kosynierzy.info

Urodzeni, żeby kibicować

kosynierzy.info

Problemy z liczeniem

admin

Ile tytułów ma Gdyńska drużyna koszykówki? Według naszych obliczeń jeden - zdobyty w sezonie 2009/10. Umownie dwa, bo po przenosinach z Sopotu do Gdyni umówiono się, że historia, tradycja i barwy zostają, a przenosi się skład osobowy oraz… ostatni tytuł mistrzowski, który potrzebny był drużynie Krauzego do gry w Eurolidze.

Tyle teoria. Tymczasem media, przez nikogo nie poprawiane, cichaczem napisały na nowo historię zwycięzców przypisując im siedem złotych medali. Nawet teraz, kiedy Asseco ma zamiar uciec od biednych do koszykarskiej wersji G-14, wszyscy mówią o “siedmiokrotnym mistrzu Polski”.

Jeśli nie będziemy szanować samych siebie, to trudno oczekiwać, żeby Asseco szanowało nas i naszą ligę.

Czarna dekada

admin

Czy 10 lat dużo? 10 lat temu, jeszcze jako zwykły gówniarz, myślałem zapewne, że tak. Dzisiaj patrząc wstecz mam wrażenie, że ten czas śmignął mi jedynie przed oczyma. Kiedy jednak zagłębić się w wydarzenia tego okresu, trzeba przyznać, że działo się bardzo, bardzo dużo - żeby tylko wspomnieć kilka wojen na świecie (i jedną o krzyż pod pałacem prezydenckim), 11.09, 10. kwietnia, nowego papieża, czarnego prezydenta USA, euro przeganiające dolara, czy choćby taka drobnostka jak niezwykle dynamiczny rozwój internetu.

[caption id=”attachment_485” align=”alignleft” width=”154” caption=”Kiedyś było pięknie…”][/caption]

Zejdźmy jednak do naszego, przyziemnego tematu Śląska i koszykówki. 10 lat temu wydano “Złotą dekadę” Śląska Wrocław - w końcu osiem mistrzowskich tytułów w dziesięć lat to bezprecedensowy wynik. Początek kolejnego dziesięciolecia zapowiadał kontynuację rozwoju potęgi - następne dwa mistrzostwa, awans do Euroligi… wydawało się, że nic nie może zachwiać hegemonem polskiego podwórka. Do czasu.

Ostatnie mistrzowskie lata (2000/01, 2001/02) to było zmiękczanie kolosa stojącego na glinianych nogach. Na początku były dziwne rotacje na stołku trenerskim - niechcianego przez Grzegorza “byłem przez chwilę prezydentem” Schetynę Andreja Urlepa próbowano nieudolnie zastąpić Zvi Sherfem ** ((krąży anegdota o tym jak Ray Miglinieks próbował mu kiedyś wyjaśnić jakieś koszykarskie zawiłości, ale ostatecznie poddał się wykrzykując “on niczego nie zrozumie!”)), **Jasminem **“chora matka” Repesą, czy **Pierro Bucchim, który zawinił głównie tym, że ograł Maccabi trójkami w debiucie Śląska w Eurolidze. Dodajmy do tego nietrafione, ale niezwykle kosztowne decyzje - zatrudnienie Einikisa, Fietisowa, zerwanie umowy z Zepterem oraz szereg innych, które ciągnęły się później za wrocławskim klubem aż do śmierci spółki, a otrzymamy genezę Czarnej Dekady Śląska Wrocław.

A co dokładnie przyniosło nam ostatnie dziesięciolecie? Niemal wszystkie złe skojarzenia z naszym klubem, żeby tylko wymienić:

