Nie brakuje dziś licznych i gwałtownych dyskusji o “śląskość” ewentualnego tworu P. Koelnera, który miałby wystartować w przyszłym sezonie w PLK. Sam fakt istnienia tych dyskusji nie dziwi - wprowadzanie sztucznych rozwiązań do sportu zawsze będzie budzić masę wątpliwości.
Dziwi natomiast co innego. Wątpienie w ciągłość historii, którą tworzą od trzech sezonów drugoligowi koszykarze. Często pada pytanie - co ma niby wspólnego “tamten” Śląsk (Schetynowy i Grabarzowy), z juniorami w drugiej lidze? Przecież to inni zawodnicy, trenerzy, nawet zarząd…
Najzabawniejsze w tej historii, że “tamten” Śląsk… musiał walczyć w dyskusjach o prawo do kontynuacji historii. Dzięki wicepremierowi, który zmienił herb, a z nazwy klubu zrobił baner reklamowy, od takiej zabawy odcięli się najradykalniejsi. I słusznie. Historia pokazała, że mieli rację.
Zapomina się przede wszystkim, że “tamten” Śląsk, sportowa spółka akcyjna, był tworem działającym jako “nakładka” na Wojskowy Klub Sportowy. To nie był jakiś tam sobie klub, który pożyczył od Śląska prawa do herbu i nazwy. To też nie była grupka ludzi, która stwierdziła “zróbmy sobie klub, ale żeby było łatwiej pożyczmy nazwę”. To była ciągłość i symbioza amatorskiego stowarzyszenia i profesjonalnej spółki. Taka, jaką dziś widzimy na przykładzie Oporowskiej.
Dlatego z chwilą kiedy Grabarz schował głowę w piasek Śląsk nie umarł. Umarła sportowa spółka akcyjna, profesjonalna (czytaj komercyjna) “nakładka” na Wojskowy Klub Sportowy. Klub jednak pozostał i - jak widać na przestrzeni ostatnich wydarzeń - ma się dobrze.
Z tego też powodu Mistrzostwa zdobyte przez sportową spółkę akcyjną nie zrobiły 3 lata temu tajemniczego “przejścia” do klubu wojskowego. Każde z Mistrzostw (i innych sukcesów oraz porażek) od razu szło na jego konto.
Reaktywować klub można by w przypadku upadku stowarzyszenia. Gdyby nie został żaden działający twór reprezentujący WKS Śląsk Wrocław. Wówczas nawet i my mielibyśmy ból głowy kto i na jakiej zasadzie miałby prawo do kontynuacji tradycji.
Dzisiaj takiego bólu nie mamy. Dla nas możliwe są tylko dwa rozwiązania: Śląsk istnieje dalej na tych samych zasadach co w tym sezonie, albo powstanie SSA “nakładające” swoją działalność na koszykarską sekcję WKS-u.