Ludwiczuk działa, polska koszykówka upada…

Polska koszykówka jest na dnie. Nikogo nie trzeba o tym przekonywać, może oprócz tytułowego Romana Groźnego i jego brzuchatego przyjaciela Janusza W. Brak sponsorów, brak widzów, brak oglądalności transmisji (o ile już jakaś jest), brak pieniędzy, brak dobrych polskich zawodników, brak wszystkiego. Nawet brakuje na pensje dla redaktorów serwisu plk.pl.

Kiedy wydawało mi się, że już bliżej dna być nie można usłyszałem pukanie od spodu. No bo jak inaczej nazwać fakt, że przez pół roku większość z nas nie wiedziała, że Dainus Adomaitis zakończył karierę sportową, a rozpoczął trenerską… w Polsce!! Tak, tak! Wieloletni skrzydłowy Śląska Wrocław (dwukrotny Mistrz Polski) wylądował jako asystent Igorsa Miglinieksa w Słupsku. Swoją drogą – ten ostatni to brat Raimondasa, którego nikomu przedstawiać chyba nie trzeba.

Jeśli taka informacja potrzebowała aż pięciu miesięcy, żeby dotrzeć do naszych uszu, to znaczy, że już naprawdę polska koszykówka sięgnęła dna.

Chociaż znając możliwości duetu Ludwiczuk & Wierzbowski to licho wie…

Liga kłamców

Po Waldemarze “grabarzu” Siemińskim największym czynnym kłamcą polskiej koszykówki został Janusz Wierzbowski, miłośnik organizowania dożynkowych festynów koszykówki w salkach gimnastycznych mieszczących po 500 osób maks. Januszek uwielbia w kółko powtarzać, że koszykówka ma się świetnie, lada dzień będzie sponsor dla ligi, liga jest coraz bardziej profesjonalna, a poziom rozgrywek coraz wyższy.

Tymczasem PLK grozi bankructwo. Liga ma problemy z kasą – powinno być 500 tys, a jest 25, ale na minusie. Żeby było weselej Januszek twierdzi, że ta suma to kompletna bzdura, choć po chwili przyznaje, że faktycznie jakiś tam minus jest… Nigdy nie spodziewałem się, że może być ktoś bardziej niekompetentny i niezorientowany w tym, w czym siedzi, niż nasz były pomagier od zarządzania Mariuszek “magister” Bałuszyński. Chociaż jedno mieli wspólne – magister też w kółko powtarzał, że “będzie dobrze”.

Fakt, że zgniły organizm dobrze jest ubić i dać życie nowemu, ale też świeże doświadczenia pokazują, jak ciężko coś zbudować, nawet operując wydawałoby się chwytliwymi sloganami i silnymi markami – Śląsk podczas reaktywacji jedynie zapadł w drugoligowy letarg. A i tam nie jest kolorowo, nawet jak na standardy tej amatorskiej drużyny. PLK to jednak nie Śląsk, który nawet wśród “szarej masy” budzi jakieś skojarzenia. Polska koszykówka? Polska liga? A co to jest?

Czy Polska Liga Koszykówki ma jeszcze szanse się podnieść i odbudować wizerunek z przełomu wieków? Obawiam się, że co najmniej do Euro 2012 będzie jeszcze gorzej niż jest – i nawet kolejna eksplozja gortatomanii niczego tu nie zmieni, w najlepszym razie przedłużając agonię.

Koncert orkiestry dętej

Kiedy pojawiła się informacja, że we wrocławskiej Hali Stulecia/Ludowej rozegrane zostaną grupowe spotkania reprezentacji Polski w ramach Mistrzostw Europy podskoczyłem z radości i z miejsca zająłem się wyszukiwaniem informacji o biletach.

Czas płynął, informacji nie było, a kibice – ci, którzy na mecze nie chodzą jak do teatru – postanowili, że spróbują się zorganizować. Padł pomysł, by zająć balkon, zorganizować świetny doping, tak by liczna reprezentacja Litwy, czy Turcji nie zakrzyczała nas we własnej hali. Kilka telefonów do ludzi zaangażowanych w organizację mistrzostw, prób organizacyjnych – wszystko odbijało się jak od ściany. Nawet nie spotkało się to z żadną odmową, po prostu… każdy zbywał nas krótkim “ja nic nie wiem”, albo brakiem jakiejkolwiek odpowiedzi.

Bilety rozeszły się szybciej niż kibicowska brać zdążyła się zdecydować na zakupy. Zresztą – nadspodziewanie szybko patrząc na marketing wokół mistrzostw, a raczej jego brak. Na dobrą sprawę – gdyby nie Gortat w finałach NBA, to by marketingu nie było w ogóle. Dość powiedzieć, że we Wrocławiu urzędnicy zarządzili remont wodociągu koło Hali nie wiedząc, że lada dzień przetoczy się tam kilka tysięcy ludzi, a w Warszawie zachodni dziennikarze z żalem mówią o fatalnej organizacji i zerowego echa wokół ME w stolicy kraju.

