Houston, mamy problem?

Baisse-rot-comicPrzegraliśmy trzeci mecz z rzędu, co z grubsza oznacza, że czas rozważyć ponownie ambicje na sezon zasadniczy.

Od 21. listopada 2014 wyjazd bilansowy Śląska Wrocław wynosi jedno zwycięstwo i sześć porażek.

Bilans po zatrudnieniu Vuka Radivojevicia wynosi trzy zwycięstwa i cztery porażki.

Łukasz Wiśniewski pomógł przy dwóch zwycięstwach i trzech porażkach.

Powodów do paniki może jeszcze nie ma, ale głównie dzięki wpadkom rywali, którzy wkładają sporo wysiłku w to, by nam za daleko nie uciec. Przed nami spotkania, które z kategorii “po prostu wygrać” urastają do rangi “trzeba wygrać”.

I nasza w tym robota, by Śląskowi w powrocie na dobre tory pomóc.

27.02, 19:00 – podejmujemy Polfarmex Kutno

07.03, 18:00 – jedziemy odwiedzić Żubra z Torunia

13.03, 19:00 – podejmujemy bezpośredniego rywala w walce o czwarte miejsce, Rosę Radom

Na mecze u nas – standardowo 10 zł za bilet na młyn. Otwieramy również zapisy na wyjazd do Torunia – koszt jeszcze nieznany, ale postaramy się, żeby zamknął się w kwocie 50 zł. Żeby zapisać się na mecze, zarówno we Wrocławiu jak i wyjazdowe, należy wysłać maila na adres [email protected]

Ciekawostka na deser – jest jeden zawodnik w składzie Wojskowych z bilansem sześciu zwycięstw i… zero porażek. Na parkiecie ostatnio widziany był w okolicach grudnia minionego roku.

 

Tarnobrzeg, 12.04.2014

20140412_003Dawno już nie mieliśmy wyjazdu, przed którym byłoby tyle emocji w kwestii przygotowań. Wszystko za sprawą nowych gatunków owoców na rynku, który w praktyce pogodził spór – pigwa (który to okazał się jednym z ulubionych smaków… kierowcy), czy orzech? Zgodnie uznano, że jednak śliwka, której dzielnie drepcze po piętach czarna porzeczka.

Trasa degustacyjna

Degustacja owoców przeplatała się z degustacją wędzonego mięsiwa. Nie zabrakło przy tym dyskusji filozoficznych – to facebook, or not to facebook? Jak ktoś zauważył – był to pierwszy od dawna (nie samochodowy) wyjazd w gronie “samych swoich”. Z drugiej strony w sumie szkoda, bo wyjazdy zbliżają i wiele z nich pozwoliło na dobre wciągnąć nowe postaci w nasze grono.

Podczas jednego z postojów potwierdziło się, że waga robi swoje i w starciu wagi koguciej z ciężką, górą była ta druga. Rozluźniona atmosfera i nadzwyczajna cierpliwość kierowcy sprawiła, że na miejscu, w 21-osobowym składzie, pojawiamy się… w połowie trzeciej kwarty.

Mecz

Hala w Tarnobrzegu wygląda jak skrzyżowanie hali Akademii Rolniczej z halą w Prudniku. Obiekt malutki, z jeszcze mniejszą frekwencją. Ciekawe, czy to efekt słabej popularności koszykówki, beznadziejnych wyników gospodarzy, czy zmiany nazwy klubu?

O samym meczu trudno cokolwiek pisać, skoro widziało się jedynie półtorej kwarty, kiedy już zresztą dawno było po meczu, a Śląsk spokojnie kontrolował wynik i pogłębiał przewagę.

Ciekawiej było po ostatnim gwizdku – Skiba wykorzystał silne kosynierskie ramię na pomeczowy trening siłowy, a miejscowa ochrona poczuła efekt suszarki, kiedy spróbowała zablokować przejście wrocławskiemu oficjelowi. Pod halą spędziliśmy w sumie więcej czasu niż w środku, a najweselszą dyskusję prowadziliśmy z Radkiem (jak zawsze zresztą), który był pod wrażeniem pracy sędziów – jego zdaniem odbębnili mecz w rekordowo krótkim czasie.

Powrót

W drodze do Wrocławia najlepiej bawił się W., który pod profesorskim okiem K. niezmordowanie ćwiczył dawno nie odgrywany hicior naszego autorstwa. Czy hicior powinien wrócić było zresztą długo dyskutowane i kto wie, czy na którymś ze spotkań nie spróbujemy.

