Kutno, 01 grudnia 2012
admin
W minionym sezonie nieprzychylne nam jednostki śmiały się, że “projekt” Śląska, bazujący na awansach, pier… skończy się szybciej niż zaczął. Że robiony jest na szybko, bez głowy i tylko po to, żeby komuś zrobić na złość. Minął sezon zakończony awansem, a wspomnianych głosów - choć coraz mniej - to w całości nie udało się uciszyć.
+16, +10, +32, +41… to kolejne różnice z ekipami z czołówki tabeli. Dla niektórych to znak, by nabrali wody w usta.
Mecz w Kutnie przypominał niedawny pojedynek z MKS Dąbrowa Górnicza. Rywal niby nie gra źle, tyle że Śląsk, kiedy jest mocno skoncentrowany, jest w ataku po prostu nie do zatrzymania, a w obronie cholernie ciężki do przejścia. I rywal, żeby w ogóle nawiązać walkę i uniknąć blamażu, musi zagrać na 200% swoich możliwości.
Jeżeli sami się nie zatrzymamy, to nikt nas w tej lidze nie ma prawa zatrzymać. Celem tego zespołu powinien być nie sam awans do ekstraklasy, ale komplet zwycięstw w lidze i play off, oraz awans do finałów Pucharu Polski.
Złota 50
Wyjazd do Kutna był wyjazdem jubileuszowym - 50-tym dla Z. Z tej okazji koronowano kilka… 50-tek. W samym Kutnie pojawiło się nas 24 sztuki, z czego jedna z Gdańska, mocno wszystkich przy tym zaskakując. Pozdrawiamy serdecznie!
Kutno chyba rzadko przeżywa odwiedziny kibiców przyjezdnych. Ochrona niemal spanikowała na widok kijków do flag i potrzeba było długich i cierpliwych tłumaczeń co to, po co to i że nikogo tym oka nie pozbawimy.
Kibice AZS-u przeżywają chyba nawrót Małyszomanii - tylu wuwuzel, co w sobotę, to chyba nawet w Prudniku nie mają. Uszy będą zapewne boleć… do wspomnianego Prudnika, z którym już niedługo przyjdzie nam się zmierzyć. Miejscowym trzeba jednak oddać, że publikę mają żyjącą meczem, a w osłupienie nas wprawiła pod koniec drugiej kwarty, kiedy wszyscy wstali z miejsc. Świetny materiał dla wszelkiej maści socjologów, czemu u nas nie ma równie “żywej” widowni.
Po Pruszkowie, Kutno okazało się przyjemną odmianą. Zamiast okrzyków z pornografią w tle, zapraszano nas… na flaszkę. Gospodarze w przerwie zagadywali, wspominali “stary Śląsk” i chwalili doping. Sielski krajobraz (poza wspomnianym trąbieniem w afrykańskie trąby) psuło tylko dwóch “fanatyków” RTS-u, którym nie udało się trafić na mecz z Koroną. Jeden z fanatycznych widzewiaków poużywał sobie zza pleców ochrony, a zgaszony krótkim tekstem z pianą na pysku opuścił obiekt.
Nasz doping chyba niezły. Nie licząc trzeciej kwarty, kiedy za naszymi plecami udzielano pomocy medycznej jednemu z miejscowych widzów, po tym jak zasłabł. Na koniec zagościła “literka”, której melodia brzmiała jeszcze długo po końcowym gwizdku. Po tradycyjnej już szkocji i okrzyku, jubilat miał ochotę przedłużyć wspólne z koszykarzami śpiewy na dwa głosy, ale chłopaki nie załapali. Może następnym razem.
O wyniku tak naprawdę, większość z nas… dowiedziała się po meczu. To chyba pierwsza hala, z tych które odwiedziliśmy, gdzie z naszego punktu nie było widać tablicy wyników.
Bochen na ratunek
Pomocy medycznej potrzebowała też P., której kontuzjowane kolano wybrało sobie fatalny moment na kapitulację. Z pomocą przyszedł Bochen i własnoręcznie ulżył poszkodowanej. Nagle się okazało, że pań z obolałym kolanem jest więcej :)
Podróż powrotna przebiegła bez zakłóceń, nie licząc setek wyzwisk w kierunku nawigacji. Elektronika niestety, ciągle bywa zawodna. Po drodze udało się jeszcze odwiedzić kultowy punkt zborny i prosto do Wrocławia, gdzie meldujemy się nieco po północy. Najpóźniej do domu dociera oczywiście B., którego czekała jeszcze ponad godzinna podróż. Respect!
Do Kosynierki
Dzisiaj o 18:00 rezerwy Śląska podejmą Spartakus Jelenia Góra. Nasz młody zespół idzie w ślady seniorów i od zwycięstwa do zwycięstwa kroczy do awansu ligę wyżej. Wstęp na mecz jest darmowy, nie pozostaje nic innego jak zaprosić na to spotkanie.