiórek, Ryana Randle za wybuch talentu (zarówno na parkiecie jak i w poprawianiu humoru) oraz ś.p. Rodneya Odoma (bo… był po prostu dobry). Do centrów mieliśmy w historii niespecjalnie dużo szczęścia, więc i wybierać nie ma specjalnie z czego.

Dziękujemy za uwagę

Na niektórych pozycjach wybór jest trudny, na innych mniej. Nam pozostaje nadzieja, że wybierzecie mądrze… a klub w razie czego wyników w 100% nie przełoży na konkretne honory, bo brak niektórych nazwisk będzie po prostu wstydem.

Tej krótkiej lekcji historii udzielili Państwu: drughi oraz yanoo

Znaleziona Arwena!

old school good style

Stało się po raz kolejny. 

Rok temu yanoo pisał o “naszym” ostatnim emerycie, który wyrusza w trudną podróż jako kawaler. Już za parę godzin nie-emeryt ale kolejny weteran stanie na ślubnym kobiercu.

Znak upływającego czasu.

**Jeszcze wczoraj kontrolowaliśmy prędkość pociągu i przeprowadzaliśmy casting na cheerleaderke. Nie uznawał wytłumaczenia “nie mogę jechać bo praca”, gdyż sam z powodu wyjazdów po prostu ją zmieniał kilkukrotnie. Nawiązując do tematu… skoro odnalazłeś Arwenę to osobiście życzę wielu jeleni przy drodze ;)

Oficjalnie w imieniu wszystkich Kosynierek i Kosynierów, składam Wam Maju i Michale, najszczersze życzenia wszystkiego dobrego i samych radosnych chwil na nowej drodze życia !

Sto lat młodej parze !

Frelkiewicz był tylko jeden

admin

Dawno, dawno temu, normą było, że kibice na meczach Śląska skandują nazwiska biegających po parkiecie milusińskich, z regularnością porównywalną do skandowania nazwy ukochanego klubu. Potem pojawiła się młodociana hołota, która przejęła prowadzenie dopingu i z roku na rok coraz bardziej ograniczała ten zwyczaj. Swego czasu zauważył ten fakt nawet Radziu Hyży, mówiąc, że w kibicach wrocławskich podoba mu się m.in. to, że nie sikają po gaciach na widok nowego zawodnika, tylko na uznanie musi zapracować.

Z czasem doszło i do tego, że nazwisk nie skandowaliśmy prawie w ogóle. Zasługą graczy takich jak Ignerski, który chciał być drugim Zielińskim, a potem nie potrafił rozpoznać barw wrocławskich kibiców. Jak Stević, który chciał “jebnąć Rumunów”, by potem dla nich grać. Czy nawet jak wychowanek Chanas, który chcąc nie chcąc, ubierał barwy Górnika Wałbrzych, czy wspomnianego Anwilu.

Jest jednak paru zawodników do których mamy sentyment. Bo byli wielcy na boisku, albo “fajni” poza nim. Jak Marcin Stefański, któremu szybko wybaczono niedozwolone środki, i za serce które zostawiał na parkiecie, czy nietypowe - jak na zawodnika - kontakty z kibicami było dla nas jasne, że musi zostać, a Śląsk powinien mu pomóc w trudnej dla niego chwili.

Dzisiaj Hanys wybrał drogę jaką wybrał. Czysto po ludzku - jestem w stanie zrozumieć: pan Przemysław jako jedyny jest pewnie w stanie przepłacić chłopaka, który miał słabe sportowo ostatnie sezony, ale symbolicznie ma sporą wartość dla wrocławskiego klubiku. I pewnie tymi złotówkami przekonał. Jest też parę innych poza sportowych aspektów, które mogły zdecydować.

Ale nie potrafię zareagować czysto po ludzku. I jestem na Marcina wściekły. Chociaż łudzę się, po raz kolejny naiwnie, że będzie miał chłopak chociaż na tyle godności, by nigdy głośno nie nazwać Śląskiem swojego nowego klubu.