Sama podróż przebiegała bez większych przygód, a we Wrocławiu meldujemy się około 3 nad ranem.

Intensywne pół tygodnia

Środa, 19.03.2014 20:00, Hala Orbita

1557493_634466719935100_1668779410_nJuż jutro ostatni mecz w fazie zasadniczej. Zarówno Śląsk jak i AZS Koszalin są bez szans na górną połówkę tabeli, nie mniej wcale to nie oznacza, że mecz będzie bez znaczenia. Zespoły, które wybiegną jutro na parkiet w Orbicie są w bezpośredniej rywalizacji o awans do Play Off – i rezultaty między nimi mogą być decydujące o miejscu w ósemce.

Sobota, 22.03.2014 16:00, Kosynierka

Zawodnicy GTK Gliwice w pierwszym meczu ćwierćfinału II ligi musieli być bardzo zdziwieni po pierwszej kwarcie, kiedy przegrywali 17:25. Nasz młody narybek nie zdołał co prawda zatrzymać podrażnionych rywali w drugiej odsłonie meczu, ale w perspektywie całego spotkania chłopaki udowodnili, że warto na nich stawiać i wspierać.

W sobotę może się okazać, że będzie to już ostatnia okazja w tym sezonie, by ponieść ten zespół dopingiem, tym bardziej więc zachęcamy, by wybrać się do Kosynierki. Warto.

Niedziela, 23.03.2014 15:00, Hala Orbita

Druga część sezonu, tzw. szóstki, startują już w niedzielę. Pierwszym naszym rywalem będzie Stabill Jezioro Tarnobrzeg. Tradycyjnie zapraszamy na nasz sektor, wejściówki w cenie 10 zł, do zamówienia pod adresem [email protected]

14

1798866_10151903352671314_2016243657_nStało się. WKS Śląsk Wrocław, jako beniaminek ekstraklasy, zdobył Puchar Polski po raz 14-ty w swojej historii, a po raz trzeci pod wodzą trenera Jerzego Chudeusza. Kiedy trzy lata temu świętowaliśmy zdobycie krajowego mistrzostwa juniorów starszych, chyba nikt z nas nie spodziewał się, że tak szybko przyjdzie wznieść tego typu trofeum.

Na początku była zemsta

Kiedy na początku drugiej kwarty sobotniego półfinału z Anwilem Wojskowi wyszli na 20-punktowe prowadzenie, jedni przecierali oczy, a drudzy nakręcali coraz lepszy tego dnia doping. Do pełni szczęścia zabrakło smutnych ryjków kibiców gości, którzy mogliby opłakiwać szczyt nieporadności swoich pupili. Hitem dnia były kroki w akcji sam na sam z koszem.

1507939_10151901390711314_960277554_nSzczerze trzeba jednak oddać, że Anwil przyjechał tak poobijany, że można było się zastanawiać, czy nie należałoby włocławskich zawodników odesłać do słynnego już w kraju punktu z cudotwórczą kroplówką.

Śląsk ostatecznie wygrał na spokojnie (pierwsza wygrana z Anwilem od lutego 2008), Turów też, zatem to co było pewne przed niedzielą, to że Puchar Polski zostanie na Dolnym Śląsku.

Nie można też nie wspomnieć odwiedzin Norberta Kulona, który ledwie godzinę przed meczem z Anwilem pokonał WKK Wrocław. Bohaterem tamtego spotkania był jednak inny wychowanek Śląska, Krzysztof Jakóbczyk, który do przerwy miał na swoim koncie 0 punktów, by w drugiej połowie dać prawdziwe show kończąc spotkanie z fenomenalnym dorobkiem 25 oczek przy 7/10 rzutach za 3. Gratulujemy!

1507983_10151903354281314_208052933_nNajważniejszym punktem dnia były jednak urodziny Radosława Hyżego, który jako drugi w naszej historii (po Macieju Zielińskim) dostał w prezencie Zielono-Biało-Czerwoną flagę. Rudowłosemu weteranowi prezent wydał się jednak niekompletny… i zażądał uzupełnienia o nasze autografy.

Słówko o organizacji

27067Kratery wolnych miejsc na trybunach, dwie (w porywach) otwarte kasy obsługiwane przez informatyków, ponad 20 minut czekania na wydrukowanie naszej puli biletów, a na osłodę lachon w kusej spódniczce. Dziwną linię obiera nasza liga. Widać ulokowanie takiego turnieju w “silnym ośrodku koszykarskim” to cały pomysł na organizację w wykonaniu ligowych decydentów.

