Od ogórka do MVP
admin
Artykuł ten dedykuję wszystkim juniorom zakończonych - niezbyt dla nas udanych, delikatnie mówiąc - Mistrzostw Polski do lat 18, oraz wszystkim błąkającym się po koszykarskim kraju wychowankom Śląska.
Kiedy pisałem zapowiedź turnieju finałowego wróciłem pamięcią do tekstu sprzed trzech lat, który opisywał dalsze losy Mistrzów Polski Juniorów Starszych sezonu 2004/05. W chwili pisania tamtego tekstu większość nazwisk była dla mnie anonimowa, dlatego tym ciekawiej jest do niego wrócić, kiedy w finale 1. ligi spotyka się dwóch zawodników, trzeci z kontuzją siedzi na ławce, przy nim trener mistrzowskiego składu, a z trybun oklaskuje ich kolejny złoty medalista, który nota bene sam niedawno wywalczył awans. Nie mówiąc o tym, że część z tamtego składu wróciła do Śląska wywalczyć awans do 1 ligi, a potem ekstraklasy.
Bohaterem dzisiejszego tekstu będzie jednak tylko jeden zawodnik - MVP finałów 1. ligi, Krzysztof Jakóbczyk.
28-latek przeszedł długą drogę błąkając się po drugiej i pierwszej lidze - Rawicz, Kłodzko, Tarnowo Podgórne, Wałbrzych, Inowrocław, by w końcu trafić do Kutna w sezonie 2011/12. Miał sezony statystycznie niezłe (18,9 pkt na mecz w drugiej lidze w Kłodzku w sezonie 2008/09), ale na ogół dość przeciętne i dla większości kibiców był zawodnikiem anonimowym.
Edit: Jakóbczyk szerzej w świadomości koszykarskich kibiców w kraju odbił się w 2007 roku, kiedy wykręcił nieprawdopodobny rekord rzucając 129 punktów (podziękowania dla Ryśka za przypomnienie).
Wg zasłyszanych historii wraz z przyjściem do Kutna Krzysiek wziął się bardzo ostro do pracy - ciężko harował w okresach wakacyjnych, pilnuje diety, jest wzorem sportowca. I efekty są widoczne dla każdego, bo formą, zwinnością i skutecznością Jakóbczyk w tym roku po prostu imponuje. Na boisku - cytując Mateusza Płatka - wygląda jak kot.
Nie wiem jak było z prowadzeniem się Krzyśka wcześniej, ale w tym miejscu nasuwa się mnóstwo pytań - czy tak źle jest z naszymi rodzimymi zawodnikami, że ambitne prowadzenie się jest komentowane z uznaniem przez innych graczy? Czy tak źle jest z naszymi trenerami, że facet o takim potencjale musi zwiedzić tyle klubów, by móc rozwinąć skrzydła? I w końcu, chyba najważniejsze dla dzisiejszego bohatera - jak sobie poradzi w ekstraklasie? Bo, że musi tam trafić jest oczywiste jak słońce. Mam nadzieję, że na najwyższą krajową półkę wejdzie równie efektywnie jak Kamil Łączyński, który z pierwszoligowego MOSiR Krosno trafił do Rosy Radom z którą dziś walczy w półfinale PLK.
Droga Jakóbczyka - od anonimowego ogórka, do bezdyskusyjnego MVP finałów - powinna być teraz rozebrana na części pierwsze przez każdego w tym środowisku - samych zawodników (szczególnie tych z niższych lig i schowanych w cieniu), trenerów (tych młodzieżowych i seniorów), klubowych decydentów i w końcu dziennikarzy. Jest co analizować.