Tylko najstarsi wrocławscy górale pamiętają złoty rok 1977. Piłkarze ręczni, koszykarze oraz piłkarze nożni – WKS Śląsk świętował na krajowym podwórku mistrzowski triplet. Do końca obecnych rozgrywek jeszcze daleko, ale już dziś możemy cieszyć się z nawiązania do tamtej pięknej karty z historii. Co prawda tylko piłkarze grają dziś w najwyższej klasie rozgrywkowej, i tylko oni mają w tym sezonie szansę na mistrzowski tytuł, ale… awanse z pierwszych miejsc to też i sukces i powód do świętowania. Po niedzielnym zwycięstwie nad Żagwią Dzierżoniów, oraz sobotnim nad MKS-em Skierniewice, trzy reprezentacje wrocławskiego Śląska okupują pierwsze miejsca w swoich ligach. Do mistrzostw, czy awansów jednak daleka jeszcze droga, skupmy się więc na codzienności.
W Kosynierce można było odczuć rozprężenie po pojedynku ze Stalą. Trochę pustych krzesełek na widowni, brak kibiców gości, no i sam mecz – nawet po kiepskim początku nikt chyba nie spodziewał się innego rozstrzygnięcia, niż to którym się mecz zakończył. Spokojna i wysoka wygrana, luźna gra w drugiej połowie… Radek rozdający podania za plecami przez ćwierć boiska. Słowem lekko, łatwo i przyjemnie. Ciekaw jestem jak to się odbije na frekwencji w późniejszym etapie sezonu – czy publika pokocha zwycięzców, czy może… znudzi się oglądaniem walca? Wrocławianie są wybredni i trudno im dogodzić – to wiemy nie od dziś.
Najbliższy pojedynek przed własną publicznością już w tę sobotę, tj. 15. października. Przeciwnikiem Śląska będzie kolega P. z chorzowskiej Alby. Bilety w sprzedaży od jutra po standardowej cenie.