Przy okazji olimpijskich zmagań koszykarzy w Pekinie wpadłem na nieco szalony, ale dość ciekawy moim zdaniem pomysł – ściągnąć do Śląska… Chińczyka! Najlepiej młodego prospekta z reprezentacji. Nie wiem czy by nas było na takiego stać, co gorsza – nie mam pojęcia, czy taki skośnooki by się w ogóle do grania nadawał, ale eksperyment wydaje się wart ryzyka. W końcu nikt nie ma tak licznych kibiców (i tak chętnych do wydawania kasy) jak Chińczycy!
Oczami wyobraźni widzę jak pracowici mieszkańcy Państwa Środka budują nam nową, gigantyczną halę, bo Hala Stulecia nie jest w stanie pomieścić pielgrzymki wiernych, yyy – wróć, pielgrzymki skośnookich kibiców.
Dzisiaj NBA ma chyba najwięcej widzów właśnie w Chinach. Tam są też największe dochody – popyt na koszulki gwiazd najlepszej ligi świata (a przede wszystkim chińskiego giganta – Yao Minga) wydaje się być bez dna. Chińczycy dostają świra na punkcie praktycznie każdego rodzimego zawodnika, który podbija zachodnie ligi piłkarskie. Podobnie było też z Japończykami – którzy robili autentyczne pielgrzymki na stadion Parmy w czasach, kiedy w klubie tym grał Hidetoshi Nakata. Dlaczego by nie spróbować szczęścia u nas?
Plan niemal doskonały, ma na pewno jednak parę wad – jak choćby podstawowy: Chińczycy, którzy złapaliby bakcyla na punkcie Śląska ruszyliby do sklepów i na internetowe aukcje kupować koszulki… no właśnie. Tylko gdzie takie dostać?