Paradoksalnie, mniej ludzi na trybunach dało w efekcie żywszą niż zazwyczaj publikę… ale o tym za chwilę.

Nie ilość, a jakość

150346_10151901391711314_1117922084_nO ile dziury na trybunach w sobotę można było zwalić na słabą reklamę i “brak działań zapobiegawczych”, to jeszcze większe pustki na finał w niedzielę były dla wielu szokiem. Widać niestety skoki narciarskie wygrały walkę o widzów…

Przyszli jednak ci, którym na Śląsku zależy, a doping momentami niósł się sam. W drugiej połowie ludzie bez dodatkowej zachęty wstawali z krzesełek, a echo “za Śląsk! za WKS!” na długo zapadnie mi w pamięci. Swoje zrobił też Kogut, który na grzędzie między sektorami K i L potrafił pobudzić nawet najbardziej skostniałych.

1625610_10151903351506314_1642449267_nSam mecz mógł się podobać. Wielu komentatorów podkreśla nawet, że widowisko zaserwowane przez Śląsk i Turów w całości wynagrodziło miernotę wcześniejszych faz pucharu.

Falstart i radość

Na niecałe pół minuty przed końcem Śląsk prowadził pięcioma punktami, a z sektora zdążyło ponieść się Puchar jest nasz…. Ten pośpiech mógł być opłakany w skutkach, szczególnie po tym jak Gibson skozłował w nogę przy stanie 88:86 na 10 sekund do końca spotkania. Wojskowi wygrali jednak wojnę nerwów i 14-ty tryumf w Pucharze Polski stał się faktem.

1888466_10151903352781314_2067394779_nSzampan, fontanna iskier (co wolno wojewodzie…) oraz biało-czerwonych konfetti, a w tym czasie Amerykańscy zawodnicy… uciekli do szatni, by wrócić z aparatami i skierować obiektywy na trybuny.

W imieniu Radosława Hyżego nagrodę dla najlepszego zawodnika Dolnego Śląska odebrał nie wiedzieć czemu Filip Dylewicz. Nagroda MVP przypadła, niezwykle skutecznemu tego dnia zza łuku, Michałowi Gabińskiemu, którego wystrzał formy przypomniał dokonania Tomasza Bodzińskiego.

1798039_10151903354036314_408969300_nChwila świętowania na sektorze z zawodnikami oraz pucharem i można się było zacząć zastanawiać, gdzie kontynuować zabawę.

Zadymiona sesja

Wyczekiwanie na bohaterów wieczoru dłużyło się najmocniej umundurowanym, którzy znudzeni, postanowili nie psuć imprezy i zwinęli manatki. Sesję zdjęciową najpierw zaliczył sam puchar (tym razem bez dodatkowych świecidełek w środku), a następnie grupowo wszyscy zgromadzeni, którzy się jeszcze nie rozeszli. W międzyczasie spóźnione, urodzinowe świeczki bez skutku próbował zdmuchnąć pan Radosław.

zadymiona-orbitaŚwiętowanie przeniosło się następnie do Rynku. Najpierw w pijalni sprite’a zaciąg zagraniczny poznawał w wąskim gronie co to znaczy polska gościnność, nie zostając dopuszczonym do kasy, by następnie te doświadczenia pogłębiać już w naszym gronie w mniej oficjalnym miejscu.

W czasie kiedy F. tłumaczył chłopakom z Oregonu znaczenie skrótu MVP, trwał pojedynek wagi ciężkiej nowo ochrzczonych braci. Tymczasem udomowiony już Żubr najpierw opowiadał jak planuje zarazić najmłodszych miłością do koszykówki, sportu w ogóle oraz Śląska, a następnie niezwykle wzruszony zawstydzał nas pochwałami.

Opowieść można by jeszcze uzupełnić o anegdoty o Czajkowskim popijającym mineralną, Mr. Kowalskim w zabawnej czapce, bucowatym serbskim szkoleniowcu, wybitnym słuchu w puszczy, Michale, ale co się stało, a całość zamknąć, że w drodze powrotnej dzwoniły budziki. Zamiast was jednak, drodzy czytelnicy, zanudzać niezrozumiałymi opowieściami po prostu podziękujemy.

puchar