kosynierzy.info

Urodzeni, żeby kibicować

kosynierzy.info

Epitafium dla Mistrza

admin

Pod koniec czerwca przypadkiem spotkałem pana Adama. Uderzyły mnie dwie sprawy - po pierwsze był wyraźnie wychudzony, jakby po chorobie, dopiero parę tygodni później dowiedziałem się z czym walczył. Po drugie, jako pierwszy wyciągnął dłoń i się przywitał. I chociaż osobiście nigdy się nie poznaliśmy, to wydaje mi się, że ten odruch najlepiej go definiuje - był wielki na parkiecie, ale pełen pokory poza nim.

Kolejne wspomnienie, które mi się nasuwa, to po meczu z Prokomem, które przyjezdni po raz pierwszy z Adamem w składzie wygrali w Hali Orbita. Z szatni wyszedł jednak z miną przegranego, a kiedy ktoś z tłumu zapytał “jak to jest wygrać ze Śląskiem?” odpowiedział smutno “dziwnie”.

Czy mieliśmy do Wójcika żal? Skłamałbym mówiąc, że nie. Chociaż głównie przemawia za tym egoizm kibica i jeśli już, to należałoby mieć żal do historii, że nie pozwoliła się napisać jeszcze piękniej i dla nas, i dla Niego. Bo szacunek był zawsze i zawsze istniało przekonanie, że jesteśmy szczęściarzami, że taki zawodnik związał się z Wrocławiem, ze Śląskiem i że dane nam jest Go podziwiać na żywo. Prawdopodobnie takie szczęście już nigdy się do nas nie uśmiechnie. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że był to jeden z najbardziej utalentowanych zawodników w historii polskiego sportu.

Życie to niestety bezwzględna bestia, która rzadko respektuje idealne opowieści, a te najpiękniejsze lubi kończyć przedwcześnie.

Adam Wójcik był, jest i będzie Legendą przez duże L. Sportowym wzorem do naśladowania, być może pierwszym który wielu z nas przyjdzie na myśl, by wskazać własnemu dziecku.

Dlatego jedno jest pewne - w sobotę o 14 polecą łzy. Szczere łzy smutku i żalu, kiedy będziemy Tobie mówić - do zobaczenia.