Kto nie był, a mógł…

… niech żałuje!

Było wszystko co być powinno…

– pękająca w szwach Kosynierka; spóźnialscy nie zmieścili się nawet na schodki między sektorami i mecz obejrzeli na stojąco ściśnięci gdzie się dało,

– emocje; przez większą część spotkania Wojskowi szli łeb w łeb z Polonią i nic nie zapowiadało ostatecznie wysokiego wyniku

– niezapomniane akcje; po dunku Leszczyńskiego hala eksplodowała skacząc z radości, a rywala dobiły trójki Zyzia… który przebudził się z letargu w odpowiednim momencie,

– VIP-y – od Macieja Zielińskiego zaczynając, przez Mieczysława Łopatkę na marszałku kurnika z Wiejskiej kończąc,

– no i najważniejsze: WKS Śląsk Wrocław Mistrzem Polski!!


Szał radości

Wciąż nie możemy dojść do ładu co smakowało lepiej. Brązowy medal 2007 i 2008, czy to juniorskie złoto. Juniorskie, nie juniorskie… ale smakuje wybornie! Serce rosło oglądając radość tych smarkaczy, kiedy nie mogąc utrzymać emocji na wodzy, szturmem wpadli na parkiet jeszcze przed ostatnim gwizdkiem; albo kiedy razem z nami oblewali się szampanem wykrzykując WKS! WKS! WKS!

Co tu dużo gadać – polubiliśmy ich. Paru nawet usłyszało swoje nazwisko :)

Było gromkie sto lat dla Norberta, było podrzucanie trenerów oraz masera Michała Zielińskiego.

A parkiet pewnie jeszcze w przyszłym sezonie będzie się lepił…

Maksym Kulon, Norbert Kulon, Aleksander Raczek, Kacper Sęk, Wojciech Leszczyński, Kacper Kowalski, Jarosław Zyskowski, Paweł Nowicki, Michał Zygadło, Tomasz Bodziński, Sebastian Kapias, Łukasz Kubik oraz kontuzjowani Tomasz Wiśniewski ((złamana ręka w meczu z Pruszkowem)) i Michał Zieliński ((zerwane więzadła)): DZIĘKUJEMY!!

Zgrzyty

Jakiś artysta w tv rzekł ostatnio coś w rodzaju “nie ma dzieła sztuki bez skazy”. Na niedzielnym dziełku też były rysy – zabrakło flag (chlast!!), ktoś namolnie lansował okrzyk rodem z enbiaj, a starsza pani z SS-ekjurity wciąż nie nauczyła się, że dbanie o porządek i bezpieczeństwo nie znaczy, że trzeba do wszystkich się przyp… czepiać i psuć święto sportowe wyimaginowanymi zasadami. Wyrzucenie z parkietu chłopaczków od mopów, którzy w przerwie meczu chcieli sobie porzucać (jak robią zawsze, na każdym poziomie rozgrywek), to był szczyt jej kretyńskich urojeń. Nie idź tą drogą, droga Pani!

Co teraz?

W środę ostatni mecz we własnej hali w tym sezonie – WKS Śląsk podejmie o 18:00 Księżak Łowicz. W sobotę wojskowi jadą do Pleszewa i… to będzie koniec sezonu. O tym co czeka nas oraz zawodników, napiszemy wkrótce.

16. kolejka II ligi – 30.01 – WKS Śląsk 80:73 AZS Politechnika Opole

30.01.2010r., sobota, ul. Mieszczańska 11, hala Kosynierka pęka w szwach. Ludzie zajmują każde miejsce na hali. Kibice którzy spóźnili się na mecz lokują się na schodach. Tak to mogło wyglądać gdybyśmy byli kibicami o innej mentalności, jednak rzeczywistość była całkiem inna…

