kosynierzy.info

Urodzeni, żeby kibicować

kosynierzy.info

The Final Countdown!!!

old school good style

**Nadchodzi czas decydujących rozstrzygnięć. **Niektórzy powiedzą, że to jeszcze nie finałowa rozgrywka bo mamy dopiero I rundę play off, ale to nie jest prawdą. Nasz finał zaczyna się właśnie teraz. Właśnie dziś, w czwartym z kolei sezonie kulania się po 2. lidze, nadchodzi nasz czas.

Jedni chwalą formułę play off, inni ganią. Teoretycznie przez cały sezon można grać… średnio, łagodnie rzecz ujmując, zakwalifikować się z ósmego miejsca i zdobyć mistrzostwo. Tak samo można być pierwszym po fazie zasadniczej i odpaść w I rundzie. Ile podobnych przypadków w historii było nie mam pojęcia. W Polsce chyba nigdy.

Osobiście lubię formułę play off. To taki nowy sezon pod koniec innego. Kulminacja. Jest w nim magia, bo przegrywający odpada, jak w klasycznej formule pucharowej. Wszystko, co było do tej pory nie jest istotne. Na starcie znowu wszyscy mają takie same szanse, aczkolwiek przewaga własnego parkietu jest sprawą bardzo ważną – chociaż nie najważniejszą, co udowodniły np. finały play off koszykarzy w 1998 kiedy to zdobyliśmy mistrzostwo Polski pokonując PEKAES Pruszków. Nie mniej jednak, jak pokazuje historia zmagań 2. ligowych, lepiej przewagę parkietu mieć, niż nie mieć.

Kiedyś play offy wzbudzały ogromne emocje i dało się to wyczuć, obecnie tak nie jest z powodu upadku koszykówki z ówczesnego boomu, podziału i poziomu rozgrywkowego. Gorąco pragnąłbym atmosfery i otoczki, jaka była właśnie wtedy. W tych magicznych latach.

Zaczynamy walkę o powrót do ekstraklasy i…** musimy zrobić krok zwany awansem do 1. ligi w ciągu tego miesiąca** (+ kilka dni). Dlaczego musimy? Bo nie ma innej drogi.

Zaczynamy w środę o 20.15 zawodami z GTK Gliwice. Naprzód!

Tego chcemy :

[caption id=”” align=”aligncenter” width=”672”] Najwspanialszy 1999 rok, foto Słowo Polskie albo Wieczór Wrocławia.[/caption]

Dlaczego dzika karta to zło?

admin

Dlatego.

[caption id=”attachment_1513” align=”alignnone” width=”658” caption=”fot. Gazeta Wrocławska”][/caption]

Wierni i wierniejsi

Przed upadkiem, który zafundował nam Grabarz, szczerze wierzyłem, że Śląsk Wrocław ma może nie tysiące, ale przynajmniej setki oddanych fanów, dla których ważniejszy od wyniku jest Śląsk sam w sobie. Którzy na wieść o niszczeniu klubu wyjdą na ulicę. Którzy na przekór wszystkiemu i wszystkim, przyjdą wspierać rezerwy, które przestały być rezerwami, nie dla wątpliwej jakości widowiska, ale żeby zamanifestować przywiązanie do klubu, do barw, do tradycji. I pokazać, że warto ten - nasz, mój - klub wesprzeć finansowo, by wrócił na należne mu miejsce.

Okazało się, że przejętych klubem są nie tysiące, nie setki, ale zaledwie kilkadziesiąt jednostek.

Nazwa Śląsk wróciła do ekstraklasy. Drogą “legalnej łapówki”, czyli poprzez wykupienie dzikiej karty. Na pierwsze mecze przyszły równie dzikie tłumy, stęsknione, podjarane i rwące się do wsparcia. Potem przyszła szarzyzna, mecze o nic i mamy efekt jak na zdjęciu - zamiast ogrywania młodych Polaków, obcy nabijający statystyki. Zamiast spragnionych WKS-u tłumów, pustki na hali bijące po oczach.

