Anwil zawsze drugi !

Przed paroma minutami skończył się w Gdyni finałowy mecz Pucharu Polski, w którym zagrały drużyny Anwilu Włocławek i Polpharmy Starogard Gdański. Kilka myśli przewinęło mi się w trakcie jego trwania….

Zwycięzcami zostali zawodnicy z Kociewia, chociaż kociewianina  żadnego w składzie nie mają poza Szymonem Radomskim w wieku juniora. Sprawdziłem to na różowej stronie PLK i przy okazji przekonałem się o ubogiej jej zawartości, skoro np. kluby, w jakich grał Tomasz Cielebąk wpisane są od 2005 roku.  MVP spotkania wybrany natomiast został, Robert “Nie ten poziom” (;))   Skibiniewski grając przez pełne 40 minut bez zmiany. Podobnie zresztą jak wczoraj z Asseco Prokomem Gdynia.  Najlepiej punktującym graczem meczu był wychowanek WKS-u Śląsk – Kamil Chanas.

Co by było gdyby nie wycofano Śląska z rozgrywek w 2008 roku? Chanas zaliczył od tamtej pory grę w Górniku Wałbrzych, Turowie Zgorzelec, Anwilu Włocławek i teraz w Polpharmie. A tak obydwaj mogliby stanowić o sile naszej drużyny. Podobne pytanie zadawałem sobie widząc kolejnych wirtuozów pomarańczowej piłki w stylu Srdjana Lalicia i innych cudotwórców podkoszowych. Co by było gdyby w 2001 nie opuścił Wrocławia Joseph McNaull ?

Przejdźmy do tytułowego stwierdzenia, które przecież mija się z prawdą. Anwil Włocławek raz w swojej historii zdobył mistrzostwo Polski, w roku 2003 (pokonując nas w półfinale 3-0). Po ostatnim wpisie Yanoo zastanawiałem się czy Anwil ma więcej srebrnych medali mistrzostw Polski od nas. Jako że od 2008 roku straciłem orientacje w koszykarskim światku, – kto, z kim, jak, za ile, podparłem się wikipedią. Faktycznie – 8 przy naszych 6. Czy to oznacza, że więcej razy wygrali 2 miejsce? Oczywiście nie, ponieważ to oznacza tylko tyle, że więcej razy przegrali w wielkim finale:). W tym 5 (!!) razy z nami. Dzisiaj kolejny raz przegrali – w finale Pucharu Polski, który zresztą z nami też przegrali. W roku 2004 we własnej hali przegrali finałowe spotkanie, po którym Michał Ignerski śmigał po parkiecie na rowerku górskim. Chciałem jakkolwiek włączyć w swoją notkę drużynę Stali Ostrów ale pechowo akurat oni nigdy nie zagrali w finale. No to pobufoniłem po klasycznie po wrocławsku :)

Co by było gdybyśmy nie mieli Seana Colsona i Jacka Winnickiego na ławce w 2003 roku?  Anwilowcy być może dołożyliby do swojej kolekcji medal brązowy, o ile uporaliby się z warszawską Polonią. Swoja drogą nazwać Halę imieniem Mistrzów w momencie, kiedy drużyna złotego medalu nie zdobyła trzeba mieć mocne przeorany beret. Zresztą jak powszechnie wiadomo nazwa VICE mistrzów pasuje o wiele lepiej:)

Pusty śmiech mnie ogarnął, gdy na bandach reklamowych okalających parkiet w Gdyni wyświetlił się napis “Gdynia stolica koszykówki”. Mniejszy jak podczas 1 meczu finałów 2000 roku, na prawym balkonie grupka włocławian wywiesiła zielona flagę z białym napisem treści… “Włocławek stolica basketu”, o czym mi właśnie kolega drughi przypomniał.

Podsumowując na koniec mogę dodać, że gdyby babcia miała kółka byłaby by tramwajem.

Nas nie ma a oni są, więc może odzywać się nie powinienem? Eee tam, pozdrawiam przy okazji naszych bałkańskich przyjaciół dedykując im to zdjęcie

Dlaczego nie awansujemy

Na to pytanie dostała wczoraj odpowiedź dość licznie zgromadzona publiczność w Kosynierce. Pod koniec pierwszej połowy Śląsk prowadził w Pucharze Polski piętnastoma punktami. Po przerwie trener gości wprowadził podstawowych zawodników na parkiet i czarną rozpacz w nasze oczy – w kilka minut +15 zamieniło się w -15… młodzi zawodnicy Śląska przerazili się własną nieporadnością do tego stopnia, że udzielała się ona nawet na linii rzutów osobistych.

Jeśli ktoś do wczoraj uważał, że nasz zespół stać na awans, tylko “brak narzuconego celu to brak ambicji” – po tym meczu już takich złudzeń się pozbył.

Nie ma jednak co płakać nad rozlanym mlekiem. Pozytywnym aspektem była na pewno frekwencja wśród publiczności – mecz w środku tygodnia, a hala dość licznie wypełniona (choć do kompletu to sporo jeszcze brakowało). To cieszy i mam nadzieję, że wynik 20-takiem w ryj nie zniechęci wrocławian, którzy stęsknili się za oglądaniem WKS-u na parkiecie, a nie tylko na archiwalnych taśmach i płytach.

Mam też nadzieję, że nie zniechęci również tych, którzy stęsknili się za dopingiem – środowy termin zrobił większy przesiew wśród bractwa niż reszty hali.

Tymczasem wielkimi krokami zbliżają się sobotnie derby. WKK albo zastosowało zasłonę dymną, albo faktycznie będzie miało kłopot – Wójcik, Niedźwiecki i Koelner kontuzjowani. Tak czy siak, zapowiada się gorąca atmosfera w sobotni wieczór w hali na Chełmońskiego.

Przed derbami – Śląsk 1:0 Milicja

Juniorzy Śląska pokonali niedawno WKK Wrocław 68:64. W sobotę za ciosem będą mieli okazję pójść “seniorzy” w derbowym pojedynku w hali Akademii Rolniczej Uniwersytetu Przyrodniczego, na ulicy Chełmońskiego 43. Początek spotkania o godzinie 19:30. WKK za oglądanie swoich batalii żąda ok. 10 zł, więc przed wybraniem się na mecz prosimy o zabraniu ze sobą jakiegoś papierka.

Mamy też nadzieję, że pomimo trwającej kampanii wyborczej, Maciej Zieliński zdoła znaleźć w terminarzu przysłowiowe pięć minut na wizytę w hali, by pokibicować swoim następcom i… pogrozić palcem swojemu niedawnemu koledze z boiska.

Tymczasem jeszcze dziś WKS wybiegnie na parkiet w Pucharze Polski. O 18:00 początek spotkania w Kosynierce, rywalem Sportino Inowrocław.

A jakby kogoś interesował tytuł wpisu… link.