Ta sama data, to samo miejsce, jednak ludzie spokojnie mogą rozsiąść się wygodnie gdzie tylko chcą. 56 osób nie licząc zawodników, trenerów, stolika sędziowskiego. Właśnie tyle osób przyszło dziś do Kosynierki oglądać mecz Śląska… Jeszcze niedawno na derbowym spotkaniu z WKK, hala była zapełniona do ostatnich miejsc. Wojskowi wygrali ostatnie spotkania, więc dziś kibice również powinni dopisać. Rodzi się więc pytanie czemu, tak mało osób spędziło sobotnie popołudnie oglądając mecz II ligi koszykówki? Odpowiedź wydaje się bardzo prosta – Mistrzostwa Europy piłki ręcznej i mecz Polska-Chorwacja. Rozumiem, Polacy grali o finał, swoją grą dawali powody do tego, aby wierzyć, że uda im się awansować do finału, ale powtórkę meczu szczypiornistów można obejrzeć kilka godzin później, dzień później, a niestety powtórki meczu Wojskowych nie, a warto było oglądnąć dzisiejsze spotkanie z AZS-em, ale o tym później. To wszystko dowodzi tego, że większość z nas to kibice sukcesu. Jadąc wczoraj tramwajem i słysząc rozmowę “znawców” szczypiorniaka, zwątpiłem, czy aby na pewno oglądają mecz piłki ręcznej. Z pewnością nie są oni jedynymi osobami które oglądają ME tylko dlatego, że teraz się “o tym mówi”. Nawet wśród nas, oddanych kibiców Śląska, znalazły się osobniki które na pytanie “Gdzie jesteś i kiedy będziesz w Kosynierce?” odpowiadają “Oglądam ręczną przed telewizorem i nie przyjdę”. Może warto się zastanowić, czy aby przypadkiem priorytety się w głowach nie poprzewracały…

No ale do rzeczy. Wojskowi, zagrali dziś w moim odczuciu jedno z najlepszych spotkań w tym sezonie i to bynajmniej nie z powodu wygranej 80:73. Owszem, zdarzały się głupie straty, a przede wszystkim arcygłupie przewinienia, jednak emocje i walka wynagradzały wszystko. Pierwsze co zauważyłem to Norbert Kulon jako kapitan drużyny. Dzisiaj, paroma swoimi wejściami pod kosz zakończonych, albo punktami, albo wymuszonym faulem, z pewnością pokazywał kolegom z drużyny jak powinno się grać. Ogólnie rzecz ujmując wszyscy zagrali na dobrym poziomie, a kolega Z. z pewnością jest zadowolony z występu Filipa Gryszko, który jest jego ulubionym graczem :] Podczas dzisiejszego spotkania Kacper Sęk uraczył nas efektownym, bodajże drugim wsadem zawodnika Śląska w tym sezonie. Niestety nie obyło się bez uszczerbku na zdrowiu. Grający dziś dość energicznie i siłowo Piotrek Warawko podkręcił kostkę, co było pod koniec powodem do zażartowania całej drużyny z Piotrka. Ważnym odnotowania faktem, jest to, iż na parkiecie mieliśmy zawodnika (grającego z numerem 7 w drużynie AZS-u), który ewidentnie lubi oglądać mecze NBA. Skarpety do kolan, opaski, wygląd a’la Marcin Gortat i już myśli, że jest lepszy od innych :)

Na trybunach z racji małej ilości Kosynierów oraz reszty kibiców, wywieszamy tylko jedną flagę, jednak jak na tak małą grupę dopingujemy na konkretnym poziomie przez cały mecz.

Mam nadzieję, że za dwa tygodnie podczas meczu z AZS-em Szczecin, Kosynierka zapełni się większą ilością kibiców, a my będziemy mogli cieszyć się ze zwycięstwa nad jedną z najlepszych drużyn naszej ligi. Wcześniej jednak, bo już 7.02. odbędzie się mecz z Księżakiem Łowicz. 260 kilometrów od Wrocławia to odległość na jaką nie wyjeżdżaliśmy podczas spotkań drugiej ligi. Może czas to zmienić?

Cieszyć się czy płakać?