    • Seana “koledzy wyskoczyliby za mną przez okno” Colsona (2002/03),
    • Michaela “a se jebnę” Watsona (2004/05),
    • Tomo “jesteście do niczego” Mahoricia (2004/05),
    • Srdjana “chcę, ale nie mogę” Lalicia (2005/06),
    • zespół oparty na Antosiu “kocham publiczność, dlatego podaję w trybuny” Kapovie i Dżanisie “za 3 tylko o deskę” Korshuku (2005/06),
    • parkiet tak napaćkany reklamami, że już na kolejną nie znalazłoby się miejsca ((aż dziw, że Larry jeszcze nie opatentował pomysłu malowania reklam na murawie stadionu…)),
    • dodawanie co sezon nowego sponsora przed nazwę,
    • przegranie dwóch ćwierćfinałów pod rząd - z Anwilem oraz Czarnymi Słupsk,
    • i w ogóle paniczną walkę o sam awans do tychże,
    • czy w końcu samą postać Siemińskiego oraz Bałuszyńskiego i ich dokonania: konflikty z kim się dało, wygnanie Śląska z Wrocławia do Brzegu Dolnego, a w końcu sam upadek spółki i profesjonalnej koszykówki we Wrocławiu,
  • - at last, but not least: to jak w końcu wygląda koszykarski WKS Śląsk dziś, jakie wzbudza zainteresowanie i jak żenująco słabe jest zainteresowanie osób, które faktycznie mogłyby ten klub udźwignąć z kolan.

Najważniejsze jednak zasługuje na osoby akapit. To w końcu też w tym czasie, na samym początku dekady, bez żalu przybrano czarną wronę za herb, co do dziś - kiedy już nie ma Zeptera, Idei, Schetyny, ani nawet nieszczęsnej wrony, odbija się głośną czkawką od pustych trybun w hali Kosynierka na meczach Wojskowego Klubu Sportowego.

Żeby dobić konającego, to paradoksalnie w ostatnim dziesięcioleciu los zesłał nam za grosze jednego z najlepszych zawodników, jacy grali na polskich parkietach, jednak nawet taki prezent potrafiliśmy zmarnować ostatecznie przegrywając finał z Prokomem 1:4. Dodajmy do tego, że zostaliśmy podbici w naszej świątyni - Hali Ludowej/Stulecia.

To też dekada, kiedy nastąpił zmierzch “wielkiej trójki” - Adam Wójcik rozbija(ł) się w obcych klubach, odcinając kupony u najbogatszych w lidze, zamiast dokończyć karierę - jak rzekomo obiecywał - tam gdzie powinien; Dominik Tomczyk ciągnął grę dłużej niż powinien, ale ostatecznie zrezygnował widząc jak niepoważnie jest zorganizowany klub Siemińskiego ((choć i tak, pomimo gry bez kolan, był wyróżniającym się zawodnikiem - co nieźle świadczy o pozostałych)); i w końcu Maciej Zieliński - ikona klubu, pod koniec sportowej kariery gwiazda mocno wyblakła, ale jednak sportowy Bóg, który nigdy nie doczekał się godnego swojej kariery pożegnania. Wstyd i hańba, a zarazem idealne dopełnienie obrazu minionej dekady koszykarskiego Śląska Wrocław.

Czarnej dekady.

Awantura o herb

admin

[caption id=”attachment_483” align=”alignleft” width=”209” caption=”Coś tu nie pasuje…”][/caption]

Kiedy Reaktywatorzy organizowali pamiętną pikietę w deszczu, poza różnicami ideologicznymi była jeszcze jedna kwestia sporna, która zabolała nas chyba jeszcze bardziej - pomylony herb na plakacie.

Winny tłumaczył się, że “co to za różnica”, wielu go broniło, bądź w najlepszym razie ripostowali “teraz już za późno, trudno”.

Na podobnej zasadzie za parę lat “co za różnica” będą mówili ludzie, którzy będą tak samo pałaszować popcorn na meczach… WKK, jak jeszcze niedawno robili to “dla” drużyny z S na końcu zamiast drugiego K.

Ważne, że to dalej Wrocław, że ładnie grają w koszykówkę, a tam nawet syn(owie) Wójcika są!

Pan Koelner ma wysokie ambicje i dobry pomysł. I słusznie - polska koszykówka potrzebuje takich ludzi, potrafiących stworzyć mocną bazę szkoleniową, która poprowadzi talenty od najmłodszych lat do przyszłych wielkich sukcesów. Problem w tym, że odbywa się to całkowicie kosztem Śląska, już nie tylko na poziomie seniorów, ale i juniorów, gdzie WKK wyprzedził Wojskowych o długości świetlne.