Tymczasem podczas samego spotkania Biało-Czerwonych, zamiast fanatycznego dopingu, mieliśmy koncert na kilka tysięcy trąbek i pokrzykującego spikera, który drażnił chyba każdego. Relacje naocznych świadków tego spektaklu wspominają o kompletnej mizerii na trybunach – gdyby nie trąbki i spiker, w tv słychać by było pisk butów, dźwięk odbijającej się od parkietu piłki oraz chrupanie popcornu.

Tymczasem leśne, prlowskie dziady jak Ludwiczuk i Wierzbowski rozpływają się nad wspaniałą atmosferą, świetną organizacją, wspaniałymi gwiazdami basketu, które zjechały do Polski i aż pęcznieją z dumy.

W najbliższych latach żadnych koszykarskich mistrzostw w Polsce już nie doświadczymy. Za trzy lata piłkarskie święto. Skoro zmarnowano na całej linii najlepsze pod słońcem okoliczności do promocji koszykówki w Polsce, to ciekawe, jak wspomniani “prezesi” poradzą sobie w okresie kiedy cała Polska będzie mówić tylko o jednym – Euro 2012.

Co komu wolno?

1002 miejsca siedzące – hala w Kwidzynie (ze stojącymi około 1500 wg rzecznika klubu), około 1000 – hala w Ostrowie, około 1000 – hala w Świebodzicach. Dlaczego wymieniam te liczby? Bo wymagane przez PLK minimum, by dopuścić klub do ligi, to 1500 miejsc…

W pamięci mam nasze, nie tak dawne przecież, problemy z halą. Niektórzy naiwnie pytali, czemu nie gramy w Kosynierce? Odpowiedź wydaje się logiczna – bo Kosynierka to około 300 miejsc siedzących.

Tymczasem czytam kolejną propagandę na stronie PLK

Nieprawdopodobne show obejrzeli kibice w Białej Podlaskiej podczas Gali Koszykówki, w której wzięły udział zespoły Polonii Gaz Ziemny Warszawa i Sokołowa Znicz Jarosław.

(…)

– Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że ta akcja to strzał w dziesiątkę. Znów mamy tłumy na trybunach (…) – mówi prezes Polskiej Ligi Koszykówki, Janusz Wierzbowski.

tlumywgplk … i zastanawiam się, czy może jednak nie należało spróbować. Sprawdziłem bowiem te tłumy. Nadziwić się nie mogę, jak różnie mogą dwie osoby rozumieć to samo słowo. W każdym bądź razie – wg Wierzbowskiego w Kosynierce tłumy by były, więc może by się zgodził. Nawet więcej niż tłumy na hali, bo i na zewnątrz, pod oknami naszego wysłużonego obiektu.

halawpodlaskiejPróbowałem znaleźć jaka jest pojemność hali w Białej Podlaskiej, ale niestety na stronie AZSu o tym nie mówią. Jest za to ładne zdjęcie, które obrazuje, że tych miejsc więcej niż w Kosynierce raczej nie ma.

Urzekło mnie jeszcze jedno zdjęcie. Parokrotnie chcieliśmy wykorzystać popularne swego czasu rolki od kas, które wyrzucone w górę rozwijają się i tworzą efektowny “deszcz” spadający na parkiet. W Polskiej Lidze Koszykówki tego nie doświadczymy, bo nie wolno. Jeśli ktoś się wyłamie, to może być pewny kar finansowych (od czasu do czasu ktoś się o tym przekonuje na własnej skórze).

Co tymczasem przedstawiono podczas propagandowej gali koszykówki w Białej Podlaskiej?

rolki

Amatorska Liga Polska

Polska liga coraz bardziej przypomina rozgrywki ligi podwórkowej. Na tydzień przed rozpoczęciem rozgrywek nikt nie wie, kiedy tak naprawdę są mecze (sobota, czy niedziela – o godzinach nie mówiąc), czy będą jakieś transmisje, czy liga ma sponsora – czeski film. Co gorsza, wszyscy są do takiego stanu rzeczy przyzwyczajeni i nikt nie robi problemu. Problem jednak jest, nazywa się Mistrzostwa Europy. Jeśli ich organizacja ma wyglądać jak dotychczas plus doświadczenia ligowe, to można spodziewać się najgorszego. Totalne zero informacji, promocji, czegokolwiek. Pierdzenie w stołki i pobieranie pensji, tylko tyle.

W tym całym bajzlu nic dziwnego, że nie ma chętnego na wpompowanie pieniędzy w ten sport. Dla kogo? Garstki pasjonatów? Wszyscy dziś wiedzą, że konsumenta dziś trzeba atakować, atakować i jeszcze raz atakować informacją – kiedy, co, kto, z kim, po co. Tymczasem dziś nawet średnio zainteresowani polską ligą z zaskoczeniem odbierają informację, że liga startuje już za tydzień.

W tym wszystkim letnie wydarzenia w Śląsku wydają się marketingowym mistrzostwem – przynajmniej wszyscy o Śląsku gadali i każdy dostawał codzienną dawkę nowych wieści.