kosynierzy.info

Urodzeni, żeby kibicować

kosynierzy.info

Włocławek, 15.04.2015

admin

20607_859792467414761_7353754903447963446_nZa nami długo wyczekiwany wyjazd na Kujawy. Niestety, chyba największy szum wzbudził głównie wśród mundurowych - prawdopodobnie nie ma we Wrocławiu komendy, która nie wykazałaby zainteresowania naszą wyprawą. Niektórzy byli nawet zdesperowani do wysyłania w tym celu gołębi pocztowych. Odwrotne zachowanie odnotowaliśmy w zielonych szeregach - na dzień przed wyjazdem z dziesięć osób przypomniało sobie nagle, że środa to dzień pracujący, dzięki czemu do Włocławka mogliśmy zabrać więcej świeżego powietrza. Ciężko wytłumaczyć to zachowanie i niską frekwencję, ale z pewnością zaowocuje to zmianami w organizacji naszych wycieczek.

11111498_488697357951225_1875047739_nOstatecznie na zagraniczną wyprawę wybrało się 31 osób. Na miejscu dołączyła do nas grupka niezapowiedzianych trzech dżentelmenów, zwiększając naszą skromną liczbę do 34 głów. Dodawanie z dedykacją dla kujawiaka, który w okolicach 20 poddał się z liczeniem.

Włocławek nas nieco zawiódł. Ledwo pół hali zajęte. W naszą stronę nie poleciał żaden kamień, w żadnym autokarze (tj. naszym oraz zawodników) nie wybito szyby, jak to niegdyś bywało. Matki nie prowadziły wśród swoich małych pociech szkolenia, jak utrzymać środkowy paluszek w pozycji wyprostowanej. Słowem - nudy. Włocławskie piekło ograniczyło się do maltretowania naszych uszu w trakcie meczu, jak i pod halą.

Najlepszym dowodem ucywilizowania się większości mieszkańców Włocławka był początek ostatniej ćwiartki, kiedy H1 zachęciło halę do powstania i pomagania przy dopingu, by zarzucić swój narodowy hymn ze Śląskiem w tle - publika popatrzyła po sobie z lekkim zażenowaniem i szybko usiadła z powrotem na swoje miejsca.

Dzicz z koczowiska ograniczyła się niemal w całości do stada w młynie, które większość meczu poświęciło gloryfikacji swojej miłości do naszego klubu. O ile przez pierwszych kilka minut wymiana uprzejmości potrafiła być zabawna, to na dłuższą metę było to męczące i trzeba było w coraz większym stopniu zacząć ignorować. Nie dało się jednak zignorować okrzyku najdziwniejszego - jakobyśmy się “obsrali” kiedyś w Ostrowie. Niektórzy zaczęli się już nawet zastanawiać, czy podczas miłosnych schadzek ktoś z Anwilu nie robił inspekcji toalet po naszych meczach. Tak po prawdzie to i owszem, parę prób przybicia pokojowych piątek w Ostrowie było, ale zawsze kończyły się podwijaniem żółto-niebieskiego ogona.

20150415_003Dziwna była też oprawa miejscowych. Jeżeli dobrze go “czaimy”, i Anwil właśnie śle przekaz pocztowy z zaległą kwotą za bilety, to księgowa na Mieszczańskiej będzie zapewne wniebowzięta.

Flaga z Zielonym niestety zbyt długo nie powisiała. Blisko ośmioletnia przerwa w wyjazdach do Włocławka zamazała nieco pamięć o warunkach do oflagowania sektora gości - zabrakło odpowiednich materiałów, żeby przymocować fanę na ścianę za plecami, a oflagowanie barierki groziło zerwaniem fany przez porządkowych, którym nie spodobało się zasłonięcie reklam.

Na plus zaliczyć należy doping - szczególnie nową nutę, która “siadła” perfekcyjnie i z pewnością nie raz jeszcze zagości w tym sezonie na naszym sektorze. Wierzymy, że cała Orbita może ją podłapać, tak jak udało się z “Nasz Śląsk Wrocław, aeao!”

13710_859792794081395_2587392812384474818_nSam mecz nie stał na zbyt wysokim poziomie - ilość głupich strat z obu stron osiągała wyniki drugoligowe (najefektowniejsze było podanie z autu… w aut), ale z pewnością nie można odmówić walki i emocji do końca. Z najważniejszym, czyli zwycięstwem Śląska.

Droga powrotna upłynęła nam w rytm piosenki “Chwile jak te to nasze zwycięstwo”, nie zawsze udanych prób omijania zwierzyny na drodze, a przede wszystkim w dobrych nastrojach. We Wrocławiu meldujemy się ok. 1:30.

W najbliższą niedzielę Śląsk gra bardzo ważny mecz w Koszalinie, tydzień później, również w niedzielę, 26. kwietnia kończymy rundę zasadniczą meczem z Asseco Gdynia w Hali Orbita. Początek spotkania o godzinie 20:00, zapisy na sektor K jak zawsze pod adresem kontakt@kosynierzy.info.