Możliwe jest też, że kiedy Pan Koelner zacznie pukać do drzwi z napisem “ekstraklasa” postanowi połączyć siłę znanej marki, ze swoim produktem i dojdzie do fuzji (o ile można mówić o fuzji w przypadku łączenia czegoś z niczym). I prawdopodobnie nikomu to nie będzie przeszkadzać. Bo co za różnica…

Co roku mówimy sobie “gorzej już nie może być”. Tymczasem jesteśmy na dnie i słyszymy pukanie od spodu. Czarne dni mogą dopiero nadejść.

W te czy wewte

admin

Budżet jest porównywalny do tego z zeszłego sezonu. Pojawienie się nowego sponsora – Herbapolu – sprawi, że będziemy mieli jeszcze lepszą stabilność finansową. Nasi zawodnicy zagrają w nowych koszulkach – **przyjmiemy barwy zielono-czerwone. Postaramy się szybko zorganizować szaliki i koszulki dla kibiców w nowych barwach**, w przystępnych cenach - powiedział na konferencji prasowej Roman Olszewski, prezes klubu.

Z Polpharmą łączy nas specyficzny sentyment, bowiem Starogard Gdański był pierwszym większym wyjazdem w historii Kosynierów (wówczas jeszcze znanych jako KK Szlachta). Mała mieścina okazała się wówczas gościnna, sprzyjająca Lechii Gdańsk - a co za tym idzie Śląskowi Wrocław, dzięki czemu łomot na parkiecie przyszło łatwiej znieść.

Z drugiej strony - można by zapytać co to za klub, który zamiast nazwy własnej firmuje się sponsorem i jego “barwami”? W ten oto sposób mamy kolejny już przykład z rodzimego podwórka szafowania tradycją, wartością dla kibica najważniejszą, jak ziemniakami na targowisku.

Na koniec pytanie konkursowe: spytajcie przypadkowego przechodnia jaki klub sponsorował Atlas w lidze żużlowej.

15 czerwca

admin

Za dwa tygodnie, 15 czerwca 2010, mija termin, by ubiegać się o “dziką kartę” uprawniającą do gry w PLK. Gazeta Wrocławska rozpoczęła właśnie nawoływanie, by tej “szansy” nie zmarnować.

Osobiście cieszy mnie takie zdecydowanie ze strony władz ligi - wczesny termin oznacza, że dość krótko przyjdzie nam znosić upokorzenia pod tytułem “próbujemy, już za rogiem sponsor, dajcie nam jeszcze 5 minut”. Przeżyliśmy numery Grabarza ze zgłoszeniem klubu do ligi, przeżyliśmy jego rejteradę, kilka manifestacji, na które nikomu nie chciało się ruszyć dupy, pustki w “Kosynierce” - przeżyjemy i to, że Śląsk stał się tematem, by zapełnić kolumnę sportową w prasie.

Spójrzmy bowiem realnym okiem na to co się dzieje wokół Śląska - czyli na wszechogarniające, ogromne nic. Nie ma już nawet plotek o hojnym sponsorze, który tylko podpis pod umową musi złożyć, a w Zgorzelcu prawdopodobnie zapomniano o pomyśle, że PGE ktoś chciał przenieść do Wrocławia w pakiecie z zawodnikami Turowa.

Pozostały już tylko chęci nielicznych. Władze PLK chciałyby Śląsk w swoim gronie. Stowarzyszenie reaktywatorów chciałby reaktywować ekstraklasę dla Wrocławia ((fajnie, że w ostatnim czasie uznali istnienie Śląska jako takiego i piszą o II lidze)). Być może są nawet zawodnicy, którzy chcieliby grać dla ekstraklasowego Śląska Wrocław.

Niestety, ale Śląsk dla większości stał się już tylko wspomnieniem. Poza wspomnieniami, kamieniowaniem Siemińskiego, czy wylewaniem żalów nic się nie dzieje. Powstanie z popiołów byłoby prawdopodobnie wydarzeniem medialnym na miarę wizyty Gortata w Polsce, nie widać jednak nikogo, kto byłby w stanie w taką rozrywkę dla mas zainwestować.

Czekam więc na dwa tygodnie przywoływania wspomnień z pięknych chwil, wywiadów z wielkimi i małymi postaciami z historii Śląska, nacisków na Dutkiewicza oraz… zamknięcia tematu po cichu, bądź z wielkim żalem do wszystkich, że nic nie zrobili.

Potem pozostanie nam już tylko czekać na nowy sezon w drugiej lidze.