Już widzę główne hasło m.in. vulcanistów - czy do waszych zakutych łbów nie dochodzi, że niektórych interesują tylko mecze na poziomie?! _Szczerość godna podziwu. _

Kwestia wychowania

Wrocław to miasto bufonami płynące. Mamy o sobie niezwykle wysokie mniemanie, łaskawym okiem rzucimy jedynie na wysokiej jakości produkty. Pięć mistrzowskich tytułów z rzędu nauczyło wszystkich, że bycie na szczycie krajowego podwórka to standard minimum. Pojęcie kibiców “na dobre i na złe” zostało kompletnie rozmyte.

Dlatego też dzika karta to kretynizm, a w naszym, wrocławskim przypadku, dodatkowo jedynie najzwyklejsza kuracja doraźna. Po raz kolejny ktoś pokazał wrocławianom, że obecność na szczycie to minimum jakie powinni akceptować. I dlatego mecze o nic, w dolnej połówce, nikogo nie interesują - bo wrocławian wychowano, że takie mecze są niewarte uwagi.

Droga awansów - oprócz czysto ideologicznych plusów - to przede wszystkim praca u podstaw. W kwestii odbudowy fundamentów działania klubu, ale i w kwestii wychowania kibiców. Ludzi, którzy wychowali się “na dole” nie przestraszą już nigdy chwilowe załamania, gorsza forma, ba - odpukać - jakiś spadek. Wręcz przeciwnie, nauczeni doświadczeniem jeszcze bardziej się zmobilizują do wsparcia. Bo wiedzą, że klub potrafi dać dużo radości, kiedy wygrywa, ale potrzebuje też pomocnej dłoni, kiedy jest na dnie.

My tę dłoń wyciągnęliśmy niemal cztery temu, kiedy Grabarz ogłosił to co ogłosił. Nie żałujemy. Były chwile gorsze i lepsze, chwile zwątpienia. Mecze z widownią do policzenia na palcach jednej ręki. W ogólnym rozrachunku wychodzi na nasze.

Kosynierka nadkompletów jeszcze nie ma, ale pierwsze oznaki wychowania są. Na kolejne potrzeba czasu. Cierpliwości nam nie brakuje, to już udowodniliśmy.

Ostatni pierwszymi

admin

Alba wygrała w Jaworznie, co oznacza - przy naszym ewentualnym zwycięstwie w sobotę - że w pierwszej rundzie play off zagramy przeciwko GTK Gliwice. Tak się złożyło, że sobotnim rywalem trójkolorowych będą właśnie gliwiczanie.

W sobotę do Kosynierki wpaść jednak warto nie tylko po to, żeby poobserwować prawdopodobnego rywala w ćwierćfinale. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zapowiadają, że będzie to najbardziej “młodzieżowy” mecz w wykonaniu Śląska w tym sezonie - swoje szanse powinni dostać Aleksander Raczek, Maks Kulon, Wojciech Leszczyński, Tomasz Bodziński, a może nawet Kacper Kowalski - czyli piątka ubiegłorocznych Mistrzów Polski do lat 20, którzy na co dzień grają mało albo wcale. Stęsknieni za oglądaniem młodszej części naszego składu powinni być usatysfakcjonowani.

Na kolejny mecz będziemy musieli czekać półtorej tygodnia - początek ćwierćfinałów w środę, 11. kwietnia.

Przypominamy o zielonych koszulkach i możliwości wspierania Wojskowych razem z nami - bilety niezmiennie po 5 PLN.

Droga (prawie) idealna

admin

Ćwierćfinał rozgrywek tuż, tuż. Po wczorajszym zwycięstwie pozostaje przed nami jedynie zamknięcie fazy zasadniczej, za tydzień przeciwko GTK Gliwice, a potem już tylko… półtorej tygodnia przerwy. Play-Off Time wystartuje 11. kwietnia.

[caption id=”attachment_1504” align=”alignleft” width=”300” caption=”Skierniewice, źródło: http://photo.bikestats.eu/zdjecie,128311,skierniewice-stary-rynek.html”][/caption]

Teoretycznie na pierwszy ogień możemy dostać Albę Chorzów, rywala dość niewygodnego i… szkodzącego zdrowiu. Żeby jednak na nich trafić, chorzowianie musieli by przegrać oba najbliższe pojedynki - zległy z Jaworznem i w ostatniej kolejce z przedostatnim w tabeli Mickiewiczem Katowice.

