Teraz to już mamy wakacje !
old school good style
Tej notki miało nie być, a przynajmniej miała być okrojona w znacznej części, bo nie lubimy rozpamiętywać porażek… Sytuację zmieniła strona oficjalna WKS-u, która zrelacjonowała nasze zmagania z koszykarzami.
Jakoś nam mało było świętowania po zwycięstwie w Ostrowie, więc postanowiliśmy zrobić mały piknik połączony ze zmaganiami sportowymi. Niektórzy palili się do biegania po parkiecie… ale to chyba dobrze, że “Kosynierka” okazała się zajęta, bo wynik mógł być jeszcze bardziej bolesny. Dość przyznać, że w piłkę nożną w tym składzie zagraliśmy 1 raz w życiu z dwoma wyjątkami. No i panowie… ! Was było 2 razy więcej. Po pierwsze graliście w 8, a my w 7 (a przez chwilę nawet w 6!), no a Tomka Bodzińskiego liczmy podwójnie, bo duży ;) Odpierając zarzut - przygotowanie kondycyjne naprawdę miało malutkie znaczenie :)
Nie mniej jednak oficjalnie żądamy rewanżu. I niechaj piszący te słowa sczeźnie, a wiatr rozgoni go w 4 kierunki świata, jeśli pozwoli na powtórkę takiego wyniku!
Po meczu odbył się wspólny grill połączony ze śpiewami, rozmowami i sesją foto. Specjalne podziękowania wystosował do kibiców „Chałabała”, częstując ze swojego bidonu sokiem z gumijagód na wzmocnienie, a trenerzy postanowili nieco wyleczyć nasze chore gardła, za co również składamy najszczersze wyrazy podziękowania. Wszyscy, którzy przyczynili się do awansu, zostali uhonorowani przez nas pamiątkowymi medalami “za serce i walkę”. Mieliśmy nie rozpamiętywać, ale z podniesionym czołem i pokorą przyznajemy się, że później znowu przegraliśmy, tym razem w nieco innej dyscyplinie niż football.. ale bądź, co bądź „Niepokonany, Śląsk Wrocław nasz ukochany”. Atmosfera była doprawdy wyjątkowa, spotęgowana 3 latami marazmu, z którego się w końcu wydostaliśmy.
Rozmowy motywacyjne i wspomnienia, które są podstawą naszej dzisiejszej radości, wypełniły większość wieczora części zawodników. Głównego motywatora (a zarazem największego pechowca, bo ominęła go nie tylko impreza, ale i niedzielny mecz w Ostrowie) godnie zastąpił H… szkoda tylko, że przez adrenalinę niewiele z tych mów pamięta :) Dzielnie wspomagał go również Z., który poza tym, już po imprezie, pochwalony został za postawę obywatelską.
Szerokie uśmiechy, a raczej szczere salwy śmiechu u 2 najstarszych zawodników WKS-u, wywołały zdjęcia jakie przytargał ze sobą H., na których widniał wraz z jednym z nich przed… 14 laty. Nasz waleczny “linoskoczek” obiecał po kolejnym awansie zabawić się w “dachołaza”, na co mamy kilku świadków i trzymamy za słowo :) !
Szkoda, że ten sezon podobnie jak nasza impreza się tak szybko skończył…