Diabelska pokusa

admin

Skończył się sezon, skończyło się świętowanie, trzeba było wrócić do codziennych obowiązków. Były co prawda ambitne plany całej serii artykułów podsumowujących sezon, ale… wyszło jak wyszło, czyli jak zawsze.

Zamiast rozpamiętywać historię zajmijmy się teraźniejszością. Na naszym podwórku zmiany - zrezygnowano z duetu Kalwasiński - Krzak na rzecz Jankowski - Chudeusz. Pierwsze reakcje w narodzie są albo pesymistyczne, albo skrajnie negatywne… czy słusznie, to zweryfikuje życie. Drastyczne zmiany też w składzie - zostają bracia Kulonowie, Radek, Mroko, Łopatka i Bochen. I tyle. Pierwszy nowy nabytek, to Marcin Flieger, kolejne mają brzmieć równie ambitnie, większość trafi do nas prosto z PLK.

Dzieje się też u wroga zza miedzy - Turów zrobił psikusa i przechwycił najważniejsze trio z ekstraklasowej drużyny pana Koelnera. W obliczu wyjazdu syna do Stanów i utraty praw do Śląska za rok - można się zacząć zastanawiać, czy pan Przemysław nie rozwiąże interesu już teraz.

Transfery, transferami, ale nie mniej ciekawie dzieje się przy zielonym stoliku. Turniej barażowy wygrała Astoria Bydgoszcz, chętnych do awansu jednak więcej. Tu i ówdzie mówi się o jednej dzikiej karcie, która przypadnie… no właśnie, chętnych jest paru. Open Basket Pleszew, który przez kilka lat nauczył się jedynie wywalać kasę w błoto, Piaseczno, czy… Stal Ostrów Wielkopolski. Czy Stalówka dorzuci do kolekcji (raz ekstraklasa, raz II liga) dzikusa z zaplecza ekstraklasy?

Przed nami ciekawe dni sezonu ogórkowego. Pojawią się nazwiska nowego składu, pojawią się decyzje dotyczące składu ligi. Ligi, która wg wstępnych założeń rozpocznie się 23. września.

Czekając na... Stal

admin

[caption id=”attachment_1738” align=”alignleft” width=”200” caption=”Ostatni pierwszoligowiec?”][/caption]

Plan był prosty: Śląsk wygrywa finał i ląduje w pierwszej lidze. Stal wygrywa baraż i ląduje tam gdzie my. Następuje kolejny z rzędu sezon, kiedy możemy się nawzajem je..ć do woli. Wczoraj plan trafił szlag - ekipa z wielkopolski uległa na otwarcie turnieju Astorii Bydgoszcz - jeżeli ci drudzy pokonają dziś Piaseczno, awansują do 1. ligi, a niedzielny pojedynek Stal - PWiK będzie o pietruszkę.

Nie żebym był jakimś wielkim fanem bluzgotek, albo - nie daj Boże - Stali Ostrów. Jednak po iluś tam latach z rzędu grania między sobą (pomimo naszego “rozwiązania”!) , mecze odległych o ok. 100 km klubów urosły do rangi pokroju derbów. To na nie czeka się cały rok, to po nich jest największa radość, bądź smutek, w zależności od wyniku. To te spotkania przynoszą najwięcej emocji i… chociaż każdy głośno życzy, żeby Stal nie awansowała, to jednak podświadomość mówi co innego - sezon bez walcowania byłby jakiś dziwny.

Dzisiaj o 18:30 mecz o wszystko dla ostrowian - jeżeli wygra Astoria, to padnie trzecia w tym sezonie siatka. Wygrana Piaseczna przedłuży nadzieje.

Zawsze zostanie jeszcze opcja zielonego stolika, czyli dzikiej karty. O pokusach pogadamy jednak w przyszłym tygodniu.