Jeżeli nie Alba, to odległe o 270 km MKS Skierniewice. Tak źle i tak niedobrze.

edit:

Pisanie z rana szkodzi zdrowiu. Powyższe rozważania były skalkulowane jakby Alba i MKS zajmowały kolejno 8 i 7 miejsce, a zajmują 9 i 8. Wobec tego trafimy na kogoś z listy: Alba Chorzów, MKS Skierniewice (mało prawdopodobne) albo GTK Gliwce (dość prawdopodobne) bądź Alstom Kraków. Wszystko rozstrzygnie się w ostatniej kolejce.

Półfinał

Nie będziemy chyba specjalnymi bufonami, jeżeli już teraz zaczniemy wyglądać w przyszłość do 21. kwietnia, kiedy planowo mają się rozpocząć półfinały rozgrywek. A w nich czekać będziemy na zwycięzcę pary Pogoń Prudnik - WKK Wrocław. Osobiście chętnie rozegrałbym derby na tym poziomie rozgrywek, ale nikt z nas nie będzie specjalnie smutny, jeżeli przyjdzie ponownie odwiedzić Prudnik. Specyficzna hala i niezwykle żywiołowa publika z pewnością dodadzą uroku rozgrywkom.

Piąty maja

Czekamy na Ostrów. I choć szczerze się nienawidzimy, to mam nadzieję, że obie ekipy wywalczą awans.

Najbliższy możliwy termin, by strzeliły korki od szampanów - 12. maja. Zanim jednak wystrzelą korki, czeka nas intensywny miesiąc, podczas którego nie będzie miejsca na wpadki.

Drodzy juniorzy

admin

WKK Wrocław ma rzekomo szpital i zamiast fajnych derbów, byliśmy świadkami meczu kadetów z juniorami. Za 20 zł od łebka (10 PLN dla ulgowych). Drogą mamy tę młodzież.

Trudno emocjonować się meczem, kiedy jedni bez wysiłku leją drugich, zatem na parkiecie wiało nudą. Nie licząc paru efektownych zagrań Grzelińskiego, próby atomowego wsadu Bochenkiewicza i rekordowej ilości odgwizdanych trzech sekund. Trzeba było sobie radzić poza parkietem.

Co prawda rac w tym roku nie było - wbrew oczekiwaniom mądrali, którzy wysoką cenę biletów próbowali tłumaczyć “finansowym zabezpieczeniem się przed karami”. Może więc trzeba było odpalić? Z drugiej strony, w dzisiejszych czasach na komendę potrafią zaprosić za byle zapałkę, to i gra nie warta, nomen omen, świeczki. Zamiast tego na naszym sektorze było głośno i gęsto. Gęsto od ludzi i od flag.

Coraz lepiej wychodzi “nakręcanie się”, które zapowiada się prawdziwym przebojem na play offy - a w tych mamy już gwarancję przewagi parkietu.

Pękła żyłka

Nie zabrakło też kąśliwych haseł i trudnych pytań. Adresat w odpowiedzi potrafił jedynie machnąć ręką, a po końcowym gwizdku ulżyć sobie stosując filozofię Kalego. Mój Kuba sprzedaje łokcie? Dobrze. Wasi sprzedają łokcie? Źle. Moja Robotnicza pisze tylko o nas? Dobrze. Wasza Wybiórcza pisze tylko o was? Źle.

Przypomniał mi się też program telewizyjny “Wrocław Kocha Koszykówkę”. Cel szczytny, bo promocja koszykówki dolnośląskiej, w każdym jej wydaniu. Skończyło się na propagowaniu WKK Wrocław, a kiedy Śląsk zdobył MPJS doczekaliśmy się jedynie telegraficznej wzmianki. Dzisiaj wielkie oburzenie, że ktoś nie wychwala trofeum WKK.

Panu z Wąsem najwyraźniej puszczają nerwy i zaczyna brnąć drogą pewnego Grabarza. Ale, ale… nie nasz cyrk, nie nasze małpy. I na szczęście, nie nasz problem.

Krótka przerwa

Kolejny mecz już w niedzielę. Do Wrocławia przyjedzie KKS Mickiewicz Katowice, przedostatnia ekipa w tabeli. Zapowiada się kolejne spotkanie wypełnione wesołą koszykówką.

Chętni, by razem z nami pokibicować, mogą tradycyjnie zgłaszać się po bilety w cenie 5 PLN.