Śląsk podpisuje kontrakty z trzema młodymi zawodnikami: Kacprem Sękiem (17 lat), Kubą Parzeńskim (17 lat) oraz Dawidem Mieczkowskim (19 lat). Dwaj młodsi to wychowankowie klubu ze stolicy Dolnego Śląska, natomiast ostatni z trójki nowych graczy jest wychowankiem Czarnych Słupsk (swoją drogą, ciekawą drużynę tworzą na ten sezon). W takiej sytuacji Śląsk składa się z… 10 zawodników?! Ośmiu z nich to Polacy, jest też jeden Serb oraz Amerykanin. Hmmm… Prawie: “Śląsk Wrocław polska drużyna, Śląsk Wrocław polska drużyna…” :) Z jednej strony uzupełnienie drużyny młodymi Polakami do 10, a nie 12 graczy, jest dziwne i chyba, każdy logicznie myślący człowiek powie – “No to koniec z tym Śląskiem…” Jednak dla co niektórych znajdują się i pozytywy. Graczami są Polacy, którzy mają jeszcze wiele lat gry przed sobą, a każda minuta na parkiecie podczas meczów ekstraligi doda im sporo cennego doświadczenia. Koszta zatrudnienia młodych koszykarzy są znikome, a budżet Śląska nie zwiększy się bardzo, nawet jeżeli sponsorem zostanie browar Piast. Dlatego takie posunięcie wydaje się rozsądne. Ja patrzę na całą tę sytuację optymistycznie – każdy znajdzie dla siebie parę minut na parkiecie, młodzi Polacy będą rozwijać się i zdobywać doświadczenie na parkietach ekstraligi, a nasza drużyna będzie przypominać drużynę grającą w Polsce, a nie w NBA gdzie z podstawowej piątki, czterech zawodników to czarnoskórzy Amerykanie (nie, nie jestem rasistą).

Na koniec krótka i subiektywna opinia na temat każdego z graczy Wojskowych.

Gracze:

Stefan nie grał żadnego meczu w żadnej lidze, a tego treningi nie zastąpią, jednak swoim zaangażowaniem i sercem wkładanym w każdym meczu nie powinno być źle.

Hasan w poprzednim sezonie nie był w swojej formie jak sprzed paru lat, może ten sezon będzie przełomowy?

Piotrek Hałas wraca z wypożyczenia (grał w Katowicach, gdzie wiódł prym w szeregach AZS-u), jednak nie można porównywać gry w drugiej lidze do meczów ekstraligi, dlatego nie wiadomo, czego można się spodziewać po Piotrku.

Weeden niby gra dobrze, dla niektórych osób nawet bardzo dobrze, ale z naszym “szczęściem” do Amerykanów, gdzie na dziesięciu tylko jeden jest zdyscyplinowany i dobrze gra, wolałbym poczekać z miesiąc po rozpoczęciu sezonu.

Oliver Stević = zaangażowanie + walka + umiejętności. Oby było jak w poprzednim sezonie.

Mróz wyróżniał się grając w kadrze B, oby odnalazł się na dobre w Śląsku, a trener nie trzymał go pod samym koszem, ale dał mu też trochę porzucać z półdystansu jak i dystansu.

Didi dnia 24.05.2008 o godzinie 00:15 obiecał znanemu większości “H.”, że za rok (po najbliższym sezonie) spotkają się na tym samym murku tyle, że ze złotem. Chyba Bartek wziął to sobie do serca, bo wieści niosą, że stał się najlepszym strzelcem drużyny rzucając bardzo skutecznie za 3pkt.

Mieczkowski jest dla mnie wielką zagadką, nie wiem nawet jak wygląda, a co dopiero jak gra. Jednak trochę osób uważa go za zawodnika z dużymi perspektywami.

Kacpra Sęka mogliśmy spotkać podczas spotkań rozgrywanych w “Kosynierce”. Dla mnie nie wyróżniał się jakoś bardzo szczególnie, ale może tkwi w nim jakiś potencjał którego nie było widać?

Kuba Parzeński ze swoim wzrostem i wzrostem centrów w polskiej lidze mógłby grać na podobnej pozycji pod jednym warunkiem – musiałby przytyć. Chudszego zawodnika dawno nie widziałem, dlatego wróżę mu grę bardziej na pozycji numer 4, choć i tak tam też masa się przydaje…

Podsumowując – WROCŁAW OD ZAWSZE PODDAJE SIĘ OSTATNI !